Za nami wszystkie mecze 9. kolejki Bundesligi. Co wydarzyło się na niemieckich boiskach podczas minionego weekendu? Na co szczególnie warto było zwrócić uwagę?
Sytuacja Schalke jest coraz gorsza (fot. Łukasz Skwiot)
Białek po raz pierwszy
Z punktu widzenia polskiego kibica było to jedno z kluczowych wydarzeń tej kolejki. Piłkarze Wolfsburga i Werderu urządzili sobie w piątkowy wieczór prawdziwą strzelaninę (5:3), a jedną z bramek zdobył właśnie Bartosz Białek. Młody napastnik pojawił się na boisku w 81. minucie spotkania, ale jak się okazało, wystarczyło mu to, by wpisać się na listę strzelców. Dla byłego piłkarza Zagłębia Lubin było to premierowe trafienie w Bundeslidze, które na pewno doda mu pewności siebie przed dalszą częścią sezonu i kolejnymi szansami, które niewątpliwie będzie otrzymywał.
Jak do tej pory, kupiony za 5 milionów euro snajper jest wprowadzany do gry w bardzo ostrożny sposób. Od początku sezonu wystąpił on co prawda w pięciu meczach Wilków, jednak na boisku spędził zaledwie 37 minut.
Lewandowski wymienił magazynek
Niektórzy wieszczyli kryzys „Lewego” i wypominali mu, że tak słabej serii nie miał od czterech lat. Napastnik Bayernu Monachium wrócił jednak na odpowiednie tory podczas ligowego meczu ze Stuttgartem, wpisując się na listę strzelców tuż przed przerwą. Polak pokonał bramkarza rywali uderzeniem sprzed pola karnego i zdobył swojego pierwszego gola w Bundeslidze po 313 minutach posuchy.
Dzięki temu trafieniu Robert Lewandowski umocnił się oczywiście na pozycji lidera klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi niemieckiej w tym sezonie. 32-latek może się pochwalić po dziewięciu kolejkach dwunastoma trafieniami i o dwa wyprzedza Erlinga Haalanda z Borussii Dortmund.
W Gelsenkirchen bez zmian
Piłkarze FC Schalke 04 mieli podczas wyjazdowego starcia z Borussią M’Gladbach swoje momenty. Nie tylko udało się im odpowiedzieć na trafienie rywala, ale przez niemal całą pierwszą połowę dominowali oni na boisku. Cóż jednak z tego, skoro na końcu wszystkich rachunków i tak pozostali z niczym. Sobotni mecz był już 25. w wykonaniu zespołu z Gelsenkirchen, w którym nie potrafił on odnieść zwycięstwa w Bundeslidze, co jeszcze bardziej pogrążyło klub w kryzysie.
Kolejne spotkanie, w którym Schalke nie udało się wywalczyć trzech punktów sprawiło, że drużyna „umocniła się” na ostatnim miejscu w tabeli i coraz głośniej mówi się o niej jako o mocnym kandydacie do spadku. Co więcej, Die Knappen są coraz bliżej pobicia historycznego rekordu Niemiec, który należy obecnie do Tasmanii Berlin. Stołeczny zespół nie był w przeszłości w stanie odnieść zwycięstwa w 31. meczach z rzędu i nie można wykluczyć, że jego niechlubne osiągnięcie zostanie poprawione.
Wygrana po trzech dekadach
Takiego wyniku w Dortmundzie nikt się nie spodziewał. Miejscowa Borussia miała odnieść łatwe domowe zwycięstwo nad FC Koeln i dopisać na swoje konto komplet punktów. Jak się jednak okazało, jeden z najsłabszych zespołów w stawce sprawił faworytowi psikusa i odniósł na jego terenie niespodziewane zwycięstwo. Piłkarze z Kolonii odnieśli tym samym pierwszą wygraną w tym sezonie ligowym, dzięki czemu udało się im wydostać ze strefy zagrożonej spadkiem.
To jednak nie wszystko. Wygrana w Dortmundzie była pierwszą dla popularnych Koziołków na tym terenie od 29 lat! Po raz ostatni FC Koeln pokonało Borussię na jej stadionie w 1991 roku. Historyczny wyczyn.
Mistrzowie remisów
Dziewięć meczów i sześć remisów. Nie ma w Bundeslidze drugiej takiej drużyny jak Eintracht Frankfurt, która tak często dzieliłaby się punktami z rywalami. Podczas minionego weekendu podopieczni Adiego Huttera zremisowali w delegacji z Unionem Berlin, jednak tym razem mogli być umiarkowanie zadowoleni z takiego rozstrzygnięcia.
Kiedy bowiem po zaledwie sześciu minutach spotkania Union prowadził już różnicą dwóch goli, wydawało się, że Eintracht po takich ciosach się nie podniesie. Goście nie tylko jednak odrobili straty, ale również wyszli na prowadzenie, którego jednak finalnie nie zdołali utrzymać. Drużyna z Frankfurtu przegrała w tym sezonie tylko jeden mecz, ale z drugiej strony wygrała zaledwie dwa, a wspomniane sześć remisów wcale nie stanowi dla kibiców Orłów powodu do szczególnej radości.
Lewandowski przełamał strzelecką niemoc (fot. Łukasz Skwiot)
Mainz wychodzi na prostą
Po sześciu kolejnych porażkach piłkarzom z Moguncji udało się w końcu złapać głębszy oddech. Trzy ostatnie kolejki to w ich wykonaniu zwycięstwo i dwa remisy, co pozwoliło się przesunąć ze strefy bezpośrednio zagrożonej spadkiem na miejsce barażowe.
Co więcej, podczas trzech minionych kolejek zawodnikom Mainz udało się strzelić sześć goli, co stanowi ponad 50 procent ich całościowego dorobku bramkowego od początku sezonu. Poprawa jest więc widoczna gołym okiem.
Pracowity jak Gikiewicz
Bramkarz Augbsurga wystąpił we wszystkich dziewięciu meczach od startu kampanii i jak do tej pory udało mu się zachować dwa czyste konta. Rafał Gikiewicz ma jednak z reguły ręce pełne roboty podczas swoich występów, o czym najlepiej świadczą liczby. Od początku rozgrywek Polak obronił już 37 uderzeń na swoją bramkę, co jest na ten moment najlepszym wynikiem w całej Bundeslidze.
Nieco mniej pracy mieli Frederik Ronnow z Armini Bielefeld oraz Kevin Trapp z Eintrachtu Frankfurt.