Black Saturday w Częstochowie
Spotkanie Rakowa Częstochowa z Zagłębiem Lubin trwało trzy godziny. Nietypowa sytuacja nie przeszkodziła gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa.
Papszun może być zadowolony. (fot. Łukasz Krajewski/400mm.pl)
Powodem zamieszania była awaria oświetlenia. Po 20 bezbramkowych minutach lampy zgasły, a piłkarze zeszli do szatni. Zasilanie wysiadło. Zasilanie zastępcze też. Zawodnicy wrócili na boisko dopiero po upływie godziny. Potem wszystko odbyło się zgodnie z planem. Przynajmniej, jeśli chodzi o gospodarzy.
W 28. minucie objęli oni prowadzenie. Ben Lederman posłał wspaniałe podanie prostopadłe, na końcu którego znalazł się Vladislavs Gutkovskis. Łotysz stanął oko w oko z Dominikiem Hładunem, którego przechytrzył.
Chwilę po przerwie zrobiło się 2:0. Giannis Papanikolaou zagrał z własnej połowy pod pole karne Zagłębia, a Ivi Lopez przyjął, zwiódł rywala i trafił do siatki.
Hiszpan zakończył występ z dubletem, wszak w 78. minucie znów pokonał Hładuna. Tym razem po asyście Gutkovskisa. Ivi mógł mieć hat-tricka, ale przeszkodził mu VAR, który wykazał spalonego.
Wynik ustalił Marko Poletanović, który nie pomylił się z rzutu karnego.
Raków Częstochowa odniósł przekonujące zwycięstwo, dzięki któremu zajmuje czwarte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Zagłębie Lubin jest trzynaste.
sar, PiłkaNożna.pl