Albania – przedstawiamy naszego rywala
– W przyszłości możemy być konkurencyjni nie tylko w naszym regionie, ale na świecie. Natomiast teraz chcemy zająć drugie miejsce w grupie kwalifikacji mistrzostw świata – mówił we wrześniu pomocnik reprezentacji Albanii, Endri Cekici. I wcale nie jest pozbawiony argumentów.
Kiedy w Polsce patrzyliśmy na Węgrów, jako zespół mogący skomplikować życie biało-czerwonym w drodze na katarski mundial, niezauważenie do głosu w grupie I doszli Albańczycy. Co prawda nad Wisłą przestrzegano przed tym przeciwnikiem, ale nie do końca na poważnie. W tym samym czasie w niewielkim, 3-milionowym kraju, budowana była inna narracja – jeszcze nigdy Albania nie miała tylu regularnie grających piłkarzy w silnych ligach europejskich.
Siedzi w nich Polska
Wrześniowy mecz w Warszawie nasze oczy otworzył szerzej przede wszystkim ze zdumienia, bo zespół Edoardo Reji przejmował inicjatywę, kreował okazje podbramkowe i jeszcze należał się mu rzut karny po faulu Kamila Glika. Oczy Albańczyków żarzyły się z wściekłości.
– Odzwyczailiśmy się od wysokich porażek reprezentacji. Poprzedni raz tak wysoko drużyna narodowa przegrała w 2019 roku, z mistrzem świata Francją, wynik również brzmiał 1:4. Co ważne jednak, zespół świetnie zareagował na porażkę, kilka dni później pokonał Węgry – mówi Enkeleid Dobi, Albańczyk żyjący w Polsce, były piłkarz i aktualny trener.
Na włoskiego selekcjonera po spotkaniu posypały się gromy, zwycięstwo z Węgrami kilka dni później potwierdziło jednak, że Albania posiada nie tylko dobrych zawodników, ale jest też silna mentalnie: – Żyjemy w eliminacjach. W październiku będziemy chcieli pomścić ciężką porażkę z Polską, najpierw jednak San Marino – mówił we wrześniu Reja. Część zawodników zdawała się w ogóle nie przejmować meczem z San Marino, wracali do porażki w Warszawie, podkreślali rolę w niej Roberta Lewandowskiego. Nawet nie triumfowali nad Węgrami – było to pierwsze zwycięstwo z tym rywalem, historyczny moment także dlatego, że 9 września 1950 roku Albania przegrała z Węgrami 0:12 i jest to najwyższa klęska w jej historii. Siedziała w nich Polska: – Nie widziałem piękniejszych meczów naszej reprezentacji niż z Polską i Węgrami, graliśmy ofensywnie, byliśmy lepsi od przeciwników. Warto atakować, bo z Węgrami doprowadziło nas to do celu – oceniał niegdyś napastnik Albanii, Agustin Kola, jednocześnie nie zgadzając się z niektórymi tamtejszymi ekspertami, którzy wysnuli wniosek, że marna postawa Węgrów wynikała ze zmęczenia spotkaniem z Anglią. – A co? My nie graliśmy w tym czasie z Polską? Dysponujemy bardzo obiecującym pokoleniem – ripostował.
Jedno ale
We wrześniowych i październikowych spotkaniach z Węgrami i San Marino bramki zdobywał Armando Broja, więc od niego warto zacząć. Po pierwsze, we wszystkich tych meczach na boisko wchodził z ławki, a na Stadionie Narodowym w Warszawie w ogóle nie miał okazji się zaprezentować. To zabolało 20-letniego napastnika, po pierwszym spotkaniu z Węgrami subtelnie dał temu wyraz, choć dodawał, że zachowuje spokój, bo jego czas nadejdzie. Reja nie do końca przejął się jego wrześniowym golem za trzy punkty z Madziarami – nie do końca, bo z San Marino dał mu jednak więcej minut. Broja w trakcie drugiej połowy zdobył bramkę i zanotował dwie asysty, oczywiście że rywal zupełnie się rozsypał, nie liczby były jednak najważniejsze. Napastnik Southampton (wypożyczony z Chelsea, w poprzednim sezonie terminował w Vitesse Arnhem i w Eredivisie strzelił 10 goli) na pierwszy rzut oka niezgrabny, pokazał wysokie umiejętności techniczne, kontrolę nad piłką, także siłę w starciach z obrońcami. Gdy więc mówi, że jego czas w kadrze nadejdzie, to wie, co mówi.
Jest jednak jedno „ale”. U Reji w pierwszej kolejności szanse na występy w wyjściowej jedenastce mają zawodnicy regularniej grający w klubach. To się u selekcjonera nie zmienia: – Na tym etapie sezonu przygotowanie fizyczne zawodników odgrywa bardzo istotną rolę – podkreślał Włoch już przed październikowymi meczami z Węgrami i Polską. A Broja na boiskach Premier League spędził w tym sezonie łącznie 83 minuty (w tym 22 minuty w meczu z Manchesterem City). Niewiele, ale wystarczająco dużo, żeby tym razem pokazać się na tle biało-czerwonych, zwłaszcza że w Budapeszcie znowu on przesądził sprawę na korzyść Albanii. Nie jest to dobra informacja dla polskiej defensywy.
Zmiana mentalna
Druga nie najlepsza wiadomość dla naszych piłkarzy na imię ma Keidi, a na nazwisko Bare. Od kilku kolejek gracz pierwszego składu Espanyolu Barcelona, mowa o zawodniku świetnie wyszkolonym pod względem technicznym. To od niego będą zaczynać się ataki Albańczyków na polską bramkę.
– Bare jest agresywny w środku pola, potrafi pracować w odbiorze, ale z piłką przy nodze wygląda jeszcze lepiej, lubi futbol kombinacyjny. Oglądałem niedawny wygrany mecz Espanyolu z Realem Madryt, Bare spędził na boisku dziewięćdziesiąt minut i był jednym z najlepszych zawodników – mówi Dobi. – Klucz do zwycięstwa z Polską leży w środku pola i w linii defensywy Albanii. Nie możemy dopuścić, aby Polacy grali to, co lubią, czyli szybki atak. Zapłaciliśmy za to wysoką cenę w Warszawie, być może wy mieliście tego dnia więcej szczęścia niż rozumu, ale wynik mówił co innego. Dlatego nie ma sensu gdybanie nad naszymi niewykorzystanymi sytuacjami – gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem. Konsekwencja w grze defensywnej zaraz po stracie piłki jest sprawą najwyższej wagi, pokazał to wrześniowy mecz z Węgrami.
W kwalifikacjach katarskiego mundialu Albania straciła bramki tylko w dwóch meczach (z Anglią i Polską). Filarami defensywy są podstawowy zawodnik Lazio Rzym Elseid Hysaj (lewy bądź prawowahadłowy w ustawieniu preferowanym przez Reję), 21-letni Marash Kumbulla (jeśli traktować wyceny portalu transfermarkt poważnie, przy Kumbulli widnieje 25 milionów euro), w ubiegłym sezonie istotny piłkarz Romy, u Jose Mourinho w Serie A jednak nie grający oraz Berat Djimsiti (pierwszy skład Atalanty Bergamo w lidze włoskiej i Lidze Mistrzów) – w Budapeszcie doznał jednak urazu i z Polską nie wystąpi. Krótko mówiąc, to nie są przypadkowi piłkarze i pięć czystych kont w eliminacjach MŚ też nie jest dziełem przypadku, choć w pewnym stopniu wynika z klasy rywali.
Problem gry obronnej zaczyna się wyżej – od napastników. Reja podkreśla, że atakujący musi być pierwszym obrońcą, że w tym aspekcie w piłkarzach musi dokonać się zmiana mentalna. Rey Manaj nie zawsze ma ochotę bronić, do poruszania się po boisku bez piłki debiutującego we wrześniu w kadrze Nedima Bajramiego (7 meczów, 2 gole, 2 asysty w Serie A dla Empoli w sezonie 2021-22) selekcjoner miał również zastrzeżenia. To może być przewaga biało-czerwonych, tyle że Reja też ma tego świadomość.
Konflikt
Jeszcze przed ubiegłotygodniowym spotkaniem z Węgrami trener mówił, że idealnie byłoby, gdyby Albania w październiku zgromadziła cztery eliminacyjne punkty, natomiast wywalczenie trzech jest koniecznością, aby zachować szanse zajęcia drugiego miejsca w grupie. I wskazywał konkretnie, że chodzi o komplet punktów w meczu z Polską, głównym rywalem do awansu do baraży – pierwsze miejsce przyznał Anglikom. W Budapeszcie Albańczycy połowę planu zrealizowali, niezależnie od wyniku meczu z biało-czerwonymi do końca eliminacji będą w grze o awans. Ranga meczu z zespołem Paulo Sousy się jednak nie zmienia.
– Selekcjoner nie oszacował właściwie wagi meczu z Węgrami. Tymczasem spotkanie w Budapeszcie zapewne zbudowało zespół pod względem psychicznym, korzystny rezultat pozwoli na komfort gry z Polską – uważa Dobi. – Reja to jednak bardzo dobry trener, jego pomysł widać na boisku. To człowiek otwarty, prowadzący dialog z albańskimi szkoleniowcami.
Potrafi jednak walnąć pięścią w stół. Przed październikowymi meczami albańskie media rozrabiały temat braku miejsca w kadrze dla Taulanta Xhaki, doświadczonego pomocnika FC Basel, uczestnika finałów mistrzostw Europy w 2016 roku. Reja oświadczył, że parę razy próbował nakłonić zawodnika do powtórnej gry w reprezentacji, ale ten nie chce się zgodzić, a skoro tak, to czuje się zmęczony wysyłaniem powołań do kogoś, kto nie ma ochoty pomóc drużynie narodowej: – Szkoda, jego umiejętności, cechy przydałyby się reprezentacji. Do niedawna miał problemy zdrowotne, ale teraz gra… Nie ma sensu dłużej rozmawiać o kimś, kogo z nami nie ma. Patrzymy w przyszłość – tłumaczył.
– Przez wiele miesięcy leczyłem kontuzję, poprzedni sezon straciłem, nie czuję się jeszcze w pełni gotowy do gry w reprezentacji. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli w kadrze znajdzie się zawodnik, który da zespołowi sto procent – komentował Xhaka w tamtejszych mediach. – Że niby nie podałem powodu selekcjonerowi? Skąd te kłamstwa? Nie zrezygnowałem z gry dla Albanii!
Reja ma jednak świadomość, że wyselekcjonował następców Xhaki, że otwarty konflikt z piłkarzem mu na tym etapie nie zaszkodzi, a może tylko pomóc w mobilizacji innych zawodników do wykonywania jego poleceń na boisku. Przez ponad dwa lata pracy w Albanii sprawdził około 50 zawodników, dziś sugeruje, że jego zespół jest gotowy grać jak równy z większością przeciwników.
– Reja skomponował drużynę. Poprzedni selekcjoner, Christian Panucci, nie zawsze nadawał na tych samych falach z piłkarzami, obecny – poukładał drużynę. Teraz jedno wynika w niej z drugiego, panuje porządek – dodaje Dobi. – Miał też z kogo wybierać. Jeszcze kilka lat temu Albańczycy występujący w Legii Warszawa mieliby pewne miejsce w pierwszej reprezentacji, teraz powoływani są tylko do kadry młodzieżowej. Mamy problemy, choćby między słupkami, bo bramkarze nie zawsze występują w klubach, a na tej pozycji rytm meczowy ma duże znaczenie, niemniej zajęcie drugiego miejsca w grupie eliminacyjnej to dla Albanii nie jest sfera marzeń. To jest realny cel.
PRZEMYSŁAW PAWLAK