Cała Anglia spogląda na Anfield. Czas na wielki klasyk Premier League
Piłkarze występujący w lidze angielskiej nie mają ani chwili na złapanie głębszego oddechu. Dopiero co w środku tygodnia śledziliśmy ich zmagania w ramach 21. kolejki, a już w weekend czeka nas kolejna porcja emocji. Tych najwięcej powinniśmy doświadczyć na Anfield, gdzie w wielkim klasyku Premier League Liverpool podejmie przed własną publicznością Manchester United.
Czy Wayne Rooney poprowadzi United do wygranej w klasyku ligi angielskiej? (foto: Ł. Skwiot)
Starcie dwóch najbardziej utytułowanych drużyn angielskiego futbolu zawsze wzbudza ogromne emocje. Nawet wtedy, gdy Liverpool i Manchester nie spisują się tak jakby chcieli kibice i zajmują lokaty poza ścisłą czołówką ligi. Taki właśnie mecz zobaczymy w niedzielę, ponieważ oba zespoły mają swoje problemy i trudno dziś oczekiwać, że czeka je walka o najwyższe zaszczyty.
Manchester od wielu tygodni znajduje się w kryzysie. Drużyna Louisa van Gaala miała co prawda przebłyski dobrej gry – tak jak w meczu z Chelsea, jednak bardzo szybko się okazało, że był to tylko wyjątek, który potwierdza regułę. Rzeczywistość jest taka, że Czerwone Diabły wciąż poszukują swojej tożsamości i coraz więcej osób ma wątpliwości, czy zdołają ją odnaleźć pod wodzą holenderskiego trenera.
Pozycja van Gaala wisi na włosku i gdyby jego Manchester doznał na Anfield jakiejś poważnej klęski, to można się spodziewać, władze klubu ugną się pod presją kibiców i pokażą doświadczonemu menedżerowi drzwi. Kto miałby zostać jego ewentualnym następcą? Najczęściej mówi się o Ryana Giggsie, który miałby tymczasowo objąć stery pierwszej drużyny.
Jeśli zaś chodzi o Liverpool, to powoli widać na nim piętno jakie stara się odcisnąć Juergen Klopp. Niemiec dwoi się i troi, staje wręcz na głowie, by poprawić grę The Reds, ale musi się godzić z ograniczeniami. Tymi są dla Liverpoolu liczne kontuzje, które uniemożliwiają Kloppowi wyciśnięcie z drużyny maksimum. Cóż, tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
Jak wynika z analiz lokalnych dziennikarzy, plaga urazów jaka nawiedziła Anfield jest spowodowana właśnie przez… Kloppa. Jeśli ktoś pamięta Borussię Dortmund za czasów sympatycznego szkoleniowca, ten wie, że głównym atutem drużyny było niesamowite wybieganie i pressing stosowany od pierwszej do ostatniej minuty. Niemiec chciał przenieść swoją filozofię na grunt angielski, jednak natrafił na ścianę, ponieważ jego zawodnicy nie byli fizycznie gotowi na wymagania swojego trenera.
Pomimo tych wszystkich problemów, Liverpool prezentuje się więcej niż przyzwoicie i można chyba zaryzykować stwierdzenie, że w meczu z United będzie nieznacznym faworytem.
Warto przypomnieć, że obie drużyny stoczyły w środku tygodnia heroiczne boje. Manchester United zremisował z Newcastle United (3:3), a dokładnie takim samym rezultatem zakończyło się starcie Liverpoolu z Arsenalem. Jeśli więc miał to być przedsmak tego, co zobaczymy w niedzielne popołudnie, to warto rezerwować czas przed telewizorem.
Co nas czeka w niedzielę, poza wielkim szlagierem na Anfield? O utrzymanie pozycji lidera powalczy Arsenal, który stanie przed bardzo trudnym zadaniem. Kanonierzy zmierzą się bowiem w delegacji ze Stoke, a jak wiadomo, The Potters na własnym boisku są w stanie napsuć krwi każdemu rywalowi. Dokończenie 22. kolejki Premier League:
Niedziela, 17 grudnia
Liverpool FC – Manchester United (15:05) Typ PN.pl: 1 Stoke City – Arsenal FC (17:15) Typ PN.pl: X