Arka Steinborsa. Gdynianie uciekli ze strefy spadkowej
Pierwszy mecz 18. kolejki PKO Ekstraklasy zakończył się zwycięstwem gości. Arka Gdynia pokonała w delegacji Koronę Kielce (1:0) i wydostała się ze strefy spadkowej, spychając do niej swojego piątkowego rywala.
Pavels Steinbors był jednym z bohaterów swojego zespołu (fot. Łukasz Skwiot)
Starcia tego typu nazywa się popularnie meczami „o sześć punktów”. Nie może być jednak inaczej, ponieważ Korona i Arka nie zaliczają się do najczęściej punktujących zespołów w ekstraklasie i wszystko wskazuje na to, że będą one już do końca sezonu zamieszanie w walkę o utrzymanie w gronie najlepszych. W takiej sytuacji każde wywalczone „oczko” jest więc na wagę złota, a pokonanie bezpośredniego rywala w wyścigu o uniknięcie degradacji może się okazać na dystansie rozgrywek kluczowe.
W ostatnich trzech kolejkach Korona i Arka notowały identyczne wyniki – odniosły po jednej wygranej, raz remisowały i doznały jednej porażki. W dwóch poprzednich domowych meczach drużyna z Kielc była jednak w stanie odprawiać z kwitkiem gości i nic dziwnego, że miejscowi kibice liczyli na skompletowanie hat-tricka przez swoich pupili.
Jak się okazało, już pierwsze minuty pokazały, że to właśnie gospodarze są dużo lepiej usposobieni. Korona ruszyła na Arkę ze sporym animuszem i bardzo szybko stworzyła sobie kilka okazji bramkowych. Cóż jednak z tego, skoro podopieczni Mirosława Smyły mieli problem z dobrym przyjęciem piłki, ostatnim podaniem czy oddaniem strzału.
Arka gorszy moment przeczekała i jeszcze przed upływem kwadransa była na prowadzeniu. W 12. minucie Adam Deja posłał precyzyjną piłkę w pole karne Korony, a tam najwyżej wyskoczył Maciej Jankowski. Mimo tego, że napastnik gości był o głowę niższy od rywala, to zdołał oddać celny strzał głową i Marek Kozioł mógł jednie odprowadzić futbolówkę wzrokiem, nie mając żadnych szans na skuteczną interwencję.
Kielczanie próbowali odrobić straty, a chociaż mieli optyczną przewagę, grali lepszą piłkę, to bramka Arki pozostawała dla nich niezdobyta. Po całkiem niezłym początku spotkania, im więcej mijało minut, tym było gorzej, a i poziom emocji jakby spadł, zupełnie jak temperatura powietrza w Kielcach.
Najbliżej doprowadzenia do wyrównania był w 62. minucie wprowadzony z ławki rezerwowych Michal Papadopulos. Po świetnej interwencji Pavelsa Steinborsa dopadł on do piłki i chociaż miał przed sobą całą bramkę, to uderzył tak, że łotewski bramkarz gości zdołał zareagować i odbił futbolówkę. Niebywała obrona Steinborsa!
Piłkarze Smyły próbowali, starali się zawiązać akcję, która dałaby im gola na wagę remisu i cenne punktu, ale Arka nie dała sobie już wyrwać prowadzenia i to goście mogli się po ostatnim gwizdku cieszyć ze zgarnięcia pełnej puli.
gar, piłkaNożna.pl