Przejdź do treści
Biało-czerwone pożegnanie z mundialem

Polska Reprezentacja Polski

Biało-czerwone pożegnanie z mundialem

Czas na biało-czerwone pożegnanie z Rosją. Polscy piłkarze zmierzą się w Wołgogradzie z Japończykami i będzie to już ich ostatni występ podczas mundialu. Czy podopiecznym Adama Nawałki uda się zmyć plamę po dwóch kompletnie nieudanych meczach? Czy sprawią kibicom choć odrobinę radości?

Nasza reprezentacja żegna się z mistrzostwami świata (fot. Łukasz Skwiot)


Nie ma co ukrywać, nie tak wyobrażaliśmy sobie występ naszej drużyny podczas mistrzostw świata? I wcale nie chodzi o to, że oczekiwania wobec reprezentacji były zawyżone, bo wcale tak nie było. Na palcach jednej, może dwóch dłoni można policzyć tych wszystkich niepoprawnych optymistów, którzy głosili tezy pod tytułem „mamy ekipę na medal” itp., ale jeśli ktoś interesuje się futbolem na poważnie, a nie jedynie podczas dyskusji z kolegami przy piwie, ten dobrze wiedział, że mierzenie tak wysoko było związane z ryzykiem ośmieszenia się jako osoby, która ma coś ciekawego do powiedzenia o piłce nożnej.

Mieliśmy jednak prawo – wszyscy – kibice i dziennikarze, by oczekiwać od naszych piłkarzy przyzwoitego występu, walki i gry na poziomie, do którego ci nas przyzwyczaili podczas dwóch wygranych kampanii eliminacyjnych i występu na Euro 2016. To wcale nie było tak dużo, zważywszy na to, że do naszej grupy nie trafiła żadna z wielkich światowych potęg, w starciu z którą od razu bylibyśmy stawiani na przegranej pozycji. Nic z tych rzeczy. Oczekiwaliśmy absolutnego minimum, bo za coś takiego można uznać walkę do ostatnich sekund w każdym meczu. Gdyby wypadkową tej postawy był awans do 1/8 finału – świetnie, to by oznaczało, że plan został wykonany.

Niestety, nasi piłkarze i trenerzy nie stanęli na wysokości zadania, właściwie pod żadnym względem, a genezy tej klęski można szukać wiele miesięcy przed turniejem. To właśnie wtedy Adam Nawałka zaczął majstrować z ustawieniem, które nigdy tak naprawdę nie zdało egzaminu i chociaż nic nie wskazywało na to, by zespół by gotowy na grę „trójką” obrońców, to jak się okazało, wariant ten zobaczyliśmy na mundialu. 

Co ważne, nigdy do końca nie mogliśmy być pewni, jak zagramy i kto pojawi się na boisku, a to przecież konsekwencja była jak do tej pory jednym ze znaków rozpoznawczych naszego selekcjonera. Podczas najważniejszej imprezy czterolecia ten się jednak kompletnie pogubił, nie tylko co chwila zmieniając ustawienie, ale także żonglując piłkarzami, sadzając na ławce rezerwowych tych, którzy należeli do jego najwierniejszych żołnierzy. Wystarczyło jednak, by niektórzy z nich zawiedli (a inni wcale nie zagrali gorzej od kolegów, jak chociażby Kamil Grosicki), by odstawiono ich na bocznicę, nie dając szansy na rehabilitację. Takie zachowanie Nawałki mogło wzbudzić niepokój i skłonić do postawienia tezy, że chwilowo ściągnął on dłonie z kierownicy.


Problem w tym, że w sztabie reprezentacji zabrakło osób, które by stanęły w kontrze do selekcjonera. Zwiodły ich sukcesy i to, że Nawałka był wcześniej niemal nieomylny, a każda jego decyzja broniła się w mniejszym i większym stopniu. 

Zamieszanie z ustawieniem negatywnie wpłynęło również na samych zawodników, którzy – jak po meczu z Kolumbią stwierdził Maciej Rybus – nie wiedzieli jak grać. Z piłkarza Lokomotiwu Moskwa zrobiono później kompletnego kretyna, tłumacząc jego wypowiedź „lapsusem językowym”, ale choćby ten bałagan polewano najsłodszym lukrem, to całkowicie ukryć się go nie da. 

Spotkania z Senegalem i Kolumbią wpisują się na listę tych najgorszych za kadencji – notabene niezwykle udanej – Nawałki. Kadencji, podczas której Polacy mogli się znowu poczuć dumni ze swojej reprezentacji. Na mundialu tej dumy odczuć się jednak nie dało, pojawiło się z kolei rozczarowanie i smutek. Egzaminu nie zdał selekcjoner, ale mecze na boisku przegrali piłkarze, którzy mieli problem z zawiązaniem składnych akcji, czy choćby oddaniem na bramkę rywali celnego strzału. Nie istniały skrzydła, które przecież były naszą siłą, słabo prezentował się środek pola, gdzie zdecydowanie ustępowaliśmy przeciwnikom i kulała obrona, która już przed turniejem nie była jakiś wielkim monolitem, a już w trakcie imprezy przypominała szwajcarski ser. 

Na podsumowania, analizy i wyjaśnienia przyjdzie jeszcze pora (za takie nie należy uznawać pamiętnej konferencji trenera i Roberta Lewandowskiego), a tymczasem nasza drużyna musi rozegrać jeszcze jeden mecz. Japonia w porównaniu do nas, cały czas liczy się w walce o awans do 1/8 finału, a zważywszy na to co pokazała w poprzednich spotkaniach, to właśnie w graczach z Kraju Kwitnącej Wiśni należy upatrywać faworytów do zwycięstwa. 

Japończycy w starciach z Kolumbią i Senegalem zaprezentowali się naprawdę bardzo korzystnie i gdyby mieli po dwóch kolejkach sześc punktów na swoim koncie, to nikt nie mógłby być zaskoczony. Reprezentacja, która miała przed startem mistrzostw świata swoje wielkie problemy, przystępując do finałów zostawiła je za sobą i skupiła się na futbolu. Szybka i ofensywna piłka stała się jej znakiem rozpoznawczym, a jeśli do tego dodamy niesamowitą wolę walki to otrzymamy przepis na drużynę, która ma wszelkie atuty, by wyjść z grupy.

Dla nas będzie to tzw. „mecz o honor”, czyli podobnie jak to miało miejsce w 2002 i 2006 roku. Wtedy takie spotkania udawało się nam wygrywać, jednak w niczym nie osłodziło to goryczy klęski, która tym razem jest odczuwalna wyjątkowo. Z której bowiem strony nie spojrzeć, wydawało się, że jedziemy do Rosji z najmocniejszym zespołem od lat. Z piłkarzami Bayernu Monachium, Napoli, Juventusu, Anderlechtu czy Paris Saint-Germain. 

– Jesteśmy w takim miejscu, a nie innym i zdajemy sobie doskonale sprawę, że zawiedliśmy wszystkich kibiców i samych siebie. Nie ma co gdybać, czy mecz byłby o awans, to i tak do spotkania musimy podejść odpowiedzialnie. Zagramy o honor, radość kibiców – powiedział Nawałka.

Byłoby dobrze nie opuszczać mundialu z zerowym dorobkiem punktowym i powalczyć do samego końca. Powalczyć tak jak piłkarze z Iranu czy Maroka, jak Koreańczycy z Południa, którzy mimo tego, że nie mieli szans na awans, to w ostatniej kolejce wyrzucili za burtę turnieju obrońców tytułu. Tego należy oczekiwać. To jest obowiązek naszych piłkarzy. Mówimy w końcu o mistrzostwach świata.


Grzegorz Garbacik


***

28 czerwca (Wołgograd) 
POLSKA – JAPONIA (16)

Przypuszczalne składy:
Polska: Łukasz Fabiański – Maciej Rybus, Jan Bednarek, Kamil Glik, Łukasz Piszczek – Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski – Kamil Grosicki, Piotr Zieliński, Rafał Kurzawa – Robert Lewandowski

Japonia: Enji Kawashima – Yuto Nagatomo, Gen Shoji, Maya Yoshida, Hiroki Sakai – Gaku Shibasaki, Makoto Hasebe – Tahashi Inui, Shinji Kagawa, Genki Haraguchi – Yuya Osako


Typ PN.pl: 1:1

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024