Błędne koło biało-czerwonych
Reprezentacja Polski przegrała piąty z siedmiu meczów otwarcia na wielkich turniejach w XXI wieku. Do listy pogromców biało-czerwonych od poniedziałku dołączyła Słowacja. Orły zawaliły turniej już po pierwszym spotkaniu, wydawało się, że jesteśmy pozbawieni już jakichkolwiek złudzeń, ale trzy dni po klęsce w Sankt Petersburgu nadzieja zaczyna powoli odżywać…
W XXI wieku jeszcze ani razu nie wygraliśmy meczu o wszystko. Mało tego, w trwającym stuleciu ani razu nie wygraliśmy spotkania numer dwa na wielkiej imprezie! Dlaczego więc mielibyśmy się przełamać w sobotę? Przecież to nie ma nic wspólnego z logiką. Gramy z podrażnioną remisem w pierwszym spotkaniu Hiszpanią, która prawdopodobnie ustanowi nowy rekord posiadania piłki w historii mistrzostw Europy. Jesteśmy totalnie rozbici po poniedziałkowej klęsce ze Słowacją, choć piłkarze na konferencjach prasowych jak mantrę powtarzają, że wyciągnęli wnioski i
W poniedziałek i wtorek było poczucie wstydu, zażenowania, doświadczenia kompromitacji. Wczoraj jednak nadzieje zaczęły powoli odżywać. Powtarza się scenariusz, który miał już miejsce na mundialach 2002, 2006 i 2018, czy na Euro 2008 i 2012, że jednak forma w końcu nadejdzie i biało-czerwoni odpalą, że ta drużyna potrzebuje meczu, w którym scali się na dobre, na wzór zwycięstwa z Portugalią Leo Beenhakkera, czy triumfu nad Niemcami za kadencji Adama Nawałki.
Szukamy na siłę argumentów, że jednak cud w Sewilli może się wydarzyć. Błędne koło znowu się powtarza. Takie same złudzenia mieliśmy po porażkach z Koreą Południową, Ekwadorem, Niemcami, Senegalem i remisie z Grecją. Orły jednak ani razu nie zmazały plamy po meczu otwarcia.
Trudno oczekiwać, aby po pięciu dniach Paulo Sousa spowodował, że będziemy bardziej kreatywni w drugiej linii, a obrona po raz pierwszy za jego kadencji zagra bezbłędnie, szczególnie pod względem indywidualnym. Że Kamil Jóźwiak nagle nauczy się bronić, a Piotr Zieliński zacznie grać jak w Napoli i pociągnie drużynę w ofensywie.
Czego zatem można się spodziewać? Może drużyna odżyje fizycznie, złapie świeżości i zacznie trochę szybciej biegać? Może w końcu uda się załatać dziury w obronie i utrzymać najwyższy poziom koncentracji, aby uniknąć błędów indywidualnych? Nadzieja zaczyna się tlić, żar z godziny na godzinę jest coraz cieplejszy i pewnie w sobotni wieczór po raz kolejny damy się nabrać… A może jednak w końcu uda się wygrać mecz o wszystko? Hiszpania sięgnęła po mistrzostwo świata w 2010 roku, mimo że pierwsze spotkanie przegrała ze Szwajcarią. Ups, znowu argument na siłę…
pgol, PilkaNozna.pl