Przejdź do treści
Brzęczek, Boniek i Machiavelli

Polska Reprezentacja Polski

Brzęczek, Boniek i Machiavelli

Zbigniewie Bońku, gdyż wywinął numer, którego nikt się po nim nie spodziewał, aczkolwiek wszyscy sugerowali, że powinien go wykonać. W świątecznej „PN” artysta estradowy i literat Paweł Sołtys vel Pablopavo powiedział o Jerzym Brzęczku, wyrażając chyba opinię większości polskich kibiców: „Dawno powinien odejść. W ogóle nie powinien zostać selekcjonerem.”. A o Zbigniewie Bońku: „Prezes Boniek słucha wyłącznie jednej osoby, którą jest prezes Boniek.”. To bardzo przenikliwe stwierdzenie. Wedle tej teorii tym razem Boniek z jakiegoś powodu podpowiedział Bońkowi, że Brzęczka trzeba wywalić i zaraz za tym poszła odpowiednia decyzja.



Jednak mogło też być inaczej, całe działanie Bońka w temacie selekcjonerskim mogło nosić cechy makiawelizmu. A w każdym razie bardzo chciałbym, żeby tak było, bo wtedy okazałoby się, iż na czele PZPN przez ostatnie osiem lat stał jednak człowiek mający jakiś długofalowy plan – lepszy, gorszy, ale plan. Swoją koncepcję opieram na księciu wśród komunałów, czyli stwierdzeniu, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, a ze zwolnieniem Brzęczka w sumie nie wiadomo, to chodzi o pieniądze. Niektórzy dopowiadają, że może też w takim razie chodzić o kobiety albo gorzałę, ale w tym kierunku wycieczek urządzać nie będę.

Zatem gdyby Boniek czytał Machiavellego, a był skrzętnym gospodarzem, który nie lubi wywalać kasy w błoto, to zrobiłby dokładnie tak, jak zrobił. Czyli na eliminacje ME 2020, których mając w składzie Roberta Lewandowskiego nie dało się, wobec poszerzenia listy uczestników, nie przebrnąć, zatrudniłby trenera taniego – jakiś przecież musi być – i nijakiego, który misję wykona bez zbędnego hałasu i za grosze. A dopiero w obliczu finałów, podczas których oczekuje się w Polsce od zespołu narodowego stawiania czoła także potęgom kontynentalnego futbolu, ściągnąłby kogoś z doświadczeniem bogatszym niż Raków Częstochowa i Wisła Płock, o horyzontach pozwalających ogarnąć opracowanie skutecznej, a innej niż autobus w polu karnym, taktyki na mecz z Hiszpanią, ale i oczywiście znacznie droższego. W sumie oszczędność znaczna, wystarczy przemnożyć przez trzydzieści, bo tyle miesięcy pracował Brzęczek, różnicę w pensji jego i jego następcy. Można było przeznaczyć konkretną kasę na szkolenie młodzieży (tu ikonka uśmiechniętej buźki z przymrużonym okiem)!

A przecież w istocie rzeczy to nawet lepiej, że nowy selekcjoner obejmie zespół kilka miesięcy przed Euro, a nie na półtora roku. W tym drugim przypadku nikogo nie zaskoczyłby swoją strategią. Tak zaś zaskoczyć może. Niech ktoś zapyta Luisa Enrique, czy wolałby mieć przed sobą mecz z Polską zgraną, ale rozpoznaną, czy improwizującą, ale zagadkową – z pewnością wybierze odpowiedź A.

Niezależnie od tego, czemu stało się to, co się stało, ma to sens. Nowy selekcjoner jest trochę saperem, który nie bardzo może pomylić się ze składem i taktyką, ale też i nie ma do wyboru tysiąca opcji. Przecież nie wyciągnie nagle z kapelusza skrzydłowych europejskiej klasy, bo zwyczajnie takowych nie mamy, więc nie będziemy „przez nich” grać. Musi tylko zachwycić podopiecznych, a zaskoczyć przeciwnika, jednym, dwoma detalami, no i natchnąć nasze Orły wiarą w to, że się da.

Rozmarzyłem się. Nawet jednak jeśli moja makiawelistyczna koncepcja nie ma niczego wspólnego z rzeczywistością, to w każdym razie prezes Boniek nie mógłby niczego lepszego zrobić, niż właśnie nią tłumaczyć swoje postępowanie, bo żadnego sensowniejszego (przepraszam za samochwalstwo) konceptu nie da się stworzyć.

LESZEK ORŁOWSKI

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 4/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024