Bonucci w defensywie ofensywnego Milanu
Jak w tragedii antycznej, konflikt był nierozwiązywalny. Nieugięty Massimiliano Allegri wygrał, niezwyciężony Leonardo Bonucci poległ, by zmartwychwstać w Milanie.
Bohater jednego z najgłośniejszych transferów tego lata (fot. Imago Sportfotodienst Reuters Forum)
TOMASZ LIPIŃSKI
Mało kto zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, która zaistniała w lutym w jednokierunkowym meczu ligowym Juventusu z Palermo. Ot, piłkarz się zapomniał i w dobrej wierze kazał trenerowi zrobić zmianę, na co ten odpowiedział słowną agresją. Wprawdzie przesadną do skali wykroczenia, ale wydawało się, że to tylko pożar, jakich wiele wybucha w każdej drużynie, więc łatwy do ugaszenia i bez poważnych konsekwencji. Tu jednak nie chodziło o coś, co nagle się pojawiło i szybko znikło, tylko o to, że cały czas: przed i po się tliło i w każdej chwili groziło wybuchem.
(…)
Najdroższy, ale za tani
Za 42 miliony euro został najdroższym włoskim obrońcą w historii. Pobił 15-letni rekord należący do Alessandro Nesty. Niby najdroższy, ale przecież wcale nie taki drogi. Kluby z Premier League za obrońców o połowę słabszych płacą o połowę więcej lub nawet drugie tyle. Gdyby zgodził się na Chelsea lub Manchester City, na tyle być może zostałby wyceniony, ale ze względów rodzinnych wolał pozostać w ojczyźnie. Milan skorzystał z okazji.
Czy zdobył najlepszego obrońcę świata? I tak, i nie. Gdyby kandydaturę Bonucciego rozpatrywać według starych kryteriów, przepadłaby z kretesem na wstępnej selekcji. Są przecież od niego agresywniejsi, twardsi i bardziej nieprzyjemni dla napastników, skoczniejsi i silniejsi. Na szczęście stare bezpowrotnie minęło i gra w obronie nie polega tylko na skutecznym i bezpardonowym przeszkadzaniu. Tak jak współczesny bramkarz musi używać nóg, tak obrońca – nie tylko umieć je podstawiać. A zatem Bonucci to najlepszy obrońca świata z piłką przy nodze. Z przeglądem pola, precyzyjnym podaniem, bardzo dobrym strzałem z dystansu. Lepszy w tych elementach od większości pomocników, w poczet których zaliczał się do 16 roku życia. W poprzednim sezonie średnio wykonał, i to w czasach ostrej cenzury Allegriego, 8,6 dalekich podań w meczu. Tylko jeden zawodnik w ligach europejskich przekroczył granicę ośmiu. To Javier Mascherano z Barcelony.
To wraz z Bonuccim Juventus stracił bezpowrotnie. Ostał się z czterema środkowymi obrońcami: Andreą Barzaglim, Medhim Benatią, Giorgio Chiellinim i Daniele Ruganim, który na odejściu Leo powinien zyskać najbardziej, co akurat cieszy. Żaden z nich nie przypomina go stylem gry i nie znaczy tak dużo w fazie konstruowania akcji. Przyjście piątego w osobie Kostasa Manolasa lub Stefana de Vrija niewiele zmieni. Najłatwiej w Holendrze znaleźć skłonności do kreatywnego myślenia, ale od Włocha dzielą go lata nauki.
Allegri będzie więc musiał przegrupować siły (i prawdopodobnie to go kręci). Inaczej spojrzeć na drugą linię i tu szukać nowej, zaskakującej broni. Za to defensywę na stałe oprzeć na czteroosobowym fundamencie i spuścić kurtynę na Conte’owy system 1-3-5-2, bo bez Bonucciego to już nie przejdzie.
Kto wie, czy nie ciekawsze jest jednak odwrócenie pytania, bo niewykluczone, że to nie Juventus straci więcej bez Bonucciego, ale Bonucci bez Buffona, Barzaglego i Chielliniego. Za odpowiedzią na te pytania prawdopodobnie ukrywa się prawda o tytule mistrzowskim w najbliższym sezonie.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (30/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”