Przejdź do treści
Całkiem słodki smak srebra

Polska Ekstraklasa

Całkiem słodki smak srebra

Drugi jest pierwszym z przegranych, choć w tym przypadku nie do końca. Wicemistrzostwo Polski nie zaspokaja ambicji poznańskiego Lecha, jednak w obecnym sezonie musi zostać uznane za sukces.
Od kiedy w jedenastce na stałe zagościł Jakub Moder, środek pola stał się wielkim atutem Lecha. Wychowanek Kolejorza świetnie uzupełniał się z doświadczonym Pedro Tibą (foto: M. Figielek/400mm.pl)


Drugie miejsce w tabeli i trzy punkty straty do mistrza – przed sezonem wszyscy przy Bułgarskiej wzięliby w ciemno taki rezultat, choć nikt nie powie tego głośno. Lech ma obowiązek co roku bić się o tytuł, jednak rozgrywki 2019-20 potraktowano w Poznaniu jako okres przejściowy. Przed startem sezonu i już w trakcie jego trwania w stolicy Wielkopolski panowało permanentne tonowanie nastrojów. Obowiązywała retoryka: niczego nie obiecujemy, ale mamy świadomość, że stać nas na całkiem sporo.

Z kilku powodów Kolejorzowi należą się słowa uznania. Po pierwsze: za progres, jaki wykonał w ciągu roku. Zespół przystępował do rozgrywek po katastrofalnym sezonie 2018-19 (52 wywalczone punkty i tylko ósme miejsce w końcowej tabeli). Nastroje wokół klubu były minorowe, jeśli już myślano o awansie do rozgrywek międzynarodowych, to ewentualnie przez Puchar Polski – zajęcie w lidze miejsca na podium wydawało się mało realne. Tymczasem Lech wywalczył srebrny medal, zdobywając aż o 14 punktów więcej niż w poprzednim sezonie.


Po drugie: za styl. Zespół prowadzony przez Dariusza Żurawia nie grał w piłkę efektownie od pierwszej do ostatniej kolejki, miewał słabsze momenty, jednak w przekroju całych rozgrywek robił to najlepiej w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Kolejorz potrafił wygrywać po 4:0 (z Wisłą Płock, Pogonią Szczecin, Wisłą Kraków czy Jagiellonią Białystok), zaliczył też kilka zwycięstw przewagą trzech goli. Skończył z bilansem bramkowym 70:35 – identycznym jak Legia Warszawa. Lech przegrywał najrzadziej w lidze (siedmiokrotnie), nauczył się przynajmniej remisować w meczach, w których nie był w stanie sięgnąć po pełną pulę.

Po trzecie: za stworzenie obiecującej atmosfery. To być może cenniejsze osiągnięcie niż sam medal. W ostatnich miesiącach nastroje wokół Kolejorza uległy diametralnej poprawie. Defetyzm i beznadzieję zastąpiły wiara w sukces oraz przekonanie o słuszności obranego kierunku. Widać to było choćby na obrazkach z szatni po wygranej z Jagiellonią: wszyscy – od prezesa po rezerwowych piłkarzy – mieli uśmiechy na twarzach, a z ich wypowiedzi płynął optymizm. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że w niedzielę Lech cieszył się jakby sięgnął po mistrzostwo; była to raczej szczera radość z dobrze wykonanej roboty ludzi, którzy świetnie czują się w swoim towarzystwie. Pozytywna aura towarzysząca tej drużynie jest z daleka odczuwalna.

Po czwarte: za imponujący finisz. Kolejorz był najlepiej przygotowany do wznowienia rozgrywek po przerwie spowodowanej pandemią. Podczas dogrywania sezonu poznańska drużyna okazała się bezkonkurencyjna: w trakcie jedenastu kolejek wywalczyła 24 punkty. W czasie intensywnego grania Lech doznał tylko jednej porażki – na jego nieszczęście w najważniejszym momencie, gdyż 0:1 z Legią na swoim stadionie w kolejce numer 27 przekreśliło realne szanse na walkę o mistrzostwo. W rundzie finałowej Lech wzbogacił się o 17 punktów na 21 możliwych do zdobycia.

Powierzenie drużyny trenerowi Żurawiowi okazało się trafnym posunięciem. 47-latek wniósł do szatni spokój, którego zespół ewidentnie potrzebował. Szkoleniowiec Lecha jest zewsząd chwalony za odważne stawianie na młodzież. Przy takim potencjale personalnym, jaki zapewnia akademia Kolejorza, samo posyłanie do gry wychowanków prawdę mówiąc nie jest specjalną sztuką. Znalezienie dla młodzieżowców odpowiednich miejsc w drużynie i umiejętne wkomponowanie ich do składu z kilkoma bardziej doświadczonymi piłkarzami to dopiero osiągnięcie. I za nie Żurawiowi należą się oklaski.

W Poznaniu powstała najmocniejsza drużyna od lat. Świadczy o tym fakt, że tacy zawodnicy, jak Pedro Tiba, Dani Ramirez, Kamil Jóźwiak oraz Christian Gytkjaer mogą śmiało konkurować o miano najlepszych na swoich pozycjach w całej Ekstraklasie.

Lech ma za sobą sezon niespodzianek. W lidze osiągnął wynik powyżej oczekiwań, za to w Pucharze Polski zdecydowanie rozczarował.

Konrad Witkowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024