90 minut z Robertem Gumnym
Urodził się w Poznaniu, pochodzi z dzielnicy Łazarz i jest wychowankiem Lecha. Robert Gumny to idealny kandydat na przyszłą legendę Kolejorza. Trudno jednak przypuszczać, aby nią został – raczej prędzej niż później po bocznego obrońcę zgłosi się silny klub zagraniczny.
ROZMAWIAŁ KONRAD WITKOWSKI
– Po raz pierwszy rozmawiałem z panem w październiku ubiegłego roku. Wówczas był pan bardzo nieśmiały, a dzisiaj już wcale nie sprawia wrażenia stremowanego. W ciągu tych kilkunastu miesięcy nabrał pan dużo pewności siebie?
– Cieszę się, że tak to wygląda. Dziennikarze coraz częściej chcą ze mną rozmawiać, a z wywiadu na wywiad nabiera się trochę doświadczenia. Cały czas jednak uważam, że tej pewności siebie mi brakuje. Również na boisku jestem jeszcze trochę za bardzo stremowany. Choć muszę przyznać, że nieco pewniej czuję się podczas występów w reprezentacji młodzieżowej niż w Lechu Poznań. Presja towarzysząca grze w takim klubie jest naprawdę spora – przyznaje Gumny (na zdjęciu).
(…)
– Bardzo zmieniło się pana życie po debiucie na poziomie ekstraklasy wiosną 2016 roku?
– Od tamtej pory wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Wystąpiłem w kilku meczach Ekstraklasy, potem było wypożyczenie do Podbeskidzia. Po powrocie do Lecha właściwie od razu wskoczyłem do podstawowego składu. Na razie wszystko układa się dobrze, jak w jakiejś książce. Moja kariera rozwija się tak, jak ja to sobie wyobrażałem i tak jak zaplanował klub.
– Jak to było w przeszłości z grą w hokeja na trawie?
– Mój cztery lata starszy brat uprawia tę dyscyplinę sportu i kiedyś chciałem iść w jego ślady. Jako mały chłopak trenowałem przez krótki czas piłkę nożną w Lechu, ale później pojawił się problem z dojazdami na zajęcia. Chodziłem do szkoły podstawowej, która ściśle współpracowała z hokejową sekcją Warty Poznań. W ten sposób w klasach 1-3 grałem w hokeja na trawie. Do futbolu wróciłem jako dziesięciolatek: ciągnęło mnie do piłki, a któregoś razu przechodziliśmy z rodzicami obok stadionu, więc zaproponowałem, że może zapiszę się na treningi do lokalnego klubu Poznaniak. – Idziesz do Lecha albo nie będziesz grał w ogóle – odpowiedział ojciec.
(…)
– W obecnej kadrze Lecha jest dwóch rodowitych poznaniaków, ale tylko pan regularnie występuje w wyjściowej jedenastce. Kibice zwracają uwagę na takie kwestie: czuje pan z tego powodu dodatkową odpowiedzialność czy raczej cieszy się większym kredytem zaufania?
– Miło mi, jeśli kibice doceniają fakt, że jestem z Poznania. Raczej nie odczuwam przez to większej odpowiedzialności na swoich barkach. Powiedziałbym, że to mnie dodatkowo mobilizuje do pracy.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (49/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”