Mimo że ostatnio regularnie strzela gole, raczej nie dogoni już Igora Angulo i nie zostanie królem ligowych snajperów. Za to może poprowadzić Cracovię do wysokiego miejsca na mecie sezonu. Airam Cabrera to kolejny hiszpański napastnik, dla którego Polska okazała się ziemią obiecaną.
ROZMAWIAŁ LESZEK ORŁOWSKI
– Przeczytałem, że grając w Koronie Kielce często jeździł pan turystycznie do Krakowa i stał się on pańskim ulubionym miastem. – Czy teraz, występując w Cracovii, kocha pan Kraków jeszcze mocniej? Oczywiście – mówi Cabrera (na zdjęciu). – Poznałem wiele nowych miejsc, zakochałem się w tym mieście na całego.
– To co pan porabia po treningach? – Spaceruję, naprawdę dużo. Uwielbiam rynek, uwielbiam też zagubić się w uliczkach starego miasta, błąkać się nimi bez celu. Robię mnóstwo zdjęć, właściwie co krok widzę coś, co koniecznie muszę utrwalić.
– Są to samotne wędrówki, czy z narzeczoną, którą zabierał pan do Krakowa jeszcze mieszkając w Kielcach? – Niestety, przeważnie samotne, albo z którymś z kolegów. Flavia jest nauczycielką, cały czas pracuje, więc na razie nie wchodzi w grę jej przeprowadzka. Kiedy skończy się rok szkolny, będzie mnie częściej odwiedzała. Czasami spędzamy razem weekend. Zimą rzadziej, bo jednak pogoda nie zawsze zachęca do przylotu do Polski.
(…)
– To jaki jest dziś styl gry Cracovii? – Ujarzmić rywala. Zabrać mu piłkę blisko jego bramki, a potem jak najszybciej ją rozegrać. Opiera się na sile, zdecydowaniu, szybkości i jakości zawodników ofensywnych. Gramy poważny futbol. Jednak kluczowa jest szczelna defensywa. Od niej się wszystko zaczyna, bez niej nic się nie udaje. W trakcie tych siedmiu kolejnych wygranych meczów, jakie zaliczyliśmy od początku grudnia do końca lutego, straciliśmy łącznie tylko trzy gole. I co z tego, że w kolejnych trzech, w Płocku, z Zagłębiem Sosnowiec i derbach z Wisłą strzeliliśmy sześć, skoro straciliśmy siedem i zdobyliśmy raptem trzy punkty? Zagrać na zero z tyłu to podstawa.
– Ostatnim meczem przed przerwą na reprezentacje, w trakcie której rozmawiamy, były derby Krakowa. To dla przybysza z innego kraju także mecz wyjątkowy, czy może taki, jak każdy inny? – Grałem w nich już po raz drugi, więc wiedziałem, czego się spodziewać. Muszę powiedzieć, że takiej atmosfery jak na meczach derbowych w Krakowie nie spotkałem jeszcze nigdy w karierze, to były mecze w pewnym sensie najpiękniejsze w moim życiu. W pewnym sensie, bo skoro i jesienią, i przed dwoma tygodniami przegraliśmy, nie mogę być zadowolony. Gdy wynik jest nie taki, jak być powinien, tak naprawdę nic nie cieszy, nie liczy się atmosfera
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (14/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”