Bez zwycięzcy w Białymstoku
Jagiellonia Białystok zremisowała 1:1 z Lechią Gdańsk w meczu pierwszej kolejki nowego sezonu PKO Bank Polski Ekstraklasy.
Radość Lechii po strzelonym golu długo nie trwała. Trzy minuty później Jagiellonia wyrównała. (fot. Grzegorz Radtke / 400mm.pl)
„Jeśli nie możesz wygrać, to postaraj się przynajmniej zremisować” – brzmi niestarzejące się piłkarskie porzekadło. W kontekście sobotniego meczu na stadionie w Białymstoku pasuje ono jak ulał.
Jagiellonia i Lechia rozegrały wyrównane spotkanie: oba zespoły stworzyły sobie dogodne okazje bramkowe, posiadały boiskową inicjatywę, lecz ostatecznie żaden z nich nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Remis, a co za tym idzie, podział punktów jest sprawiedliwym wynikiem.
Zresztą, aby się o tym przekonać, wystarczy rzucić okiem na statystyki. Strzały: 16 do 14 dla Jagielloni. Strzały celne: 5 do 4 dla Jagielloni. Posiadanie piłki: 52% do 48% dla Jagielloni. Podania: 461 do 449 dla Jagielloni. Słowem – byliśmy świadkami wyrównanego widowiska.
Lechia objęła prowadzenie w 52 minucie, kiedy to Joseph Cessay napędził atak prawą stroną boiska i zagrał wzdłuż pola karnego do ustawionego tam Łukasza Zwolińskiego, który mocnym uderzeniem z okolic piątego metra nie dał Xavierowi Dziekońskiemu żadnych szans na skuteczną interwencję.
Wyrównanie ze strony Jagielloni nastąpiło raptem trzy minuty później. Przez nikogo niepilnowany w obrębie pola karnego Jesus Imaz znalazł się w idealnym czasie i równie dobry miejscu po podaniu Fedora Cernycha i dzięki temu bezproblemowo wpisał się na listę strzelców.
Białostocczanie, a konkretnie Andrzej Trubeha, w doliczonym czasie gry miał piłkę meczową. Futbolówka po jego uderzeniu głową w kierunku dalszego słupka została w ostatniej możliwej chwili obroniona przez Zlatana Alomerovicia. Gdyby nie jego interwencja, gdańszczanie wyjechali ze stolicy Podlasia z pustymi rękoma.
jbro, PilkaNozna.pl