Przejdź do treści
AM w OM, czyli przypomnieć sobie o Francji we Francji

Ligi w Europie Inne ligi

AM w OM, czyli przypomnieć sobie o Francji we Francji

Wyrwał się z Neapolu, pożegnał pięknie z kibicami. Trafił do Marsylii, zamieszkał w Starym Porcie, ma być gwiazdą Olympique, odbudować formę z myślą o Euro. Taki ma plan. Na razie znalazł się jednak w centrum chaosu.

ZBIGNIEW MUCHA


Z punktu widzenia zawodnika marzącego o udziale w finałach ME najważniejsze było odejść z Napoli. Saga z jego transferem powoli stawała się groteskowa – śmieszyła wszystkich prócz samego Milika. Historia jest dość znana, zakończyła się ostrym konfliktem z prezydentem Aurelio De Laurentiisem. Polak nie chciał przedłużyć umowy, został odsunięty od zespołu. Boss odrzucał oferty, na niektóre kierunki transferowe stawiał weto co do zasady. Nastąpił impas – obie strony usztywniły stanowiska. Milik stracił praktycznie pół roku. Ostatni mecz zagrał w sierpniu, później występy kolegów mógł oglądać z trybun. 

WOLNOŚĆ

Wyjazd na Euro stanął pod znakiem zapytania. Zbigniew Boniek publicznie głosił, że piłkarz niegrający w klubie nie powinien jechać na tak poważną imprezę; wniosek – Milik musi coś ze sobą zrobić. 

I zrobił. Wybrał Olympique, ekipę aktualnych wicemistrzów Francji, a po krótkim przeciąganiu liny De Laurentiis zgodził się na handel. Sama Marsylia musi mu się dobrze kojarzyć. Na Velodrome zaliczył asystę w meczu z Ukrainą na Euro 2016, w ćwierćfinale z Portugalią trafił w serii rzutów karnych. 

– Pokazaliśmy nasze ambicje, staraliśmy się o taki transfer w trudnym okresie i pozyskaliśmy jednego z najlepszych piłkarzy na tej pozycji w Europie – zakomunikował Pablo Longoria, hiszpański dyrektor sportowy OM.

Milik kosztował Marsylię 8 mln euro kwoty podstawowej i 4 miliony w bonusach – dzięki mechanizmowi solidarnościowemu, z transferu po kilkaset tysięcy złotych uszczkną oczywiście także Rozwój Katowice i Górnik Zabrze. Teoretycznie stracił więc na wartości. To było nieuniknione. Bayer zapłacił za niego 2,6 mln euro, Ajax odkupując od Niemców – podobnie. Dla Napoli tuż po Euro 2016 wart był już 32 miliony – ustanowił wtedy transferowy rekord Polski. W tym kontekście kwota jaką zapłacili Francuzi wydaje się niewielka.

– Ale też niemała, bo pokazuje jak bardzo zależało im na pozyskaniu Arka. Olympique ma problemy finansowe, tymczasem wydali taką gotówkę na piłkarza, któremu za kilka miesięcy kończył się kontrakt. Potrzebowali go tu i teraz – nie ma wątpliwości Rafał Dębiński, komentator Canal+ Sport, znawca futbolu francuskiego.

DEBIUT

Premierowy występ przeciw Monaco nie był udany, bo nie mógł być. Milik przybył do Marsylii w czwartek, skupił się na kwestiach marketingowych, nie było czasu na poważny trening. Do tego ogromne zaległości wynikając z około 170 dni pauzy. Wszedł na ostatnie pół godziny, nic nie zdziałał, bo w drużynie nic nie działało. Zaliczył 12 kontaktów z piłką, zamieszany był w utratę gola. Steve Mandanda się zawahał, ale Milik również nie wyskoczył do dośrodkowania. 

Już po meczu poświęcono mu okładkę marsylskiego wydania „L’Equipe” pisząc o Polaku jako ostatniej nadziei na wyjście z beznadziei oraz ostrożności niezbędnej przy ocenie jego aktualnej dyspozycji. – Podobnie jak klub przechodzę teraz trudny czas – mówił napastnik na konferencji poznawczej. – Najważniejsze, aby uwolnił cały swój potencjał. W ataku może grać sam albo w parze, to daje interesujące opcje – twierdzi Andre Villas-Boas, portugalski trener i wielki admirator tego transferu.

Dotychczasowa jedynka w ataku OM, pozyskany za 14 mln z Boca Juniors Dario Benedetto, w poprzednim sezonie strzelił kilkanaście goli, w tym nie jest już tak skuteczny. Milik ma go zastąpić, wziąć na siebie ciężar zdobywania bramek. Trzecim napastnikiem powinien być doświadczony Valere Germain. Generalnie konkurencja jest mniejsza niż w Turynie czy Madrycie, gdzie polski napastnik był również przymierzany.

– Do Juve czy Atletico na pewno nie szedłby jako napastnik do pierwszego składu, snajper numer 1, natomiast do Marsylii z takim zamiarem został sprowadzony – uważa Dębiński. – Benedetto to niewypał. Od lutego do listopada pozostawał bez gola. Być może ciekawie by to wyglądało, gdyby mogli zagrać razem. Argentyńczyk jest niższy, skory do gry kombinacyjnej. Zmiana systemu nie jest wykluczona. Milik lepiej czuje się w ustawieniu 1-4-4-2, a już czytałem, że Villas-Boas zaczął trenować ten schemat, właśnie z myślą o jak najlepszym wykorzystaniu Polaka. To też pokazuje, jak bardzo zależy im na dobrym wkomponowaniu Arka.

OSTROŻNOŚĆ

Na razie Milik na południu Francji się urządza. Zamieszkał w hotelu, w Starym Porcie – w sercu miasta. To obowiązkowy punkt na turystycznym szlaku, pełen gwaru, kafejek, klubów, ze słynnym targiem rybnym. Trudno liczyć tam na spokojną przystań. Jeśli drużyna będzie zawodzić, niełatwo będzie uniknąć konfrontacji z kibicami. Dlatego większość piłkarzy Les Phoceens osiedla się na przedmieściach lub wręcz w miejscowościach oddalonych 20 kilometrów od Marsylii. Miasta drugiego pod względem wielkości we Francji, ale pierwszego pod względem szalejącej przestępczości. Kradzieże, zabójstwa (najwyższy odsetek w zachodniej Europie), gangi, dzielnice będące poza kontrolą policji, za to z szyldami reklamowymi i cenami działek narkotyków – to rzeczywistość pięknej, ale niebezpiecznej Marsylii. W pewnym stopniu Milik mógł się z tym wszystkim zetknąć już w Neapolu, z tym że o ile poziom piłkarski Napoli jest obecnie wyższy od OM, o tyle w konkurencji przestępczości wynik jest odwrotny. Właściwie trudno znaleźć piłkarza tego zespołu, który nie zostałby napadnięty lub okradziony (niektórzy kilkukrotnie). Spotykało to również szefów klubu, dyrektorów, trenerów, także obecnego prezydenta. Lassana Diarra obwieścił kiedyś na Twitterze: „Ja też. Już nie jestem prawiczkiem. Zostałem obrabowany”. Nie wszystkim było do śmiechu. Piłkarze tracili samochody, pieniądze, kosztowności, czasem zdrowie. Pobity został Vitorino Hilton, także Mario Lamina, a Florian Thauvin walczył ze złodziejami na ulicy. W kilku przypadkach zawodnicy żądali zgody na transfer, nie chcąc dłużej żyć w bandyckim mieście. Generalnie więc ostrożność jest wskazana, choć i tak niczego nie gwarantuje.

Czy Milik mieszka we Francji sam – tego nie wiadomo. Jeśli prawdziwe są doniesienia plotkarskich portali wynikające ze „śledztwa” i „prześwietlenia” social mediów, ostatni okres w życiu piłkarza był trudny. Nie tylko na gruncie zawodowym, ale także prywatnym. Ponoć rozstał się z narzeczoną, z którą związany był od wielu lat, a ich związek wydawał się akurat szczególnie stabilny. Jeszcze w październiku w wywiadzie dla WP przyznawał, że z powodu pandemii miał okazję więcej czasu spędzać z narzeczoną, utwierdzając się w przekonaniu jak mocno do siebie pasują. – Postawiliśmy pieczątkę na naszym związku – mówił. Na razie oficjalnie ani on, ani Jessica Ziółek nie potwierdzili rozstania, ale też nie zdementowali plotek.

CHAOS

Villas-Boas już ponoć podjął decyzję, że to Polak będzie pierwszym w kolejce do wykonywania rzutów karnych. Po to, by nabrał jeszcze większej pewności siebie i jak najszybciej wrócił do formy. Bo wówczas będzie szansa, że cała drużyna zacznie grać lepiej. Wcześniej gra się kleiła, brakowało tylko kogoś, kto skutecznością napędzałby punkty, finalizował akcje zespołu. Tymczasem od przegranego Superpucharu z PSG 13 stycznia, OM poniósł w sumie 4 porażki w ciągu dziesięciu dni. W tej chwili nie funkcjonuje właściwie nic, co dobitnie pokazał mecz z Monaco, choć warto pamiętać, że nie mogli wówczas zagrać Boubacar Kamara i Valentin Rongier, więc w środku pola zionęła wyrwa. Na domiar złego już po porażce z Nimes (16.1) nastąpił rozłam w szatni. Doszło do kłótni między Thauvinem i Dimitrim Payetem. Pierwszy usłyszał, że nie angażuje się w walkę, drugi – że jest za gruby, obu musiał rozdzielać Mandanda.

– Villas-Boas przyznał głośno, że na wakacje raczej obaj się nie wybiorą, niemniej jeśli zechcą ciągnąć razem ten wózek, wiele mogą dać zespołowi. Payet jeszcze w grudniu był w świetnej formie. Wystarczył tydzień urlopu, kilka kilo więcej, czyli jak to u niego, by pojawiły się kłopoty. W sumie dobrze, że kibiców nie ma na trybunach Velodrome, bo ciśnienie byłoby jeszcze większe – uważa Dębiński. – Czy klub pogrążony w chaosie jest właściwym miejscem na odbudowę formy? Arek nie miał za bardzo wyboru. Marsylia bardzo go chciała, on zaś chciał zagrać na Euro. Musiał podjąć ryzyko. Wybrał wielki klub, ale ma pecha, bo ten klub pogrążony jest w kryzysie. 

Fani od dłuższego czasu nie mogą patrzeć na prezydenta Jacquesa-Henriego Eyrauda. Podpadł im już dawno, gdy publicznie palnął jak bardzo był zaskoczony, dowiadując się, że 99 procent pracowników klubu to marsylczycy. – To niebezpieczne i ryzykowne – objaśnił. Kibice szybko pokazali mu kierunek, każąc wynosić się do Paryża. Nie mogą też przeboleć złej sytuacji finansowej (piąty budżet w Ligue 1 w wysokości 140 mln euro – dwa razy niższy od Lyonu i ponad czterokrotnie mniejszy od PSG), która skłoniła klub do sprzedaży do Aston Villi Morgana Santona, a na domiar złego latem za darmo odejdzie najlepszy gracz OM – Thauvin… Kilka godzin przed sobotnim meczem z Rennes grupa kibiców wdarła się do ośrodka treningowego. Podpalono drzewa, zniszczono bramę, poleciały kamienie i race. Adresatem „petycji” był oczywiście prezydent klubu, ale wściekłość tłumu dotknęła także piłkarzy – ucierpieć miał jeden z nich. Mecz, który Milik miał zacząć w wyjściowym składzie, został odwołany.

BOGACTWO 

Jaka jest w tym wszystkim pozycja trenera? Dopóki będzie wspierał go dyrektor sportowy – przetrwa. A co jeśli nie? Jeśli przyjdzie trener, który nie pragnął tak Milika jak Villas-Boas? We francuskich mediach padały już nazwiska Ernesto Valverde i Luciena Favre’a.

Dębiński: – W Marsylii żaden trener nie może być pewien swego, ale wydaje mi się, że Villas-Boas ma jeszcze margines błędu. Kontrakt kończy mu się w czerwcu (AVB właśnie zapowiedział, że latem napewno opuści klub – dop. red.), chciał odejść już po poprzednim sezonie, solidaryzując się z dyrektorem sportowym Andonim Zubizarretą, który złożył w maju rezygnację. Trener został, uprosili go między innymi piłkarze, a jako pierwszy dzwonił do niego Payet. Nie ma wątpliwości, że wicemistrzowski tytuł w poprzedniej edycji był nieco przypadkowy. Olympique okazał się beneficjentem skróconego sezonu. W normalnym trybie mógłby nie wytrzymać pościgu choćby Lyonu. Natomiast na pytanie, co się stanie, jeśli… trzeba odpowiedzieć w ten sposób: z Milikiem to ma być projekt długoterminowy. Nie na pół roku, na znacznie dłużej. Jeśli klub mający kłopoty finansowe decyduje się wydać takie pieniądze na transfer i gwarantuje 3,6 miliona euro netto pensji, znaczy, że mocno liczy na powodzenie całej operacji.

To zarobki szacowane. Jeśli prawdziwe – czynią z Milika marsylskiego krezusa. Jeszcze w lutym ubiegłego roku kilku piłkarzy – Payet, Kevin Strootman – mogło liczyć na pensje w wysokości pół miliona euro miesięcznie, Thauvin ponad 400, Mandanda 360. Nie były to standardy paryskie, ale godne. W wyniku pandemii i renegocjacji umów pobory spadły, nawet jeśli 5400 euro dokładało do zredukowanego kontraktu państwo. I tak wg francuskich źródeł (sportune.fr) i stanu na październik roczne uposażenie kształtowało się następująco: Sarr – 1,92, Kamara – 2,64, Gueye – 1,44, Rongier – 3,12, Payet – 3, Radonjić – 1,8, Thauvin – 4,92, Benedetto – 3,12, Germain – 3,6, Nagamoto – 0,9, Amavi – 1,68… Widać jasno, że pensja Milika jest ze stanów górnych, raczej gwiazdorska. Tym bardziej że ponoć klub zaoferował przedłużenie umowy Thauvinowi na poziomie 2,5 mln za sezon, nie zgadzając się na żądane 4.

TĘSKNOTA

W Marsylii fani tęsknią za wybitnymi strzelcami. Ich kochają najbardziej, tyle że ostatnio nie mieli szczęścia – źle lokowali uczucia. Ciągle więc wypatrują kogoś pokroju Gunnara Anderssona – gwiazdy lat 50. lub Jeana-Pierre’a Papina, albo chociaż Alena Boksicia, Rudiego Voellera, czy niechby bardziej współczesnych herosów – Bafetimbiego Gomisa, Andre-Pierre’a Gignaca bądź Didiera Drogby. 

W każdym razie Milik jest 77. Polakiem w historii francuskiej ekstraklasy – tak wyliczyła „L’Equipe”, zamieszczając przy okazji własny ranking najlepszych i najgorszych transferów z udziałem polskich zawodników. TOP 5 tworzą w kolejności: Andrzej Szarmach, Joachim Marx, Kamil Glik, Ireneusz Jeleń, Marian Szeja. Rozczarowania? Pierwszy jest Grzegorz Krychowiak, dalej Robert Gadocha, Janusz Kupcewicz, Roman Kosecki i Dominik Furman.

Gdzie znajdzie się Milik? – On ma lewą nogę na najwyższym światowym poziomie – jeszcze niedawno charakteryzował go Frank de Boer. Pytanie ile z tej lewej nogi jeszcze zostało… 


TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 5/2021)


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024