Atalanta Bergamo nie zwalnia tempa
Nie było niespodzianki w pierwszym sobotnim meczu ligi włoskiej. Atalanta Bergamo pewnie pokonała na wyjeździe Benevento (4:1) i awansowała na czwarte miejsce w tabeli.
Ilicić rozegrał w Benewencie znakomitą partię (fot. Reuters)
Atalanta nie przegrała żadnego z sześciu ostatnich ligowych spotkań, a dzięki czterem zwycięstwom ponownie zaczęła liczyć się w wyścigu o najwyższe lokaty w Serie A. Nic więc dziwnego, że przed sobotnim starciem z Benevento drużyna prowadzona przez Gian Piero Gasperniego była uważana za zdecydowanego faworyta do sięgnięcia po trzy punkty.
Tak jak można było się spodziewać, goście od początku zaczęli nadawać ton wydarzeniom na boisku, a pod bramką Benevento raz za razem robiło się gorąco. Atalanta naciskała i stwarzała sobie kolejne okazje, jednak gospodarze dzielnie i szczęśliwie się bronili.
Mur defensywny miejscowej drużyny został skruszony po pół godzinie, kiedy to kapitalnym rajdem popisał się rozgrywający znakomitą partię Josip Ilicić. Bośniak wpadł w pole karne, bez większych problemów ograł kilku rywali i zdołał oddać strzał. Piłka odbiła się jeszcze od nogi interweniującego Kamila Glika i wpadła do bramki obok zmylonego bramkarza.
Jeszcze przed przerwą Ilicić mógł podwyższyć na 2:0, ale po jego uderzeniu z rzutu wolnego ekipę Benevento uratował słupek, na którym zatrzymała się futbolówka.
Kiedy nic nie wskazywało na to, by gospodarze mogli w jakikolwiek sposób odpowiedzieć, jedna z ich nielicznych akcji została zamieniona na gola. Tuż po przerwie dośrodkowanie w pole karne i błędy w kryciu obrońców Atalanty wykorzystał Marco Sau, który z najbliższej odległości posłał futbolówkę do siatki.
Goście zostali na kilkanaście minut wytrąceni z równowagi, jednak kiedy zdołali się otrząsnąć i podkręcili tempo, to losy meczu zostały rozstrzygnięte błyskawicznie. Wystarczyła bowiem tylko minuta, by gole dla Atalanty zdobyli Rafael Toloi i Duvan Zapata. W obu przypadkach kluczowa była pracą jaką wykonał Josip Ilicić, który raz jeszcze potwierdził powrót do najwyższej formy.
W końcówce na 4:1 podwyższył Luis Muriel i po ostatnim gwizdku sędziego z trzech punktów mogli się cieszyć goście. Wspomniany Kamil Glik przebywał na boisku od początku do końca.
gar, PiłkaNożna.pl