Co czeka Jarosława Niezgodę w MLS?
Jarosław Niezgoda dołączy zapewne do zespołu Drwali, w którym ma być artystą odpowiedzialnym za zdobywanie bramek. W ekipie z Portland musi liczyć się jednak z dużymi oczekiwaniami.
Jak Jarosław Niezgoda odnajdzie się za Atlantykiem? (fot. Portland Timbers)
MARCIN HARASIMOWICZ
LOS ANGELES
W momencie, gdy zamykaliśmy numer, były (prawdopodobnie) napastnik warszawskiej Legii przechodził testy medyczne, a transfer opiewający na sumę około pięciu milionów dolarów znajdował się na ostatniej prostej. Polak w roli najważniejszego gracza ofensywnego zastąpi Argentyńczyka Briana Fernandeza, który – niczym bledsza kopia swojego rodaka, Diego Maradony, z dawnych czasów – strzelał sporo goli, ale miał problem z kokainą, został przyłapany i wyrzucony poza nawias Major League Soccer. W ten sposób w klubie został tylko jeden nominalny napastnik Jeremy Ebobisse, który w ubiegłym sezonie zagrał we wszystkich 34 meczach i strzelił 11 goli (najwięcej w zespole). Problem polega jednak na tym, że z powodu operacji łąkotki, nie zdąży wykurować się na rozpoczęcie nadchodzących rozgrywek. Działacze Timbers musieli więc ruszyć na zakupy.
Jako pierwszy na Providence Park trafił 28-letni nominalny skrzydłowy Yimmi Chara – młodszy brat klubowej legendy Diego Chary, namówiony zresztą przez niego na przeprowadzkę ze słonecznej Brazylii (gdzie występował w Atletico Mineiro) do deszczowego stanu Oregon. – Yimmi jest piłkarzem, którego obserwowaliśmy od dziesięciu lat – mówił generalny menedżer klubu Gavin Wilkinson. Znany ze swojej szybkości 10-krotny reprezentant Kolumbii, uczestnik ostatnich mistrzostw świata, występował również w lidze meksykańskiej. – Yimmi jest fantastycznym piłkarzem, który może grać na różnych pozycjach – skomentował trener Giovanni Savarese. Najprawdopodobniej zagra jednak w ataku obok Niezgody. Kibice Timbers czekają na finalizację transferu Polaka z wielkimi nadziejami. Niektórzy już żartobliwie nadali mu przydomek „Troublemaker” – jednak nie ze względu na trudny charakter, ale nawiązując do nazwiska. Oczekiwania z nim związane są ogromne. „Niezgoda, najlepszy snajper polskiej Ekstraklasy, może dać Timbers jakość potrzebną do zdobycia MLS Cup” – czytamy w lokalnej gazecie. Polak będzie mógł liczyć na roczne zarobki rzędu 750 tysięcy dolarów plus bonusy, co uczyni go jednym z dwóch (obok Chary) najlepiej opłacanych graczy w klubie z Portland.
{zajakwa}
To nie pierwszy polski, a właściwie ekstraklasowy, akcent w zespole Timbers – w latach 2016-18 występował tam znany kibicom Lechii Gdańsk litewski obrońca Vytautas Andruskevicius, obecnie zawodnik Toboła Kustanaj. Gdy rozmawialiśmy z nim w ubiegłym roku, mówił: – Wielu zawodników decyduje się na karierę w MLS ze względu na styl życia. Bo tu się naprawdę świetnie mieszka! Portland jest fantastycznym miastem. Nigdy nie grałem przed większą i bardziej przyjazną publicznością. Na każdym kroku spotykają mnie wyrazy sympatii. To są bez wątpienia najlepsze lata mojego życia. Naprawdę nie zamieniłbym tego klubu i miejsca… Tak właśnie deklarował, po czym… został wymieniony do DC United, a obecnie zarabia na życie w Kazachstanie.
Od niego akurat Niezgoda mógłby się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o nowym miejscu pracy. Jak choćby o przedziwnym rytuale odcinania kawałka drewna przy użyciu piły mechanicznej przez brodatego jegomościa usytuowanego za bramką po każdym golu zdobytym przez piłkarza Timbers. „The Victory Log” (Polano Zwycięstwa) ma swoje korzenie w latach 70-tych, bo wtedy właśnie tradycję zapoczątkował Jim Serril – znany jako „Timber Jim” – zastąpiony później przez „Timber Joey’a”. To jest bez wątpienia jeden z najbardziej unikalnych zwyczajów w świecie zawodowego futbolu. Co ciekawe, odcięte kłody trafiają – niejako: na szczęście – do zdobywców bramek, czyli niewykluczone, że w chłodne wieczory w Oregonie Niezgoda będzie miał czym napalić w kominku – oczywiście, o ile będzie wcześniej skuteczny na boisku.
Timbers nie zapomnieli o przedłużeniu umowy z najważniejszym zawodnikiem w historii klubu – argentyńskim magikiem środka pola Diego Valerim. To bez wątpienia największy ulubieniec publiczności w Portland – legenda oraz idol zarazem, związany z klubem już od siedmiu lat. 33-letni obecnie wychowanek Lanus wcześniej z opinią wielkiego talentu próbował sił na Starym Kontynencie, ale nie przebił się w Porto i Almerii. Trzykrotny reprezentant Argentyny na boiskach Major League Soccer czarował techniką i wizją gry, stając się bezapelacyjnie liderem Timbers. W 2015 roku poprowadził ich do jedynego w historii tytułu mistrzowskiego, strzelając gola w finałowym, zwycięskim meczu z Columbus Crew. Dwa lata później odebrał statuetkę MVP ligi, a w ubiegłym roku ekipa z Portland znów znalazła się w finale – tym razem jednak nie sprostała zespołowi prowadzonemu przez Gerardo Martino – Atlanta United. Valeri nigdy jednak nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Jest w czołówce najlepszych piłkarzy MLS od momentu pojawienia się w tej lidze. W 246 meczach zaliczył 87 goli i 87 asyst – to liczby niewątpliwie zasługujące na uznanie. Teraz zadaniem doświadczonego pomocnika będzie obsługiwanie podaniami Niezgody, który z tej klasy playmakerem jeszcze nie grał.
Na razie Valeri już pomógł Polakowi zarobić więcej pieniędzy, bo zwolnił jedno z trzech miejsc dla tak zwanych „desygnowanych zawodników” (czyli zarabiających powyżej ograniczeń w limicie wynagrodzeń), samemu – po długich negocjacjach i chwilowym impasie – podpisując wieloletnią umowę na innych warunkach.
Dla Timbers sukcesem będzie wyłącznie MLS Cup, a przecież w Atlanta United marzą o tym samym, LAFC po najlepszym bilansie rozgrywek zasadniczych wszech czasów chcą wreszcie potwierdzić swoją wartość w play-offach, a również Galaxy domykający hitowy transfer Chicharito nie powiedzieli ostatniego słowa. Trener Savarese, który wcześniej prowadził słynny nowojorski Cosmos, zdaje sobie sprawę z presji. Poprzedni sezon zakończył się podwójnym rozczarowaniem – Timbers odpadli już na początku play-offów z Real Salt Lake, a na domiar złego tytuł mistrzowski trafił w ręce ich największych rywali, Seattle Sounders. – Musimy wrócić mocniejsi w nadchodzącym sezonie – zapowiadał Savarese. Na papierze Timbers mocniejsi będą, teraz tylko od nich zależy, czy znów znajdą się w ścisłej czołówce Konferencji Zachodniej i popsują plany dwójce wielkich faworytów z Los Angeles. Wtedy „Timber Joey” będzie miał dużo roboty…
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NUMER 3/2020)