Przejdź do treści
Celem powrót do regularnej gry

Polska Ekstraklasa

Celem powrót do regularnej gry

Wiosną praktycznie w ogóle nie grał w Ekstraklasie. Po zakończeniu sezonu zmienił klub i teraz staje się coraz ważniejszą postacią w Zagłębiu Lubin. Cel, jaki sobie postawił, to regularna gra w nowych barwach.



W pełni zaadaptował się pan do nowego zespołu?
– Obóz przygotowawczy był kluczowym momentem, jeśli chodzi o moją aklimatyzację w Zagłębiu – mówi „PN” Tomasz Makowski. Do tej pory zagrałem już w kilku meczach w pełnym wymiarze czasowym. Miałem okazję szybko wskoczyć do składu, ponieważ lekki uraz miał Marko Poletanović, przez co nie mógł pojechać na mecz. Rywalizacja o miejsce w zespole cały czas jednak jest zacięta. Na każdym treningu trzeba sobie zasłużyć, aby zagrać w weekend w spotkaniu ligowym.

Czuje się pan ważnym ogniwem Zagłębia?

– Ciężko powiedzieć. Jestem w Lubinie dopiero kilka miesięcy. Na razie na takie określenie jest moim zdaniem za wcześnie.

Kto jest liderem w szatni Zagłębia?

– Za atmosferę w drużynie odpowiadają głównie doświadczeni zawodnicy, choć ci młodsi również dokładają swoją cegiełkę. Na pewno Arek Woźniak potrafi zrobić atmosferę. Do tego Łukasz Łakomy, a także „Figo”, czyli Filip Starzyński.

W poprzednim sezonie Zagłębie długo walczyło o utrzymanie w lidze. Jakie cele stawiacie sobie w tym roku?

– Na określenie celów przyjdzie jeszcze czas. Najważniejszy jest zawsze każdy kolejny mecz. Z każdego następnego spotkania chcemy wyciągać punkty.

A czy pan postawił sobie jakieś cele indywidualne?

– Moim głównym celem jest powrót do regularnej gry. Ostatnie miesiące to raczej sporadyczne występy. Chciałbym to zmienić.

Czy jest coś w grze Zagłębia, co według pana wymaga szybkiej poprawy bądź korekty?

– Myślę, że po prostu brakuje nam konkretów w postaci stworzonych sytuacji, a co za tym idzie – zdobytych bramek. Wiadomo, że bez goli meczu się nie wygra. Tego potrzebujemy.

Do Lubina przeniósł się pan z Lechii Gdańsk. Czy były na stole jakieś inne oferty?

– Z końcem sezonu wygasał mi kontrakt w Gdańsku, od 30 czerwca byłem wolnym zawodnikiem. Nie doszliśmy do porozumienia w kwestii przedłużenia umowy. Osobiście słyszałem tylko o zainteresowaniu Zagłębia Lubin. To też było miejsce, do którego chciałem trafić, żeby zacząć regularnie grać. O innych ofertach nic mi nie wiadomo.

Jakiś czas temu w kontekście pańskiego transferu wymieniało się kluby zagraniczne, m.in. z Anglii czy Turcji. Faktycznie coś było na rzeczy?

– Konkretów nie było. O żadnej ofercie nic nie słyszałem. Były jakieś zapytania, ale poważnego tematu nie było. Wiem też, że w Turcji dziennikarze działają w taki sposób, że gdy pojawi się jakiś temat, to bardzo to nagłaśniają. W przypadku kierunku tureckiego również żadnej oferty nie widziałem.

Wspomniał pan, że kiedyś były pewne zapytania z zagranicy. Teraz występuje pan w Zagłębiu Lubin. Pojawiła się kiedyś taka myśl, że może przegapił pan swój moment na duży zagraniczny transfer?

– Wolę się skupić na tym, co jest tu i teraz niż rozpamiętywać lub zastanawiać się, gdzie mógłbym grać.

Czym przekonało pana Zagłębie?

– Przychodząc do Lubina, wiedziałem, że Zagłębie chciało mnie w swoim zespole. Dużym atutem była też znajomość sztabu szkoleniowego.

W jakiej kondycji stawił się pan w Lubinie?

– Wiosną w Lechii praktycznie nie grałem, ale starałem się łapać minuty w drugiej drużynie. Wiadomo, że to niższy poziom, mniejsze wymagania motoryczne, ale zawsze chciałem zagrać w weekend jakiś mecz, nawet w rezerwach. Myślę, że dzięki temu, po stawieniu się w Lubinie, nie miałem zbyt dużych braków kondycyjnych.

Wspomniał pan o sporadycznej liczbie występów w Lechii. Rozmawiał pan z trenerem Kaczmarkiem o swojej roli na boisku?

– Było widać, że trener Tomasz Kaczmarek bardziej stawiał na innych zawodników w środku pola. Sam fakt, że przez kilka miesięcy nie byłem w kadrze meczowej najlepiej świadczył o tym, że nie byłem pierwszym wyborem.

W jednej z rozmów przyznał pan, że nie ma żalu do trenera Kaczmarka.

– Każdy trener ma swój pomysł na grę oraz zawodników, których w tym planie widzi. Wyselekcjonowanie piłkarzy to też rola szkoleniowca i część tego zawodu.

Jak ocenia pan pobyt w Gdańsku?

– Bardzo dobrze. W barwach Lechii zacząłem grać w Ekstraklasie. Pierwsze trofeum i pierwszy medal również zdobyłem jako zawodnik Biało-Zielonych. Czas spędzony nad morzem był dla mnie naprawdę udany.

Z trenerem Piotrem Stokowcem pracował pan w Lechii, teraz obaj działacie w Zagłębiu Lubin. Kiedy po raz pierwszy pojawił się temat pańskich przenosin do Lubina?

– Po raz pierwszy usłyszałem o zainteresowaniu Zagłębia zimą, pół roku przed wygaśnięciem mojego kontraktu w Lechii. Wówczas niestety nie udało się wszystkiego dopiąć i zostałem w Gdańsku na wiosnę.

Kilka lat temu zbliżoną drogę przebył Jarosław Kubicki, który podążył za Piotrem Stokowcem w przeciwnym kierunku. Teraz jest on podstawowym piłkarzem Lechii. Wierzy pan, że podobnie może być też w pańskim przypadku?

– Wszystko będzie zależało ode mnie i od tego, jak będę się prezentować na boisku.

Zgadza się pan z takim stwierdzeniem, że Piotr Stokowiec to dobry trener, ale trudny człowiek?

– Ja takich doświadczeń nie miałem. Z trenerem żyję w dobrych relacjach.

Na jaki aspekt gry trener Stokowiec najczęściej zwraca panu uwagę?

– Najważniejsze jest, żeby nie tracić bramek. Trenerowi zawsze bardzo zależało na poukładanej i zorganizowanej defensywie.

Występuje pan w roli defensywnego pomocnika. Ma pan więcej zadań stricte defensywnych czy może pan sobie pozwolić również na jakieś akcje z przodu?

– Zawsze w trakcie spotkania wychodzi tak, że mogę się zapuścić w okolice ofensywy. Mogę podłączyć się do jakiejś akcji czy kontry. Wszystko zależy od tego, jak ułoży się mecz.

Jaki aspekt swojej gry chce pan najbardziej poprawić?

– Myślę, że na pewno muszę zwracać większą uwagę na grę ofensywną. Mam tu na myśli głównie obracanie się z piłką oraz szukanie sobie pozycji do oddania strzału.

Czy jest jakiś zawodnik, na którym się pan wzoruje?

– Zawsze patrzę na środkowych pomocników. Staram się analizować to, jak oni się poruszają, zachowują z piłką.

 

Jakub Kowalikowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024