Piłka zaczyna go nudzić. Rozmowy o niej, odpowiadanie na ciągle te same pytania, tym bardziej. Zapewne między innymi dlatego rzadko udziela wywiadów. Skoro jednak otrzymał od „PN” tytuł Człowieka Roku, wypadało pogadać. Niektóre wątki tej rozmowy śmiało można traktować z przymrużeniem oka. Ale na pewno nie stwierdzenie, że wybraliśmy dobrze. Bo Artur Boruc postacią jest niepodrabialną, jedyną w swoim rodzaju.
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
– Jak to w ogóle jest możliwe, że profesjonalny sportowiec nosi pseudonim „gruby”? – Może dlatego, że czasem zdarzało mi się ważyć ponad przeciętną. Nie wiem, nie ja to wymyśliłem. Specjalnie mnie to nie boli – mówi Boruc.
– A może to jest tak, że nie zawsze Artur Boruc był superprofesjonalny w trakcie kariery? – Oczywiście, że tak! Kiedy zaczynałem grać w piłkę, istniało przekonanie, że zawodnik powinien zdrowo się prowadzić, ale przy tym może też normalnie żyć. A ja zawsze starałem się, i nawet mi się to zdarzało, być normalnym człowiekiem. Jak każdy więc lubię usiąść przy grillu i napić się piwa.
(…)
– Jest pan wkurzony, że nie trafił pan do Klubu Wybitnego Reprezentanta? Zmieniły się zasady, trzeba mieć na koncie osiemdziesiąt meczów w kadrze. – Formalnie nie ma to większego znaczenia. Kiedy zaczynałem grę w reprezentacji Polski, trzeba było uzbierać sześćdziesiąt meczów. Mnie udało się rozegrać sześćdziesiąt pięć spotkań. I Wybitnym Reprezentantem się czuję. Nie chcę, żeby to zabrzmiało buńczucznie. Po prostu chodzi o dotrzymanie słowa. Obiecałem ojcu, że zostanę Wybitnym Reprezentantem. Nie miałem wpływu na zmianę przepisów. Obietnicę wypełniłem. Mam nadzieję, że mogę w ten sposób patrzeć na ten temat.
– Po zakończeniu zostaje pan w Bournemouth? Czy jednak MLS, Stany Zjednoczone kuszą? – Niby kuszą. Najchętniej połączyłbym grę w piłkę ze spróbowaniem życia za oceanem. Jeśli się uda, fajnie. Natomiast jeśli coś nie wyjdzie, płakać nie będę. Po prostu będę żył bez piłki. Też za oceanem.
– Potrafi już pan sobie wyobrazić życie bez piłki? – Jak najbardziej! A przynajmniej tak mi się wydaje. Wciąż gram, dlatego wszystko zdaje się proste. Dopóki nie zakończę kariery, nie poczuję głodu futbolu. Przez lata grania w piłkę, trochę mi się już to przejadło. Futbol staje się dla mnie zwyczajnie nudny. Wyjazdy, ciągłe mieszkanie w hotelach zaczynają mi doskwierać. Gdziekolwiek byłem, nie potrafiłem czuć się jak w prawdziwym domu. Właściwie nie wiem, gdzie jest mój prawdziwy dom. Na pewno Polska jest miejscem, w którym odnajduję się bardzo dobrze. Tyle że przez te wszystkie wyjazdy, przyjazdy, wyloty, przyloty nie czuję tego tak, jak powinienem. Wciąż nie wiem, gdzie ten dom znajdę.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻECIE ZNALEŹĆ W NOWYM (8/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”