Przejdź do treści
Bułgarska już nie jest twierdzą

Polska Ekstraklasa

Bułgarska już nie jest twierdzą

Lech Poznań w ubiegłym tygodniu pewnie pokonał Piasta Gliwice przed własną publicznością, jednak nie zmienia to faktu, że generalnie na swoim stadionie spisuje się kiepsko. Dotychczas w sezonie 2019/20 Kolejorz lepiej punktuje w meczach wyjazdowych.

Lech na swoim stadionie nie spisuje się tak dobrze, jak w poprzednich sezonach. 11 punktów w ośmiu domowych meczach to jeden z gorszych wyników w lidze (fot. Maciej Figielek/ 400mm.pl)

W spotkaniach domowych Lech jest tylko odrobinę lepszy niż walcząca o utrzymanie Korona Kielce, a słabszy choćby od beniaminka Rakowa Częstochowa, który nawet nie gra na swoim stadionie. 11 punktów zgromadzonych w ośmiu meczach to dopiero 12. wynik w lidze, lepszy tylko od wspomnianej Korony, Wisły Kraków, Łódzkiego Klubu Sportowego oraz Arki Gdynia. Ubiegłotygodniowe zwycięstwo reperuje tę niekorzystną statystykę, która gdyby nie wygrana z Piastem, byłaby fatalna.

W trwającym sezonie przed własną publicznością Kolejorz zdobywa średnio 1,4 punktu na spotkanie. Tak słabo – a nawet jeszcze gorzej – na swoim stadionie Lech spisywał się ostatnio cztery lata temu, gdy w analogicznym momencie rozgrywek miał w dorobku zaledwie dziewięć punktów w ośmiu meczach (średnia 1,1 punktu na spotkanie). Za to w następnych sezonach obiekt przy ulicy Bułgarskiej faktycznie był trudną do zdobycia twierdzą. W rozgrywkach 2016/17 średnia punktów u siebie po 16 kolejkach ligowych wynosiła 1,9 na mecz, w 2017/18 – 2,1 (żadnej porażki w siedmiu potyczkach), zaś w sezonie 2018/19 – równe dwa.

Ubiegłe lata przyzwyczaiły do tego, że stadion w Poznaniu stanowił bastion, w obrębie którego gospodarzy bardzo trudno było zranić. Sytuacja zmieniła się diametralnie: dzisiaj drużyny przyjeżdżające do stolicy Wielkopolski nie muszą już prosić o najniższy wymiar kary, a Lech w meczach u siebie nie jest w ciemno uznawany za faworyta. Kończy się listopad, a zespół prowadzony przez trenera Dariusza Żurawia zdążył już przyjąć trzy bolesne ciosy na oczach własnej publiczności – w sierpniu 1:3 ze Śląskiem Wrocław, we wrześniu 1:2 z Cracovią, a w październiku 1:2 z Zagłębiem Lubin.

– Nie jestem w stanie wyjaśnić, skąd brała się nasza słabsza postawa na swoim stadionie. W spotkaniu z Piastem było jednak widać, że przy Bułgarskiej potrafimy być mocni. Mam nadzieję, że ten mecz okaże się przełamaniem i w dalszej części sezonu będziemy znacznie skuteczniej punktować przed własną publicznością – mówi Tymoteusz Puchacz.

Co ciekawe, jeśli już Lech zwycięża u siebie, to zdecydowanie i efektownie: po 4:0 z Wisłą Płock oraz Wisłą Kraków, a także 3:0 z Piastem.

Nieznacznie lepiej, bo tylko o punkt, ale jednak lepiej poznańska drużyna radzi sobie w delegacjach. W ośmiu spotkaniach po trzy razy wygrała i zremisowała, a także doznała dwóch porażek (trzeba oddać, że na trudnych terenach – w Gdańsku oraz Warszawie). Jeśli chodzi o dorobek w meczach wyjazdowych jest trzecią siłą w lidze (razem ze Śląskiem Wrocław), ustępując tylko Pogoni Szczecin i Legii.

W żadnym spotkaniu na wyjeździe Kolejorz nie był w stanie pierwszy strzelić gola i nie oddać przewagi już ani na moment. Potrafił za to odzyskiwać stracone prowadzenie – dokładnie według takiego scenariusza przebiegały mecze w Łodzi, Bełchatowie oraz Zabrzu. To pokazuje, że Lech na stadionach rywali nie umie kontrolować zawodów od pierwszej do ostatniej minuty (w przeciwieństwie do niektórych meczów domowych), za to ma na tyle charakteru, by po słabszym fragmencie spotkania wrócić do gry o pełną pulę.

W piątkowy wieczór drużyna trenera Żurawia zostanie przetestowana pod co najmniej dwoma aspektami. Po pierwsze, mecz w Płocku pokaże, czy Lech faktycznie wie, na czym polega gra na wyjazdach (Wisła nie przegrała u siebie od 4 sierpnia). Po drugie, okaże się, czy zwycięstwo z Piastem nie było tylko chwilowym uniesieniem.

Konrad Witkowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024