Przejdź do treści
Bunt, tawerna i strzał śmierci

Ligi w Europie Świat

Bunt, tawerna i strzał śmierci

Plan powołania do życia Superligi i zburzenia dotychczasowego ładu w klubowej piłce mógł okazać się przełomowym momentem w dziejach dyscypliny. Idea balu dla bogatych – przynajmniej na razie – upadła, ale nie byłoby to ani pierwsze, ani ostatnie wydarzenie, które wprowadziłoby futbol na nowe tory.

GRZEGORZ GARBACIK


O żadnych zmianach, tych które już nastąpiły i tych, które dopiero przed nami, dziś byśmy w ogóle nie rozmawiali, gdyby ponad wiek temu w Tawernie Wolnomularzy w angielskim Blackheath nie spotkało się dwunastu mężczyzn i nie ustalili oni zasad, na jakich powinna się toczyć rywalizacja na zielonych murawach.

BAROWE POCZĄTKI

Byli to szefowie ówczesnych klubów piłkarskich, którzy postanowili sformalizować pewne reguły, a na ich czele stał Ebenezer Cobb Morley. Panowie spotkali się przy piwie, nie mając pojęcia, że oto kładą podwaliny pod dyscyplinę, która ponad wiek później będzie najważniejszą i najbardziej dochodową na świecie.

Podczas spotkania w Blackheath, które odbyło się w 1863 roku, ukuto 14 podstawowych zasad piłkarskich. Co oczywiste, z biegiem lat przechodziły one różnorakie zmiany i modyfikacje. Futbol ewoluował i jeszcze przed końcem XIX wieku to samo stało się z ustaleniami jakich Cobb Morley dokonał z innymi ojcami założycielami przy barowym stole. Dzisiaj może się to wydawać czymś zupełnie oczywistym, ale u zarania futbolu bramki miały tylko słupki, co zmieniło się w 1875 roku. Dwa lata wcześniej wprowadzono możliwość wykonywania rzutów rożnych, a trzy lata później uznano, że sędziowie powinni zacząć używać na boisku gwizdków. Cel? Większa słyszalność ich werdyktów w chaosie, który z reguły panował podczas walki 22 mężczyzn biegających za piłką.

Warto w tym miejscu dodać, że nie wszyscy przedstawiciele klubów zdecydowali się na złożenie podpisów pod pierwszym regulaminem. Jeden z nich się wyłamał, a jego decyzja stała się fundamentem powstania… federacji rugby. Wszystko z kolei przez znajdujący się w szkicu przepisów zapis o tym, że kopanie rywali poniżej kolan nie będzie karane.

Z DUCHEM CZASU

Niektóre ze wspomnianych czternastu punktów – po mniejszym lub większym retuszu – obowiązują do dzisiaj. Kilka innowacji, które wprowadzono na dystansie wieku, można jednak śmiało określić mianem rewolucyjnych, które bardzo mocno wpłynęły na kształt całej dyscypliny. Na przełomie XIX i XX wieku ustalono jak wykonywać rzuty karne, które pierwotnie nazywano „strzałami śmierci”. Piłkarze mogli uderzać na początku z dowolnego miejsca z linii pola karnego, ale dopiero po upływie dwunastu lat od wprowadzenia tej zasady ustalono, że piłkę powinno się kopać z jednego, wyznaczonego z góry punktu.

Na kolejne wielkie reformy trzeba było czekać już zdecydowanie dłużej, ale jak już zostały wprowadzone, to pozostały z futbolem na stałe. Tak było m.in. ze zgodą na możliwość zmieniania zawodników w trakcie meczów, co nastąpiło dopiero w 1958 roku. Do tego czasu, nawet jeśli ktoś doznał na boisku kontuzji, to miał dwie opcje do wyboru – pozostać na murawie lub zejść i tym samym osłabić swój zespół. Urazu można było z kolei doznać na wiele sposobów, np. zostając sfaulowanym przez rywala. Ten w przypadku nawet najbardziej brutalnego zagrania nie musiał się jednak o nic obawiać i taki stan rzeczy utrzymywał się do 1970 roku, kiedy to zaczął obowiązywać przepis o żółtych i czerwonych kartach, który w takiej samej formie przetrwał do czasów obecnych.

Czas płynął, świat się stale zmieniał i na początku lat 90. minionego stulecia zadbano także o mocno archaiczną już zasadę spalonego. Od 1990 roku uznano, że zawodnik atakujący nie będzie na nieprzepisowej pozycji, nawet jeśli znajdzie się na równi z ostatnim rywalem przed bramkarzem.

PIŁKA W RAMACH

Żeby finalnie można było rozmawiać o jakichkolwiek zmianach i reformach, futbol musiał najpierw zostać ujęty w jakieś formalne ramy, czyli w tym przypadku organizacje. To właśnie one stawały się platformami, gdzie dyskutowano o kształcie piłki nożnej, jej uatrakcyjnieniu czy też unowocześnieniu. Globalną areną takich rozmów była i nadal jest Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, czyli popularna FIFA, którą powołano do życia w maju 1904 roku przez przedstawicieli takich państw jak Francja, Niemcy, Belgia, Holandia, Szwecja, Dania, Szwajcaria oraz Realu Madryt.

Od tej pory, wraz ze stopniowym przyłączaniem do federacji kolejnych członków, FIFA przejmowała coraz większą kontrolę nad tym co działo się w światowej piłce i to właśnie za jej pośrednictwem zatwierdzano zmiany, czy też formowano wielkie międzynarodowe imprezy. Co ciekawe, na początku postanowiono pominąć w rozdaniu Angielską Federację Piłkarską (FA), która istniała na długo przed tym, zanim ktokolwiek wpadł na pomysł utworzenia globalnego kierownictwa. Na Wyspie futbol ujęto w konkretnych ramach już w 1863 roku i nie można było się dziwić, że to właśnie Londyn chciał mieć w FIFA wiodąca rolę. Anglicy, Szkoci, Irlandczycy i Walijczycy zwlekali jednak z wydaniem stosownych opinii na temat przystąpienia do nowego tworu i dlatego pozostałe kraje ustaliły w końcu, że nie będą czekać i godzić się na to, by to Synowie Albionu dyktowali warunki reszcie.

Powołanie do życia FIFA pociągnęło za sobą cały szereg konsekwencji i w pewien sposób narzuciło dyscyplinie formalny kształt, który w wielu aspektach się nie zmienił, i to nie tylko pod względem zasad samej gry. Zrzeszone federacje musiały składać się na swoją „matkę”, piłkarze otrzymali zakaz gry dla różnych państw, a skoro futbol zaczął przekraczać granice, to zaistniała konieczność uznania partnerów z innych krajów. Co więcej, tego typu zawody zostały objęte wyłączną kuratelą FIFA, która zapewniła sobie na tej płaszczyźnie monopol, którego nie oddała do dnia dzisiejszego.

PRZEŁOMY

Zmiany i nowości dla jednych są inspiracją i popychają ich do działania, jednak dla innych są czymś, czego należy się obawiać. Tak było z mistrzostwami świata, które planowano rozegrać już w 1905 roku. Jak się jednak okazało, zainteresowanie tym projektem było tak małe, że do centrali nie wpłynęły żadne zgłoszenia. Udało się dopiero 25 lat później i tak oto w 1930 roku zapoczątkowana została tradycja rozgrywania turnieju, podczas którego spotykają się najlepsi z najlepszych, by powalczyć o palmę pierwszeństwa.

Pierwszy mundial wygrali Urugwajczycy, a ich triumf stał się siłą napędzającą dla innych, by w przyszłości znaleźć się na ich miejscu. Pismo nosem poczuli również stojący na czele FIFA, którzy byli zadowoleni nie tylko z rozgłosu i poziomu gry na mistrzostwach świata, ale również – a może głównie z tego – ile na tym udało się zarobić. To właśnie wtedy zapadła decyzja, że o miano najlepszych, piłkarze będą walczyć co cztery lata. Co ważne, musiało minąć aż 80 lat, by po Europie, Azji i obu Amerykach, prawa do organizacji mundialu otrzymała Afryka.

Przełomowa dla rozwoju piłki jaką dziś znamy była – choć zabrzmi to co najmniej złowieszczo – śmierć. Tragedie na Heysel w 1985 i Hillsborough w 1989 roku, w których łącznie zginęło 135 osób, a 1366 kolejnych zostało rannych, sprawiły, że model konsumpcji futbolu, który znaliśmy do tej pory musiał przejść do lamusa. Kwestie bezpieczeństwa na trybunach rozpisano na nowo, stadiony przeszły gruntowne modernizacje, a kto został w tyle, ten musiał się liczyć z tym, że na własny rachunek wypisuje się z poważnego grania.

Te zdarzenia, w połączeniu z powodowaną społecznymi względami falą agresji i chuligaństwa, sprawiły, że futbol doszedł w końcu do ściany. Do momentu, kiedy musiał wyjść do szerszej publiczności i stać się dobrze opakowanym produktem. To z kolei doprowadziło do dwóch przełomowych decyzji. Jedna z nich została podjęta przez Anglików, którzy w 1992 roku pożegnali się ze starą First Division i wszystkimi demonami jej towarzyszącymi. Kluby założycielskie podjęły decyzję o jej opuszczeniu i powołaniu spółki FA Premier League, która w naturalny sposób zajęła miejsce poprzedniczki. Analogie do zamieszania, którego byliśmy świadkami przy okazji Superligi nasuwają się same…

Wszystko z kolei za sprawą trzech dżentelmenów, którzy stali w tamtym okresie na czele klubów z elity: Davida Deina z Arsenalu, Irvinga Scholara z Tottenhamu i Martina Edwardsa z Manchesteru United, którzy chcieli wprowadzić do krajowej piłki taki sam powiew świeżości, profesjonalizm i opakowanie sportu jakie widzieli podczas swojej wizyty za Atlantykiem. Czy się udało? Wyniki finansowe, status ligi uważanej za najlepszą na świecie i astronomiczne kontrakty reklamowe mówią same za siebie.

W tym samym roku doszło do zmiany na szerszym, bo europejskim polu. Puchar Klubowych Mistrzów Europy zmienił szyld i kroczył dalej dumnie jako Champions League. Tak jak Premier League, był to już produkt dużo bardziej luksusowy, dostosowany do potrzeb nowej telewizji oraz nowego widza. Jak bardzo te nowe rozgrywki zadomowiły się w świadomości mas najlepiej świadczy komentarz sir Alexa Fergusona. – Podczas mojej kadencji w Manchesterze graliśmy w czterech finałach Ligi Mistrzów. To zawsze były wyjątkowe wieczory – powiedział. I ta ekskluzywność, okraszona piłką na wysokim poziomie, a także hymnem, który dla wielu jest milszy od muzyki Beethovena, sprawiły, że Liga Mistrzów przestała być tylko i wyłącznie rozgrywkami sportowymi. Bardzo szybko awansowała do rangi kulturowego fenomenu i wydaje się, że w tej materii nic się do dzisiaj nie zmieniło, choćby nie wiadomo jak niektórzy zaklinali rzeczywistość.

Ostatnia wymierna zmiana w piłce to VAR, który wciąż jest ułomny, tak bardzo jak ludzie go obsługujący, ale jego wprowadzenie zyskało status rewolucji. Od tego momentu minęło raptem kilka lat i dziś już po prostu trudno sobie wyobrazić, by sędziowie nie wspomagali się powtórkami, nawet jeśli czasem sami mają dość poważny kłopot, by je odpowiednio ocenić. Tak samo zapewne byłoby z Superligą, której temat powstania wróci w przyszłości niczym bumerang. Czy jednak byłaby to zmiana, która faktycznie wniosłaby do piłki coś nowego i świeżego? Czy to po prostu zwykły skok na kasę dość nieporadnie ukrywany pod płaszczykiem ratowania bankrutujących wartości? 


TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 18/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024