90 MINUT Z SAMUELEM MRAZEM
Jako młody chłopak wyjechał do Włoch, których nie podbił. W Danii rywalizował o miejsce w składzie z Kamilem Wilczkiem, choć musiał poczekać do jego odejścia, aby regularnie grać. Później był epizod w Zagłębiu Lubin, nie błyszczał. Po czterech latach Samuel Mraz zdecydował się na powrót do Polski – do Motoru Lublin, z którym świętował awans do Ekstraklasy.
Paweł Gołaszewski
Z jakimi nadziejami Motor przystąpił do tego sezonu?
Przede wszystkim z dużymi ambicjami – mówi Mraz. – W poprzednim sezonie czuć było wielki głód Ekstraklasy, który zaspokoiliśmy, ale nie na długo, bo chcemy więcej. Kiedy na stadion przychodzi dziesięć tysięcy ludzi, wiesz, że jest to wyjątkowa chwila i nie potrzebujesz dodatkowej motywacji.
Przylgnęła do was łatka niezniszczalnych, zgodzisz się z tym określeniem?
Obserwując dwa ostatnie sezony, nie mógłbym się z tym nie zgodzić. Jesteśmy drużyną, która się absolutnie nigdy nie poddaje. Finał baraży w Gdyni – przegrywaliśmy bardzo długo, ale ja nawet w 85. minucie przy wyniku 1:0 dla Arki wierzyłem, że odwrócimy losy. To jest właśnie nasza siła, jeden idzie za drugiego w ogień. Wiedziałem, że w końcu coś strzelimy, bo przeważaliśmy i uparcie dążyliśmy do celu. Po golu na 1:1 pytałem Piotrka Ceglarza czy czekamy na dogrywkę, czy idziemy po drugą bramkę. Łatwo się domyślić, jaka była odpowiedź.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 50/2024