Przejdź do treści
Bońka zastąpiłbym Bońkiem

Polska Reprezentacja Polski

Bońka zastąpiłbym Bońkiem

230 milionów złotych to tegoroczny budżet Polskiego Związku Piłki Nożnej. Około 80 milionów pochodzi z umów sponsorskich zawartych przez federację i nie zmieni się to aż do mundialu w 2022 roku w Katarze. Jakie kwoty ze związkowej kasy trafiają do piłki młodzieżowej? Ile będą kosztowały przygotowania do mistrzostw świata i pobyt reprezentacji Polski w Rosji? Po co naszej piłce organizacja mundialu do lat 20? Wreszcie, czy Maciej Sawicki widzi siebie w roli przyszłego prezesa związku?


ROZMAWIALI MICHAŁ CZECHOWICZ, PRZEMYSŁAW PAWLAK

Wydarzeniem ostatnich dni na Twitterze było pojawienie się na nim Zdzisława Kręciny. Zaczął go pan obserwować?
Oczywiście. Podobnie jak obserwuję wiele innych osób ze struktur sportowych. To w pewnym sensie też część mojej pracy – mówi Sawicki

Na początku pana pracy w PZPN trudno było zmierzyć się z legendą Kręciny? Wiadomo, jaką postacią jest pana poprzednik na stanowisku sekretarza generalnego.
Pan Zdzisław miał swój styl, ja mam własny. Pracowałem w szeroko rozumianym biznesie. Do pewnych tematów podchodzę zupełnie inaczej, inaczej pojmuję kwestię przywództwa i komunikowania się z ludźmi. Wprowadziliśmy też zupełnie inną kulturę organizacji pracy. Wiele komórek PZPN zostało przekształconych, powstały nowe departamenty. Pracownicy dostali większą swobodę działania, wzięli też na siebie większą odpowiedzialność. Bo nie może być tak, że w gabinecie sekretarza generalnego bądź prezesa podejmowane są wszystkie decyzje. Tak się po prostu nie da pracować. Przyzwyczailiśmy ludzi do takich standardów. Dobrze to funkcjonuje. 

Czyli zrobił pan wszystko odwrotnie, niż robił wcześniej Kręcina.
To nie tak. Nie znam bliżej pana Zdzisława. Raczej tylko na zasadzie: dzień dobry, co słychać. Niemniej jednak na bazie obserwacji możemy stwierdzić, że mamy kompletnie inne style działania. Można by było się pastwić nad tym, co było kiedyś, ale to nie ma najmniejszego sensu. Skupiam się tylko nad tym, co przed nami.

Jak w związku odczytujecie pojawianie się w mediach społecznościowych Kręciny? Polityka? Zaczyn do przejęcia władzy w PZPN za ponad dwa lata, kiedy skończy się druga kadencja Zbigniewa Bońka?
Na Twittera patrzę często z przymrużeniem oka. Oczywiście, jest to fajna, bo bezpośrednia i szybka, forma komunikacji z ludźmi. Tyle że na koniec nie Twitter, ale określeni ludzie decydują o tym, kto zostanie prezesem PZPN. Zresztą, to ostatnia rzecz, która mnie interesuje. Mamy w związku masę projektów, które musimy skutecznie przeprowadzić. Do tego dochodzi mundial w Rosji i mistrzostwa świata do lat 20 za rok w Polsce. Tym się zajmuję. Spekulacje na temat pana Kręciny są bezsensowne. Rozumiem, że za 2,5 roku będą wybory w związku, że ten kalendarz zaczyna już budzić u niektórych pewne emocje. Nam to jednak nie spędza snu z powiek. Od pierwszego dnia w związku staramy się reformować polską piłkę bez większego oglądania się na szeroko rozumianą politykę. Ten i poprzedni zarząd dokonał wielu historycznych rzeczy, jak na przykład ostatnia decyzja dotycząca zdjęcia opłat od klubów do Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej przy rejestrowaniu zawodników do lat 19. 

Nawiasem mówiąc, jest szansa, że również kluby Ekstraklasy, pierwszej czy drugiej ligi będą mniej płacić do WZPN choćby przy transferach zawodników?
Federacja obniżyła swoją prowizję z 3 do 1,5 procent już kilka lat temu. Natomiast jeśli chodzi o WZPN, nie jest to w tej chwili możliwe, bo gros ich budżetów jest uzależnione od tych wpływów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jeśli dany klub sprzedaje zawodnika za 2 miliony euro, niewielka procentowo część tej kwoty trafia do odpowiedniego WZPN z intencją przeznaczenia jej na dalszy rozwój piłki amatorskiej w regionie.

Kto pana zdaniem powinien przejąć schedę po Bońku?
Zbigniew Boniek! Najlepiej byłoby, gdyby obecny prezes mógł po 2020 roku pracować dalej. Jest liderem środowiska, twarzą nowej odsłony w polskim futbolu, która zaczęła powstawać ponad pięć lat temu. Być może jednak z przyczyn formalnych będzie to niemożliwe. Dlatego jeśli nie pan Boniek, na pewno osoba z nim związana. Warto również, żeby obecny prezes w polskiej piłce pozostał. 

Jeśli będzie chciał nadal zasiadać w Komitecie Wykonawczym UEFA, zostać będzie musiał. Warunkiem obecności w tym gremium jest pełnienie ważnej funkcji w krajowej federacji, kadencja w PZPN mija Bońkowi w 2020, a w Komitecie Wykonawczym w 2021 roku…
Z punktu widzenia formalnego wygląda to następująco – aby być częścią tego gremium, trzeba w krajowej federacji pełnić funkcję prezesa, wiceprezesa bądź sekretarza generalnego. Zresztą, nie jest to najistotniejsze. Wciąż w dzisiejszych realiach Zbigniew Boniek dla polskiej piłki jest postacią wręcz niezbędną. Pewnie dobrze poradzi sobie bez działalności w naszym futbolu, ale czy nasz futbol dobrze poradzi sobie bez niego – o tym nie jestem przekonany. 

Sawicki zastanawia się nad posadą szefa PZPN?
Sawicki nie jest w ogóle tym zainteresowany. 

A to niby dlaczego?
Bo dobrze odnajduję się w codziennym zarządzaniu pracą federacji, to jest rola sekretarza generalnego. Pracuję jak dyrektor zarządzający w każdej innej dużej organizacji biznesowej i sprawia mi to przyjemność. Jedną z wielu rzeczy, ale bardzo ważną, która się zmieniła, odkąd pojawiłem się w PZPN, jest fakt, że w biurze sekretarza generalnego nie ma miejsca na robienie swojej polityki. 

List, który trafił do klubów Ekstraklasy, podpisany przez wiceprezesa PZPN Marka Koźmińskiego i pana, w którym skrytykowaliście system ESA 37 wybrany przez kluby na kolejne sezony, to przypadkiem nie polityka?
Bez przesady! Zero polityki! Patrzymy na rozwój piłki nożnej w dłuższej perspektywie niż dziś czy jutro. Nie spoglądamy na cele doraźne. Jestem zwolennikiem Ekstraklasy osiemnastozespołowej, rozgrywania trzydziestu czterech kolejek, prostego systemu mecz i rewanż. Ciągnięcie ESA 37 przez tak długi okres nie sprzyja rozwojowi piłki nożnej w naszym kraju, promowaniu młodych Polaków w składach. Jeśli kogoś podłączymy do respiratora, będziemy stymulować jego funkcje życiowe, na krótką metę może to zdać egzamin. I w ESA ten system przez jakiś czas zadziałał. Ale na dłuższym dystansie wytrzymają tylko mocne fundamenty, a tych niestety w systemie ESA 37 nie widzę.

Przy osiemnastu zespołach jakość piłkarska ligi jeszcze by spadła, a już i tak leży nisko.
A niby dlaczego? To jest tylko gdybanie. Powiększenie Ekstraklasy pomogłoby polskim klubom w promowaniu i szkoleniu młodych zawodników. Bo nie trzeba gonić non stop, tabela nie jest dzielona, jest więcej czasu w sezonie na pracę z młodzieżą. Poza tym, jeśli chcemy zmniejszać finansową różnicę między naszą ligą a zagranicznymi, jedyną drogą są transfery. Nie oszukujmy się, Ekstraklasa nie ma szans na dostanie o tyle więcej pieniędzy z praw telewizyjnych czy marketingowych, aby zmniejszać przepaść finansową z czołowymi ligami europejskimi. Dlatego jedynym sposobem na zmniejszenie dystansu jest dobrze szkolić, a potem za coraz większe kwoty sprzedawać piłkarzy. A dobrze szkolić jest zgodne z interesem reprezentacji, czyli też PZPN. 

W liście krytykujecie terminarz Ekstraklasy w przyszłym sezonie. Co wam się nie podoba?
Terminarz jest konsekwencją liczby kolejek. Liga zakończy grę przed zimową przerwą tuż przed Wigilią, a wznowi już 8 lutego. Nie sprzyja to choćby frekwencji na stadionach, murawom, ale przede wszystkim nie są brane pod uwagę aspekty sportowe. Nie ma czasu na trening i odpowiednie przygotowanie się do sezonu. Trenerzy skupiają się na prowadzeniu drużyn w myśl hasła „tu i teraz”, stawiają na bardziej doświadczonych piłkarzy, w większości z zagranicy. W dłuższym okresie jest to kompletnie niekorzystne dla klubów.

Kształt terminarza Ekstraklasy był omówiony na spotkaniu, w którym udział wzięli Zbigniew Boniek i Łukasz Wachowski ze strony PZPN oraz Marcin Animucki z Marcinem Stefańskim ze strony Ekstraklasy SA. Skąd więc w ogóle ten list?
Nie jest tak, że wysyłamy sobie pisma niezgodne z linią zarządu PZPN. 

Czyli to, że prezes Boniek nie podpisał się pod listem, nie oznacza, iż on tak nie uważa, mimo że na wspomnianym spotkaniu ustalono coś innego?
Proszę zapytać pana Bońka. Pismo dotyczyło głównie aspektów sportowych, więc podpisał je w imieniu związku wiceprezes do spraw szkoleniowych – Marek Koźmiński.

I jak ostatecznie kluby zareagowały na wasz list?
Liga zagra w systemie ESA 37, nad czym ubolewam… Jeszcze raz jednak podkreślę, list nie miał nic wspólnego z uprawianiem polityki. Zwłaszcza że współpraca PZPN z ligową spółką od pewnego czasu układa się poprawnie. 

Kilka miesięcy temu, po odejściu Dariusza Marca, padało pana nazwisko w spekulacjach na temat wyboru nowego prezesa Ekstraklasy SA…
Słyszałem. Powiem wprost: kompletnie mnie to nie interesowało, a formalnego zapytania nigdy nie było. Na stanowisku sekretarza generalnego PZPN można oddziaływać na całą polską piłkę, a nie tylko najwyższą klasę rozgrywkową. Przejścia do spółki Ekstraklasa nie traktowałem w kategoriach wyzwania zawodowego. 

Ale właśnie tam mógłby pan skuteczniej powalczyć o ligę osiemnastozespołową.
Kluby decydują o tym, jak chcą grać. Co prawda na końcu regulamin rozgrywek musi zatwierdzić zarząd PZPN, niemniej zazwyczaj decyzja jest zgodna z otrzymanymi z Ekstraklasy rekomendacjami. 

Zostanie pan w związku, gdy prezesem nie będzie już Boniek? Krążą plotki, że wybiera się pan do FIFA lub UEFA.
To zależy, kto przejmie tę funkcję. Jeśli będzie to osoba mająca podobne spojrzenie na futbol i sposób w nim funkcjonowania, jak najbardziej tak. Przeprowadziliśmy wiele zmian w polskiej piłce, które już mają i będą mieć pozytywny wpływ na poziom organizacyjno-sportowy. Docelowo mają być podwaliną pod trwałe przyszłe sukcesy reprezentacji Polski, takie jak awans co dwa lata na turnieje finałowe mistrzostw świata czy Europy. Chciałbym to kontynuować. Ale żeby tak zostało, muszę pracować z ludźmi, którzy chcą ze mną pracować i dla których również ja chcę pracować. Natomiast co do plotek, w UEFA jestem członkiem National Team Competition Committe, ważnej komisji dotyczącej rozgrywek pomiędzy drużynami narodowymi. To moje dodatkowe obowiązki jako sekretarza generalnego. I niech tak na razie zostanie. 

Obecny wiceprezes PZPN Koźmiński jest taką osobą? Mówi się, że ma ambicje w kierunku przejęcia fotela prezesa.
Za wcześnie na te spekulacje, zostało ponad dwa lata do kolejnych wyborów. Zobaczymy, kto będzie faktycznie kandydował. 

A Cezary Kulesza? Ponoć posiada podobne ambicje do Koźmińskiego.
Naprawdę nie chcę bawić się w politykę, a w szczególności komentować jakiekolwiek plotki.

To może odniesie się pan do innej kwestii. Nie brakuje głosów, że PZPN zatrudnia za dużo osób, a miał przecież zatrudniać mniej niż za czasów poprzedniego prezesa Grzegorza Laty.
Aby zobrazować sytuację – na koniec 2011 roku budżet związku wynosił około 90 milionów złotych, a tegoroczny to blisko 230 milionów. Budżet wzrósł blisko 2,5-krotnie, a to oznacza, że inwestujemy w piłkę i działamy na zdecydowanie większą skalę. Potrzebujemy więc dodatkowych zasobów ludzkich, co jest zrozumiałe. Tak było na przykład do nowego projektu mobilnych akademii, który właśnie wdrażamy i gdzie dodatkowo zatrudniliśmy 32 trenerów w całej Polsce, po dwóch w każdym województwie. Najważniejsze jest to, że procent wydatków na administrację w stosunku do przychodów związku jest zachowany.

Prezes Boniek nadal zastanawia się nad kontynuacją projektu Pro Junior System w Ekstraklasie?
Możliwe, że premie dla klubów Ekstraklasy przesunie się na przykład na trzecią ligę, żeby jeszcze bardziej stymulować szanse rozwoju dla młodych polskich piłkarzy.

Od przyszłego sezonu?
Trwa właśnie dyskusja na ten temat. Na pewno widzimy bardzo duże przełożenie się systemu na to, co dzieje się w pierwszej i drugiej lidze, na kształt kadr zespołów i występy w meczach o stawkę młodych polskich piłkarzy. 

Dla klubów z niższych lig pieniądze z Pro Junior System mogą być istotną częścią budżetu, gra o zwycięstwo w PJS bywa głównym celem. W przypadku klubów Ekstraklasy nie można tego powiedzieć.
Wprowadzenie PJS przekłada się na większą liczbę występów na boisku dla młodych polskich piłkarzy, a to skutkuje nabraniem przez nich nieocenionego doświadczenia w piłce seniorskiej. W niższych ligach system funkcjonuje bardzo dobrze. W Ekstraklasie niekoniecznie, cele klubów są po prostu inne.

Jakie są wydatki PZPN na piłkę młodzieżową?
W sumie w piłkę amatorską, młodzieżową, szkolenie zainwestujemy w 2018 roku około 80-90 milionów złotych. 

A ile będzie kosztował PZPN udział reprezentacji Adama Nawałki w mistrzostwach świata w Rosji?
Ponad 10 milionów złotych. W tej kwocie zamyka się tylko operacja mundial i przygotowania: zorganizowanie dwóch zgrupowań w kraju, bazy pobytowej w Soczi, przelotów, funkcjonowanie sztabu, organizacja obserwacji… To wszystko sporo kosztuje. Tyle że na pierwszej reprezentacji Polski jadącej na finały mistrzostw świata nikt w PZPN oszczędzać nie zamierza. 

Te 10 milionów złotych zawiera już premie, które piłkarze otrzymają za konkretne wyniki na mundialu?
Nie, tu wszystko jest uzależnione od wyniku na mistrzostwach. Umowa z zawodnikami wygląda tak, że otrzymają określoną część pieniędzy, którą uda się ugrać na mundialu, bo FIFA przecież płaci za konkretne wyniki. Za awans otrzymaliśmy 8 milionów dolarów, te pieniądze zostały już zagospodarowane. Reszta jest do podniesienia z boiska. Benefity zaczynają się od wyjścia z grupy.

Awans reprezentacji Polski na mundial dał związkowi silniejszą pozycję w negocjacjach ze sponsorami. Zaczął pan pracę w PZPN, zarządzając kryzysem między innymi po kontrowersyjnie odebranym rebrandingu związku i słynnej aferze z orzełkiem. W 2016 roku osiągnęliście 167 milionów przychodu z umów sponsorskich, reklamowych i telewizyjnych. Dziś mówi się, że roczne wpływy z samych tylko umów sponsorskich to około 80 milionów złotych.
Zaczęliśmy od powrotu kontroli i przywrócenia praw wyłącznych do PZPN, a nie przez zewnętrzny podmiot. Zastaliśmy sytuację, w której dysponowała nimi zewnętrzna agencja, a my nie mieliśmy do końca wpływu na to, co się dzieje. Musieliśmy to odwrócić, doprowadzić do momentu, kiedy to my decydujemy, my podpisujemy umowę, my dostajemy pieniądze, a nie przechodzą one przez pośrednika. Kontrolujemy cały proces, wszystko jest zależne tylko od nas. Agencja doradza nam i dba o realizację świadczeń zawartych w umowach. Po drugie, odbudowaliśmy wizerunek związku. Po Euro 2012, wielkim święcie futbolu rozgrywanym w Polsce, badania CBOS wskazywały, że aż 3/4 respondentów ocenia wizerunek PZPN źle. Szał wokół Euro nie zadziałał. Ale dzięki osobie prezesa Bońka otrzymaliśmy od kibiców kredyt zaufania. Pokazywaliśmy naszą pracę, kierunek, w którym zmierzamy. Podkreślaliśmy, jak bardzo zmieniliśmy się na poziomie zarządczym, jak bardzo zaangażowaliśmy się w rozwój piłki nożnej w Polsce. Efekt spotęgowały wyniki sportowe reprezentacji. Badania z 2016 roku pokazały więc odwrotny wynik: 3/4 ankietowanych oceniło wizerunek i zarządzanie związkiem dobrze lub bardzo dobrze. W cztery lata to niespotykane dane! Raport został omówiony przez socjologów, którzy nie potrafili wytłumaczyć fenomenu tego, ile można zrobić w tak krótkim czasie.

Bierze pan udział w negocjacjach wszystkich umów sponsorskich i telewizyjnych?
Pamiętajmy, że PZPN jest samofinansującym się związkiem sportowym. Tak więc abyśmy mogli corocznie więcej inwestować w piłkę nożną w Polsce, musimy na to sami zarobić. W grę wchodzą tutaj istotne kwoty naszego budżetu, dlatego też wspólnie z prezesem Bońkiem jesteśmy zaangażowani w te procesy. Jak widać, umiemy to robić bardzo skutecznie.

Jak bardzo wzrosły przychody PZPN z tytułu umów sponsorskich po awansie Polaków na mistrzostwa? Część kontraktów została przedłużona, inne renegocjowane. Prezes STS Mateusz Juroszek powiedział na naszych łamach, że teraz musi płacić cztery razy więcej.
STS przeszedł z pakietu oficjalnego partnera na sponsora reprezentacji Polski, obecnie wspiera też reprezentację kobiet i drużynę do lat 21. W porównaniu do 2012 roku możemy przyjąć jako wzór czterokrotną podwyżkę pakietów. Wszystkie nowe umowy są długoterminowe. Podpisujemy kontrakty do końca 2022 roku, kiedy w grudniu zostanie rozegrany mundial w Katarze.

W sumie jaka to kwota do związku?
Nie mogę podać konkretnych liczb. W perspektywie czterech lat kwoty idą już w setki milionów złotych. Jesteśmy zabezpieczeni finansowo na najbliższe 4,5 roku.
Zapowiadana fuzja Orlenu z Lotosem może być zagrożeniem dla umowy PZPN z Lotosem, który uchodzi za największy tego typu kontrakt w historii polskiego sportu?
Nie ma takiej możliwości. Wiemy, jakie podpisujemy umowy. Jedyne, co może się zmienić, to logo sponsora. Ale to już nie nasza decyzja. W każdym razie interes związku jest w pełni zabezpieczony. 

Nie dochodzicie do ściany? Obecnie nie ma wielu podmiotów na rynku, które stać na wejście we współpracę z PZPN.
Rzeczywiście obecne umowy to duży sukces finansowy, ale jest cały czas potencjał do wzrostu. Zwłaszcza że staramy się budować dla sponsorów coraz większą wartość tego, co dostają. Pamiętajmy, że nasi partnerzy patrzą na to, jaki dostają ekwiwalent mediowy w zamian. Jesteśmy na rynku postrzegani jako produkt premium. Fakt, że nasi partnerzy podpisują z nami kolejne umowy, jest najlepszym dowodem na, że współpraca z PZPN, mimo że nie jest tania, opłaca się.

Silna pozycja niektórych reprezentantów, szczególnie Roberta Lewandowskiego, jest konkurencją na rynku reklamowym dla PZPN?
W ogóle. Wręcz przeciwnie, uzupełniamy się bardzo dobrze. Grupa docelowa i sens inwestowania w piłkarza a reprezentację są inne. Wspieranie drużyny narodowej to bycie mecenasem futbolu w Polsce. Dbamy o piłkarzy, dlatego w naszej kadencji nie ma tarć na linii zawodnicy – związek w realizacji umów, do których dochodziło w przeszłości. Przy dogadywaniu zobowiązań wobec sponsorów zawsze szanowaliśmy interes reprezentantów, szukając rozwiązań otwierających im możliwości podpisywania kontraktów indywidualnych. Wypracowaliśmy równowagę. Zawodnicy z kadry Adama Nawałki, jak i sam trener zyskują na rynku reklamowym bardzo dużo na tym, iż są częścią drużyny narodowej, czyli najważniejszej drużyny wszystkich Polaków. Widać to po liczbie indywidualnych kampanii, w których biorą udział.

Rozgrywki Pucharu Polski to też już produkt premium?
Zwiększyliśmy wartość praw telewizyjnych rozgrywek sześciokrotnie. Obecne kwoty uzyskiwane z tych praw, patrząc na warunki rynkowe, są bardzo przyzwoite. Pozyskaliśmy też grono sponsorów pucharu. Dzięki temu urosły premie dla klubów, które zwiększyliśmy ponad dwukrotnie. Nie mam wątpliwości, że finał na Stadionie Narodowym jest dla naszych kibiców tym, czym finał FA Cup w Anglii na Wembley czy finał Pucharu Niemiec na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Doszliśmy do momentu, w którym stadion w Warszawie wypełniłby się po brzegi kibicami, nawet gdyby w finale nie wystąpiła Legia. 

Rozgrywki dalej jednak nie mają partnera tytularnego. 2-3 miliony złotych, o których się mówi w tym kontekście, to za dużo dla potencjalnych partnerów?
Czasem lepiej poczekać na właściwą stawkę i właściwego partnera. Zależy nam na długofalowej współpracy, a nie jednorazowym, krótkim kontrakcie.

Ile do zarobienia mają kluby w Pucharze Polski?
Około 3,5 miliona złotych, w tym milion, za sam finał, dla zwycięzcy. Oczywiście, w drodze do finału można zarobić jeszcze dodatkowe pieniądze. Mało tego, wprowadziliśmy też premie dla zwycięzców rozgrywek regionalnych, wynoszące 20 tysięcy złotych. Dla małych klubów to naprawdę spora kwota. 

W przyszłym sezonie nie będzie już rewanżów w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Polski. Może to w jakiś sposób zachwiać ekspozycją rozgrywek w telewizji, a co za tym idzie, utrudnić rozmowy z ewentualnymi partnerami?
Przede wszystkim jest to ukłon w stronę klubów z Ekstraklasy, jako że potencjalny zwycięzca z tej klasy rozgrywek rozegra jeden mecz mniej. Szukaliśmy też zmian mogących wpłynąć na atrakcyjność rozgrywek. Brak rewanżów będzie promował wagę i atrakcyjność meczów w ćwierćfinałach i półfinałach Pucharu Polski. O ekspozycję telewizyjną też nie ma obawy, nadal w sezonie zobaczymy co najmniej 23 mecze na żywo. 

Kiedy dowiemy się, czy mundial do lat 20 odbędzie się na sześciu czy dwunastu polskich stadionach?
W najbliższym miesiącu. 

Co przemawia za dwunastoma stadionami? Popularyzacja piłki? A może za takim rozwiązaniem stoją też argumenty biznesowe?
Chodzi tylko i wyłącznie o popularyzację piłki nożnej w Polsce, promocję kraju, miast, aktywizację środowisk lokalnych. Gra na sześciu stadionach to też ograniczenia. Jeden mecz na tym samym obiekcie zaczynałby się o 17.00, a drugi o 20.00. Co w takim układzie z szatniami dla zawodników? Co z kibicami przychodzącymi na dany mecz? Co z murawą, mamy inny klimat niż w Indiach czy Korei Południowej, gdzie turniej odbył się ostatnio? Mundial do lat 20 jest bardzo prestiżową imprezą, chcemy ją zorganizować perfekcyjnie, jak inne zawody, które do tej pory przeprowadzaliśmy. Nawet jeśli dwanaście stadionów to dla nas dużo więcej pracy. 

Czyli PZPN nie liczy, że zarobi na organizacji młodzieżowych mistrzostw świata?
Wiadomo, że na takim turnieju pośrednio czy bezpośrednio zarabia się pieniądze. Pewne rzeczy wynikają z rachunku ekonomicznego: koszty, przychody, zysk, który przecież jest potem reinwestowany w polską piłkę. Tak było po Euro U-21, kiedy kilka milionów złotych nadwyżki z turnieju mogliśmy przeznaczyć na piłkę amatorską. Warto jednak też pamiętać o kwestiach niepoliczalnych, jak rozwój turystyki, promocja miejsc, także federacji. Jeśli spojrzymy na PZPN w obecnej dekadzie, w latach 2010-20 żaden inny związek nie otrzymał możliwości organizacji tak wielu imprez piłkarskich. Najpierw Euro 2012 wspólnie z Ukrainą, następnie finał Ligi Europy na Stadionie Narodowym w 2015, Euro U-21 w zeszłym roku, za chwilę mundial U-20, a jeszcze staramy się, aby finał Ligi Europy odbył się w 2020 roku na stadionie w Gdańsku. Żadna federacja na świecie nie miała tyle prestiżowych imprez w tak krótkim czasie.

O prawo organizacji młodzieżowego mundialu Polska rywalizowała z Indiami, które były ponoć skłonne sprawić, że FIFA zarobi na turnieju, a nie do niego dołoży, jak to będzie w naszym wypadku. Co więc zadecydowało, że turniej odbędzie się w Polsce?
To, jak jest odbierana nasza federacja na świecie i jakie jest zainteresowanie piłką nożną w naszym kraju. Bardzo pomogła nam wzorowa organizacja Euro U-21, w trakcie którego zapełnienie stadionów wyniosło 86 procent. Do tego infrastruktura, dla profesjonalnego futbolu jedna z najlepszych w Europie. Wreszcie, jesteśmy krajem z długimi piłkarskimi tradycjami, a warto przy tym pamiętać, że w przyszłym roku PZPN będzie obchodził setną rocznicę powstania. 

Długo trwał proces przygotowywania aplikacji?
Gdy tylko pojawiła się informacja o możliwości ubiegania się o organizację turnieju, od razu braliśmy to pod uwagę. Wtedy, bardzo po cichu, bo o tym nikt nie wiedział, z panem Bońkiem zdecydowaliśmy, że bierzemy udział w wyścigu i zaczęliśmy przygotowania do formalnego złożenia wniosku i zdobycia poparcia dla naszej aplikacji. Tu prezes odegrał kluczową rolę.

Jacek Magiera dostałby pracę w PZPN, gdyby związek nie starał się o mistrzostwa świata do lat 20?
Mam przyjemność znać Jacka od ponad 20 lat. Spotkałem się z nim, kiedy byłem młodym zawodnikiem Legii Warszawa. Poznałem Jacka od strony mentalnej, osobowościowej, ale również wiedziałem, jak patrzy na życie. Będąc trenerem, udowodnił potencjał, talent, ambicje, ma wielkie doświadczenie w prowadzeniu młodych piłkarzy i ma doświadczenie z piłką seniorską, czyli brutalną rzeczywistością, odpowiadaniem za wynik co trzy dni i to w takim klubie jak Legia. W PZPN otrzymał wiele ważnych obowiązków. Nawet gdyby Polska nie uzyskała prawa organizacji MŚ U-20, zostałby dobrze zagospodarowany. W każdym razie, rozmawiając z Jackiem, mieliśmy z tyłu głowy, że walczymy o mundial i że jest idealnym kandydatem na stanowisko trenera drużyny narodowej do lat 20.

To był jeden z punktów waszego porozumienia?
Bardziej dżentelmeńska umowa. W umowie o pracę nie miał wpisanej ewentualnej funkcji trenera reprezentacji do lat 20.

Trener Magiera przedstawił już w związku plan przygotowań do mistrzostw?
Tak, na zarządzie 19 kwietnia Jacek odkrył karty. Opowiedział, jak sobie wyobraża formowanie drużyny, proces wyboru zawodników na odpowiednie pozycje, przedstawił plan przygotowań. Ma rozpisanych na detale wszystkich kandydatów do gry w kadrze U-20. Choć wiadomo, że ten element będzie ewoluować. Krótko mówiąc – pełen profesjonalizm.

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024