Moyes na każdym kroku udowadnia, że nie nadaje się do pracy w tak wielkim klubie
Fabiański następcą ter Stegena w Borussii? – KLIKNIJ!Tuż po tym, jak Szkot trafił na Old Trafford, zaproponował pozostanie w sztabie trenerskim wieloletniemu druhowi Fergusona,
Rene Meulensteenowi. Ten nie był zainteresowany, ale tuż przed uprzątnięciem swojej szafki wypowiedział znamienne słowa, których wagę i znaczenie wielu zrozumiało tak naprawdę dopiero w ostatnich dniach. – Do tej pory byłeś kapitanem jachtu, ale teraz przesiadasz się do transatlantyku, którym kieruje się całkiem inaczej – powiedział holenderski trener na pożegnanie z Moyesem. Jak się okazało miał rację i chociaż przez ostatnie miesiące wielokrotnie słyszeliśmy wytarty już nieco slogan „Musimy mu zaufać. Przecież sam Ferguson go namaścił”, to chyba każdy kto w jakikolwiek sposób jest związany z angielskim futbolem, zadaje sobie pytanie, czy nominacja byłego szkoleniowca Evertonu nie była błędem?
Czy możliwe jest to, by Ferguson się pomylił? Czy to właśnie Moyes, a nie
David Belion,
Bebe czy
Massimo Taibi był największą wpadką transferową w karierze legendarnego Szkota? Takie głosy można usłyszeć coraz częściej, ale przecież nie może być inaczej, skoro:
– Manchester United w 21 kolejkach bieżącego sezonu Premier League doznał już pięciu porażek.
– Czerwone Diabły po raz pierwszy od 2001 roku przegrały trzy kolejne spotkania.
– Manchester United przegrał na Old Trafford z West Bromwich Albion po raz pierwszy od 1978 roku.
– Niedługo po klęsce w meczu z The Baggies United przegrali przed własną publicznością z Evertonem. Były zespół Davida Moyesa wygrał na Old Trafford po raz pierwszy od 1992 roku.
– Mało? No to idźmy dalej. Minęło kilka następnych dni, a Czerwone Diabły po raz kolejny okazały się nad wyraz gościnne na własnym boisku. Tym razem, lepsi od United na Old Trafford okazali się piłkarze Newcastle, którym taka sztuka udała się po raz pierwszy o 1972 roku.
– To jednak wciąż nie koniec negatywnych rekordów bitych przez Red Devils za kadencji Moyesa. Jednym z nich jest odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Anglii już na etapie 3. rundy. Pod rządami Fergusona do takiego zdarzenia nigdy nie doszło.
– Wspomniane odpadnięcie United z FA Cup było związane z kolejnym doniosłym wydarzeniem. Po raz pierwszy od 82 lat (czyli daty pierwszego starcia) na Old Trafford triumfowali piłkarze Swansea City.
– Manchester United na półmetku rozgrywek ligowych zdobył 33 gole, czyli najmniej od początku powstania Premier League, a więc 1992 roku.
… i tak dalej, i tak dalej. Kilka kolejnych „osiągnięć” Moyesa na ławce trenerskiej na pewno by się znalazło, ale te które zostały wyżej wymienione, dają już pełen obraz tego, że Szkot sobie nie radzi. Jego drużyna na boisku prezentuje się… no właśnie, jak? Właściwie to nijak. W grze Manchesteru nie widać ani stylu, ani woli walki, ani tej niesamowitej charyzmy, która charakteryzowała zespół za czasów „Fergiego”. Nieoficjalnie mówi się o tym, że starsi piłkarze, którzy pamiętają nie tak odległe przecież tłuste lata, po prostu – mówiąc dość łagodnie – niezbyt poważają Moyesa. Przyzwyczajeni do pewnych schematów, określonego treningu i nieuchronnej kary w postaci „suszarki” za fuszerkę, w nowych realiach nie potrafią się odnaleźć. Nie bez kozery mówi się o tym, że
Robin van Persie i
Nemanja Vidić chcą odejść. Nic w klubie nie zatrzyma także
Wayne’a Rooneya, który przedłużył swój pobyt na Old Trafford tylko i wyłącznie dlatego, że taka była wola Fergusona. Mija także czas
Rio Ferdinanda i
Patrice’a Evry. Obu w kolejnym sezonie w Manchesterze już nie zobaczymy, ale to akurat może wyjść drużynie jedynie na dobre. Niepokojące jest jednak to, że marka United nie jest już dzisiaj magnesem dla piłkarzy. Być może chcieliby oni zagrać z Manchesterze, ale Manchesterze Sir Alexa, nie Moyesa.
Taka a nie inna sytuacja kadrowa, to głównie wina samego Moyesa, ale także Fergusona, który przecież w jednym ze swoich ostatnich wywiadów podczas pracy na Old Trafford wyznał, że zostawia swojemu następcy gotowy zespół, wielkich wojowników wciąż głodnych sukcesów. Czyli jednym słowem – bzdura! Jeśli czujący na plecach oddech swojego wielkiego poprzednika Moyes zasugerował się tymi słowami, to – nie owijając w bawełnę – naprawdę nie ma jaj do prowadzenia tak wielkiego zespołu. Powinien na dzień dobry wprowadzić do szatni swoje rządy i jasno nakreślić warunki. Jeśli tego nie zrobił, a szczerze mówiąc, niewiele na to wskazuje, to nic dziwnego, że przez ponad dekadę nie udało mu się sięgnąć z Evertonem nawet po jedno trofeum (przypomnijmy, że w tym czasie puchary w Anglii zdobywały m.in. Swansea, Portsmouth, Birmingham City, Middlesbrough czy Wigan Athletic).
Jak los czeka Moyesa? W tej chwili strata Manchesteru United do czołowej czwórki nie jest jeszcze duża (pięć punktów) i dopóki drużyna ma szansę na zajęcie miejsca dające grę w Lidze Mistrzów, to żadnych ruchów raczej nie ma się co spodziewać. Na Old Trafford nadal wierzą w nieomylność Fergusona i można śmiało stawiać, że przynajmniej do końca sezonu będziemy tego empirycznie doświadczać. Inną sprawą jest to, że ciężko byłoby mistrzom Anglii znaleźć obecnie klasowego następcę. Taki może się pojawić po finałach Mistrzostw Świata. Ciężko obecnie dzisiaj spekulować nad nazwiskiem następcy Moyesa. Musimy go nadal obserwować i oceniać, a kibicom United… cóż, im poza wiarą nic na razie nie zostaje.