Wsiadł na wysokiego konia. Jeśli w najbliższych trzech miesiącach utrzyma się w siodle, o kolejne oferty pracy w Polsce będzie spokojny. Awans bądź jego brak do fazy grupowej Ligi Europy zdefiniują rozpoczętą w Legii Warszawa karierę trenerską Aleksandara Vukovicia na najbliższe lata.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Jeśli takie myśli pojawiają się w głowie, zajmują odległe miejsce. Nie zastanawiam się teraz nad nagrodami związanymi z awansem do fazy grupowej Ligi Europy, ani nad konsekwencjami jego braku. Wybrałem ten zawód z pełną świadomością, nie mam wątpliwości, że umiem go wykonywać. Nie zrezygnuję z tej drogi ani za trzy miesiące, ani za trzy lata – mówi Vuković.
– Ale czy nie robi pan za dużego kroku – nie mając doświadczenia, został pan trenerem największego klubu w Polsce?
– A ja mam odwrotne wrażenie – idę bardzo małymi krokami. Karierę piłkarską skończyłem w 2013 roku, od tego czasu uczyłem się tego zawodu, przygotowywałem się, sześć lat to jest spory okres spędzony w branży. Gdybym wtedy objął Legię, nie dałbym sobie rady, wiem w jakim byłem punkcie. Nie neguję tego, że w tym czasie zbyt wiele samodzielnie nie pracowałem, ale teraz w moim życiu nie dokonał się niesamowity przeskok, nie zacząłem nagle odczuwać innych emocji. Jestem przygotowany do wykonywania zawodu trenera, jestem gotowy do zmierzenia się z samodzielną pracą w Legii. Nie rozpisałem sobie ścieżki kariery, pojawiła się propozycja objęcia zespołu i nie zamierzam się z tego wycofać. Zresztą, czy gdybym miał za sobą trzy lata pracy w innych klubach – udane lub mniej udane – tak wiele by to zmieniło? Stałbym dokładnie w tym samym punkcie, również by się zastanawiano, czy dam sobie radę.
(…)
– Już pan chwilę z Legią pracuje, ale dopiero ten sezon w pełni pójdzie na pana konto, jakiego stylu gry możemy spodziewać się po zespole trenera Vukovicia?
– Obojętnie jak zakończyłby się poprzedni sezon, dopiero w tym momencie mam wyczuwalny wpływ na kształt kadry, a pełny na przygotowania, treningi i grę. Mogę powiedzieć, że chcemy dominować, rządzić na boisku, tylko po co? Już kilku takich tutaj było, co różne rzeczy obiecywali w mediach. Zamiast opowiadania w gazetach o filozofii, wolę ciężką pracę. Przed nami bardzo trudny początek sezonu. Może nie mam dużego doświadczenia w roli pierwszego trenera, ale jeśli chodzi o doświadczenie w Legii, nie ma takiego szkoleniowca, który ma je większe ode mnie. Przy Łazienkowskiej liczą się zwycięstwa. Nikt tu nie wybacza porażek. Ostatnie trzy sezony zaczynałem u boku Hasiego, Magiery i Klafuricia – żaden nie przeżył trzech miesięcy.
– Nie jest to dobry moment na kombinowanie na przykład z ustawieniem zespołu.
– O przejściu na grę trzema obrońcami nawet w tej chwili nie myślę, Legia będzie ustawiona z czwórką z tyłu. Mam natomiast pewien pomysł, co do delikatnej modyfikacji przedniej formacji. Carlitos, według mojej wiedzy temat jego odejścia z Legii w tym momencie nie istnieje, nie będzie występował na pozycji numer dziewięć, widzę go w roli cofniętego napastnika, nawet dziesiątki. W Wiśle Kraków grając przy Zdenku Ondrasku, wyglądał bardzo dobrze. Cofnięcie Hiszpana to w pewnym sensie przejście do systemu 1-4-4-2, ponieważ jego walory defensywne wyglądają nieco inaczej w porównaniu z tym elementem u Waleriana Gwilii bądź Domagoja Antolicia, wciąż jednak mowa o korekcie taktyki, nie o rewolucji. W poprzednim sezonie Carlitos dobrze współpracował z Kasprem Hamalainenem. Fin jest inteligentnym piłkarzem, uzupełniał miejsce Hiszpana, gdy go w polu karnym nie było. Zdarzało się to dość często, teraz chcemy tego uniknąć.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (26/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”