Bezbramkowy remis Cracovii z Legią
Nie zobaczyliśmy goli w ostatnim sobotnim meczu Lotto Ekstraklasy. Cracovia podzieliła się na swoim terenie punktami z Legią Warszawa (0:0).
Legia zatrzymana w Krakowie (fot. Łukasz Skwiot)
Legia rozpoczęła rundę od dwóch zwycięstw. Po wyszarpanej w doliczonym czasie wygranej nad Zagłębiem Lubin, „Wojskowi” dołożyli również rozbicie przed własną publicznością Śląska Wrocław. Jeśli zaś chodzi o Cracovię, to ta szczęśliwie wygrała ze Śląskiem, a także doznała porażki z Jagiellonią Białystok.
Mimo tego, że gospodarzem sobotnie meczu była Cracovia, to za zdecydowanego faworyta do zgarnięcia pełnej puli uważano gości ze stolicy. Legia wygrała bowiem dziesięć ostatnich starć z „Pasami”, po raz ostatni zespół z Grodu Kraka pokonał ekipę z Warszawy w kwietniu 2004 roku.
Zgodnie z przewidywaniami, od początku spotkania na boisku dominowali podopieczni Romeo Jozaka. Swoje okazje mieli Kasper Hamalainen i Jarosław Niezgoda, ale żadnemu z nich nie udało się pokonać Michala Peskovicia.
Cracovia swoich szans szukała w zaczepnych wypadach i stałych fragmentach gry, ale Arkadiusz Malarz nie był zmuszany do wykazywania się swoimi umiejętnościami.
Im dalej w mecz, tym gospodarze coraz bardziej zyskiwali i raz za razem zapędzali się w okolice pola karnego Legii. Podczas jednego z ataków piłkę z linii bramkowej wybił Kasper Hamalainen, który uratował „Wojskowych” przed utratą gola.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, jednak sam mecz trzymał w napięciu i obfitował w mnogość dobrych bramkowych okazji.
W drugiej części spotkania piłkarze Legii i Cracovii nie zamierzali zwalniać tempa i na boisku działo się bardzo dużo. „Pasy” mogły – a właściwie powinny – objąć prowadzenie w 54. minucie, kiedy to Covilo dograł kapitalną piłkę do Krzysztofa Piątka, jednak ten nie zdołał wykorzystać sytuacji sam na sam z Malarzem.
Swoją „setkę” miał również Legia Warszawa. Hamalainen obsłużył dokładnym podaniem Sebastian Szymańskiego, a ten znalazł się oko w oko z Peskoviciem. Bramkarz Cracovii nie zdołał obronić i gdy wydawało się, że mistrz Polski zdobędzie gola, Michał Helik zdołał dogonić toczącą się futbolówkę i w ostatniej chwili uratował swój zespół.
Wynik do samego końca ważył się na ostrzu nożna i konia z rzędem temu, kto był w stanie poprawnie wytypować jak mecz przy ul. Kałuży się zakończy. Tuż przed końcem bliski szczęścia był Michał Pazdan, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego mocno uderzył głową, ale pomylił się nieznacznie.
Ostatecznie goli w Krakowie nie zobaczyliśmy, ale na pewno nie było to słabe spotkanie. Wręcz przeciwnie, mecz stał na bardzo wysokim poziomie i trzymał w napięciu do ostatnich minut.
PiłkaNożna.pl