Barcelońska ryba zepsuta od głowy do ogona
Najłatwiej za wczorajszą klęskę w Lizbonie winić trenera Barcy Quique Setiena. Owszem, jego zatrudnienie do tej roboty można porównać z powierzeniem statku kosmicznego traktorzyście z PGR-u, na tej podstawie, że orząc, inaczej niż wszyscy, w nocy, lubił sobie popatrzeć w gwiazdy. Ale ktoś przecież to zrobił. Tymczasem z pierwszych doniesień z Camp Nou wynika, że Kantabryjczyk, ma zostać kozłem ofiarnym. Ewentualnie straci też posadę bezpośrednio odpowiedzialny za przyjęcie go do pracy dyrektor sportowy Eric Abidal.
Czy czas tego pana w roli prezydenta Barcelony dobiega do końca? (fot. Reuters)
W dalszej kolejności pisze się i mówi o dymisjach kolejnych piłkarzy, z Leo Messim włącznie. Pytanie, czy nowy zespół należy budować wokół Argentyńczyka, czy bez niego, należy do tych z fundamentalnych, a zanim ktoś na nie odpowie, powinien sobie wyobrazić, co by było, gdyby Messiego sprzedano w 2015, 2016 czy 2017 roku za 400 albo 500 milionów, zamiast wręczać mu kolejne podwyżki. Na pewno nie byłoby gorzej niż jest, bo gorzej być nie może, przecież Barca od 2015 nie wygrała Ligi Mistrzów. Równie ważna decyzja dotyczy Sergio Busquetsa, który narzuca swoim stylem sposób gry całemu zespołowi, a jest to sposób coraz bardziej archaiczny.
O ile o sprawach liderów zespołu można dyskutować, to chyba wszyscy się zgodzą, że należy wymienić ogon ryby, czyli piłkarzy z ostatnich miejsc w jedenastce: Semedo, Sergiego Roberto, Arturo Vidala, Clementa Lengleta, którzy po prostu nie dali rady, popełnili przeciwko Bayernowi mnóstwo kretyńskich błędów.
Postawię jednak tezę, że nawet najdalej posunięte zmiany kadrowe nic nie dadzą, jeśli nie odejdzie prezydent Josep Bartomeu. Najbardziej zepsutą częścią organizmu Barcy jest bowiem z pewnością głowa. Ona po prostu śmierdzi i to od dawna.
Chytrus Bartomeu będzie teraz starał się narzucić socios następującą narrację: car jest dobry, tylko ministrowie chachmęcą, więc trzeba ich zwolnić i rządzić dalej. Problemy Barcy mogą zostać rozwiązane tylko pod warunkiem (sine quan non) doprowadzenia przez opozycję do wyborów prezydenckich jeszcze w 2020 roku. Zatem członkowie rodziny blaugrana: do dzieła. To jest wasz czas. Niech decyzje o obsadzie fotela trenera, przyszłości poszczególnych piłkarzy podejmuje kto inny. Czas pana JB po prostu się skończył!
Leszek Orłowski
„Piłka Nożna”