Przejdź do treści
Bolesna porażka pucharowicza

Polska Ekstraklasa

Bolesna porażka pucharowicza

Piłkarze Wisły Płock postawili znacznie trudniejsze warunki niż gracze Akademiji Pandew. Nafciarze w niezłym stylu pokonali Lechię Gdańsk.





W pierwszych 45 minutach Lechia miała wszystko, żeby zdobyć bramkę, stworzyć sobie przewagę nad Wisłą i bezpiecznie dowieźć ją do przerwy. Biało-Zieloni od początku spotkania dobrze się prezentowali, potrafili zagrozić bramce gospodarzy, lecz brakowało odpowiedniego wykończenia. Gra gdańszczan mogła się podobać, brakowało tylko kropki nad „i” w postaci gola. Ostatecznie wyszło jednak na to, że Lechia grała, a Wisła wyszła na prowadzenie. Tuz przed przerwą Dusana Kuciaka pokonał Łukasz Sekulski. 31-letni napastnik ruszył z piłką na połowie gości i uderzył po ziemi. Strzał nie wydawał się nadzwyczaj silny, ale przechytrzył jednak słowackiego golkipera, który musnął tylko piłkę ręką. Przy bramce dla Nafciarzy nie popisała się także defensywa Biało-Zielonych. Najpierw pojedynek przegrał Rafał Pietrzak, a potem nikt nie doskoczył do niepilnowanego Sekulskiego, który miał zdecydowanie zbyt dużo miejsca.

W przerwie meczu Michał Nalepa zapowiadał, że Lechia zrobi wszystko, aby stworzyć sobie kolejne sytuacje i zacząć strzelanie. Słowa obrońcy gości nie miały jednak zbyt wiele wspólnego z grą jego zespołu po zmianie stron. W poczynania Lechistów wkradła się niedokładność. Gdańszczanie nie byli w stanie kreować sobie tylu okazji i z taką łatwością jak w pierwszej połowie. Zdecydowanie bliżej trafienia byli piłkarze z Płocka.

Jeśli można wyobrazić sobie lepszą sytuację niż stuprocentową, to taką zmarnował w 66. minucie Kristian Vallo. Dusan Kuciak po strzale jednego z Nafciarzy wypluł piłkę przed siebie, a zadaniem obrońcy płocczan było tylko (i aż) skierowanie futbolówki z kilku metrów do pustej bramki. 24-latek jednak skiksował i posłał ją ponad poprzeczkę.

Wydawało się, że Wisła kilka minut potem i tak podwyższy prowadzenie, ale gol strzelony przez Łukasza Sekulskiego nie został uznany. Gdyby arbiter dał zielone światło, byłaby to naprawdę ładna bramka napastnika płocczan, gdyż trafił dokładnie w dziurę między nogami Kuciaka. Słowaka „uratował” jednak spalony.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Na niecały kwadrans przed końcem meczu gola strzelił Davo. Hiszpan świetnie przymierzył z rogu pola karnego, wykorzystując podanie od Marko Kolara. Chorwat przez kilka sekund tańczył z piłką w okolicach szesnastki gdańszczan, ale żaden z obrońców Lechii nie był w stanie odebrać mu piłki.

Na tym nie skończyło się płockie strzelanie w tym meczu. W doliczonym czasie gry wynik spotkania ustalił Dawid Kocyła. Nafciarze wykorzystali luki w obronie Lechii i po raz trzeci trafili do ich bramki.

Nafciarze w dzisiejszym starciu bezlitośnie wykorzystywali błędy gdańskiej defensywy. Choć brzmi to niecodziennie, trzybramkowa przewaga to i tak niski wymiar kary, jaki gospodarze mogli zaserwować Biało-Zielonym. Tomasz Kaczmarek musi szybko znaleźć antidotum na nieszczelną obronę, bo wielkimi krokami zbliża się dwumecz z Rapidem Wiedeń w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Jeśli w pojedynku z austriacką ekipą rywale będą mieli tyle miejsca, ile dzisiaj gdańszczanie zostawili zawodnikom Wisły, europejska przygoda Lechistów skończy się bardzo szybko.

jkow, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024