W 2020 roku Góralski cieszył się z tytułu mistrza Kazachstanu z Kajratem Ałmaty, w reprezentacji Polski rozegrał natomiast cztery mecze. Za grę w drużynie narodowej zbierał pochwały, ale też mocno
krytykowano go za czerwoną kartkę w wyjazdowym spotkaniu Ligi Narodów z Włochami.
Jacek Góralski (foto: 400mm.pl)
JAROMIR KRUK
Możesz zaśpiewać: to był rok, udany rok?
Kajrat po 16 latach odzyskał mistrzostwo kraju – mówi Jacek Góralski. – Mogę dopisać kolejne trofeum do kolekcji w CV, co bardzo cieszy, a zarazem motywuje. W całym sezonie zagraliśmy praktycznie jedno spotkanie na wyjeździe, bo ze względu na COVID-19 wszystkie zespoły zjechały do nas do miasta, by rozegrać krajową ligę. Niestety – tak się zmienił świat wokół nas. W Kazachstanie przestrzega się zasad. Ludzie noszą maseczki, co chwila są kontrole, trzeba się tłumaczyć policji, gdzie się jedzie i w jakim celu. W bazie treningowej Kajratu każdy zawodnik ma osobny pokój – bronimy się przed koronawirusem. – Ze względu na pandemię to był też szalony czas w piłce reprezentacyjnej. Żałuję, że w rewanżu z Italią popełniłem błąd. Zamiast wyczekać, podpaliłem się z powodu wcześniejszego faulu na Bartku Bereszyńskim i nie zareagowałem jak trzeba. Inaczej wszystko wygląda z perspektywy grającego, inaczej postrzega to oglądający.
Jak ocenił to selekcjoner? (rozmowa była przeprowadzona przed zwolnieniem Jerzego Brzęczka – dop. red.)
Musiałbyś zadzwonić do niego. Na pewno nie przejmuję się opiniami innych osób na swój temat, najważniejsze jest zdanie trenera.
Czy fakt, że występujesz w Kazachstanie ma przełożenie na twoją pozycję w reprezentacji?
Kajrat to nie jest przypadkowy klub. Dysponujemy bazą treningową marzeń, nie brakuje niczego. Wszystko w klubie jest poukładane na tip top. Liga Kazachstanu przypomina ligę bułgarską, jest kilka bardzo mocnych zespołów, są słabsze, lecz nikt nie kładzie się na boisku. Nie jest łatwo wywalczyć mistrzostwo, dlatego ten sukces smakował wybornie. Gdyby nie było pandemii, na mecze Kajratu przychodziłoby po ponad 20 tysięcy kibiców. Na razie cieszę się pobytem w ojczyźnie, święta spędziłem w Bydgoszczy, a 10 stycznia zjawię się w Kazachstanie i czekają mnie dwa obozy treningowe.
Kajrat nie ma aspiracji na fazę grupową europejskich pucharów?
Pewnie, że ma i dlatego można się spodziewać sprowadzenia dwóch, trzech klasowych obcokrajowców. W klubie wszystkie ruchy są przemyślane. Ambicje są duże, ale wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak trudno jest awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy. Konkurencja nie śpi. Z Kazachstanu nie tylko Kajrat chce zaistnieć na arenie międzynarodowej. W futbol inwestuje się coraz więcej pieniędzy, efekty tego – w wydaniu klubowym i też reprezentacyjnym – są kwestią czasu.
Gdyby pięć lat temu ktoś ci powiedział, że będziesz rozmawiał z dziennikarzami o swojej grze w reprezentacji Polski, uwierzyłbyś?
Pięć i pół roku temu przeniosłem się z Wisły Płock do grającej w Ekstraklasie Jagiellonii Białystok. Nic nie przyszło mi łatwo, drogę na wyższy poziom torowałem sobie ciężką pracą. Musiałem walczyć. Nie znalazłem się w drużynie narodowej dzięki jednemu, dwóm czy trzem udanym meczom. Na każdym kroku musiałem udowadniać – innym i sobie, że Jacek Góralski jest w stanie coś w futbolu zdziałać. To się nie zmienia, na laurach nie osiadłem. Nie było łatwo się wydostać z pierwszej ligi. Teraz młodzież ma ułatwione zadanie.
Jakie miałeś inspiracje, wchodząc do seniorskiego futbolu?
Miałem szczęście, że trafiałem na dobrych trenerów. Już w juniorach szkoleniowcy coś we mnie widzieli i to budowało zaufanie. Gdy przeniosłem się do Jagiellonii, pomyślałem, że ciężko będzie wskoczyć do składu, przecież na mojej pozycji występowała ikona klubu, Rafał Grzyb. Z czasem jednak patrzy się na pewne kwestie inaczej. W sporcie zawsze trzeba walczyć o swoje i ja tak robię. Gdy nie gram, staram się pomagać kolegom z ławki. Tak jak Rafał Grzyb, niesamowicie pozytywny, szanowany piłkarz, który siadł na rezerwie i wspierał mnie, gdy grałem, służył wskazówkami. Podobnie było w Łudogorcu, gdzie dobrze życzył mi kapitan zespołu i nie marudził, gdy trener nie znajdował dla niego miejsca w podstawowym składzie.
Jak się nauczyć takiego dystansu do siebie?
Nie musiałem się niczego uczyć. W każdym miejscu dążyłem do tego, by z mojej gry zadowoleni byli trenerzy. Czasem piłkarza za występ krytykują media, a szkoleniowiec inaczej to widzi. To nie dziennikarze podejmują decyzje personalne w drużynach piłkarskich.
Myślisz już o Euro?
Nie ma to teraz sensu. W piłce nożnej sytuacja zmienia się dynamicznie i trudno w danym momencie wyrokować, co zdarzy się za pół roku.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU PIŁKA NOŻNA (01/2021)