Poprzedni sezon wyszedł mu średnio, więc nawet się nie łudził, że może zostać powołany do kadry Senegalu na mundial w Rosji. Zwycięstwo rodaków z Polską obrońca Korony obserwował w telewizorze, ale ma nadzieję, że szybko zaistnieje na arenie międzynarodowej. Jego dobra postawa w Ekstraklasie została w końcu doceniona powołaniem do szerokiej kadry Lwów Terangi na październikowe mecze z Sudanem w kwalifikacjach Pucharu Narodów Afryki.
ROZMAWIAŁ JAROMIR KRUK
– Można powiedzieć, że zaaklimatyzowałeś się już w Polsce? – Już prawie trzy lata tu jestem – mówi Djibril Diaw. – W Polsce czuję się bardzo dobrze, niczego mi nie brakuje, a w tym roku w sierpniu i we wrześniu czułem się przez pogodę, jakbym był w Afryce. Kiedyś przerażał mnie śnieg, ale już się przyzwyczaiłem. Zresztą i tak niedługo znów przyjdzie zima, a ta z poprzedniego sezonu była trudna do zniesienia. Temperatura na minusie dawała się we znaki nie tylko piłkarzom z Afryki, miejscowi mieli jej też dość.
– Jakie są największe różnice między Senegalem a Polską? – Jest ich mnóstwo, życie w Afryce bardzo różni się od życia w Polsce. Na przykład jedzenie jest zupełnie inne. Trochę polskich rzeczy spróbowałem, nazwy są trudne do zapamiętania, ale wiele mi smakuje. Generalnie jednak staram się korzystać z usług włoskich restauracji, a jak jest okazja, to chętnie zjadam pizzę, zwykle quattro formaggi, najczęściej w towarzystwie żony, lubimy też wyskoczyć na kawę do galerii. Ona czuje się w Kielcach dobrze, a gdy przyjeżdżała do Polski, miała już wyrobioną dobrą opinię o waszym kraju. Mamy przyjaciół z Senegalu, którzy mieszkają w Krakowie, i staramy się regularnie ich odwiedzać.
(…)
– Podobała ci się końcówka spotkania Polski z Japonią w Wołgogradzie? – Nie, bo piłka mi się kojarzy z zabawą, a nie kalkulacją. Przełączyłem na pilocie z kanału, gdzie był mecz Senegalu z Kolumbią, na Polska – Japonia i bardzo się męczyłem. To było najśmieszniejsze i najbardziej żałosne wydarzenie mundialu w Rosji, takie coś nie powinno mieć więcej miejsca na imprezach najwyższej rangi. Wolę zapamiętać grę M’Baye Nianga, środkowego obrońcy Salifa Sane, czy lewego Youssoufa Sabaly’ego niż żenujące ostatnie 10 minut starcia Polski z Japonią. Cały Senegal czuł się rozczarowany, bo liczyliśmy na wyjście z grupy, a chyba na to zasłużyliśmy. Irytująca była krytyka drużyny narodowej dokonana przez El Hadji Dioufa, legendę futbolu w Senegalu, który od ładnych paru lat tylko ciągle narzeka. Uważam, że zbyt rzadko gramy na mundialach, powinniśmy być ich regularnym uczestnikiem. Może tak się stanie, ale teraz najważniejsze są eliminacje Pucharu Narodów Afryki.
– Już z Djibrilem Diawem? – Dostałem się na listę rezerwowych na spotkania z Sudanem. Jestem z tego powodu szczęśliwy, jak się uda wskoczyć do osiemnastki, będzie super; jeśli nie, pracuję dalej w Koronie i liczę na grę w kadrze w listopadzie. Cały czas jestem w kontakcie z selekcjonerem, który zna mnie z młodzieżówki.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (40/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”