Bjelica: Nie wiem, dlaczego zostałem wyrzucony na trybuny
Starcie
Śląska z Lechem pełne było podtekstów. Piątkowy mecz we
Wrocławiu zapowiadał się na bardzo emocjonujący i faktycznie taki
był, ale bardziej na trenerskich ławkach niż na murawie.
Foto: Łukasz Skwiot
Śląsk
zdominował Lecha, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo 2:0.
Goście z Poznania prezentowali się korzystnie tylko na początku
spotkania: pięć minut dobrej gry to jednak za mało, aby myśleć o
jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Tym bardziej we Wrocławiu, gdzie
gospodarze nie przegrali już od prawie pięciu miesięcy.
W
ten chłodny, piątkowy wieczór we Wrocławiu gorąco było w
okolicach ławek rezerwowych. Jeszcze przed przerwą prowadzący mecz
arbiter Paweł Gil wyrzucił na trybuny Nenada Bjelicę. Dlaczego
sędzia podjął taką decyzję?
–
Nie wiem, ja nie dałem arbitrowi powodów, żeby wyrzucił mnie z
ławki – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Lecha. – Nie
dyskutowałem z sędziami, tylko z asystentem trenera Śląska. Nie
rozumiem, dlaczego akurat mi kazano iść na trybuny – dodał
Chorwat.
Wyrzucenie
Bjelicy na trybuny może oznaczać, że również kolejny mecz
(mecze?) trener Kolejorza będzie musiał spędzić w innym miejscu
niż zwykle. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że chorwacki
szkoleniowiec zostanie ukarany dłuższym zawieszeniem. A przecież w
następnej kolejce Lotto Ekstraklasy Lech podejmie Legię Warszawa w
ligowym klasyku.
–
Moja ewentualna nieobecność na ławce nie będzie kłopotem. Już
raz siedziałem na trybunach podczas meczu i go wygraliśmy, także
nie stanowi to dla mnie problemu – oznajmił Nenad Bjelica.
Trener
poznańskiego zespołu miał na myśli marcowy mecz w Gdyni, w którym
Lech zwyciężył 4:1 z Arką.
Konrad
Witkowski