90 lat minęło od pierwszego mundialu
30 lipca 1930 roku w Montevideo zakończyły się pierwsze mistrzostwa świata w piłce nożnej. W meczu finałowym grający u siebie Urugwajczycy pokonali 4:2 sąsiadów z Argentyny.
ZBIGNIEW MROZIŃSKI
Dlaczego akurat w tym kraju odbyło się I Campeonato Mundial de Football? Przede wszystkim Urugwajczycy mieli wówczas znakomitą reprezentację, która w amatorskim futbolu osiągnęła wszystko, zdobywając złote medale na igrzyskach olimpijskich w 1924 i 1928 roku, więc prymat chcieli potwierdzić również na mistrzostwach świata. Na dodatek akurat na 1930 rok przypadła setna rocznica odzyskania niepodległości przez ten mały latynoski kraj. No i może najważniejsze, Urugwaj za 400 tysięcy dolarów zbudował stadion o nazwie Centenario (stulecie), na którego trybunach mogło zasiąść prawie 100 tysięcy ludzi. Tyle że podczas turnieju, który rozpoczął się 13 lipca jeszcze trwały tam prace wykończeniowe. Zaczęto na nim grać dopiero pięć dni później, za to rozegrano ostatnich 10 meczów. Wcześniejsze spotkania odbyły się także w Montevideo – dwa na maleńkim Estatdio Pocitos oraz sześć na mogącym pomieścić około 20 tysięcy ludzi Estadio Parque Central.
SERBSKI MIT
Chociaż nie było eliminacji, to do imprezy przystąpiło zaledwie 13 drużyn narodowych, w tym tylko cztery z Europy. Po krachu na giełdzie nowojorskiej, do którego doszło osiem miesięcy wcześniej świat pogrążył się w kryzysie ekonomicznym, na dodatek od wyprawy za ocean odstraszała świadomość odbycia niemal trzytygodniowej podróży morskiej. Ogromny liniowiec w Genui zabrał na pokład Rumunów, których do udziału w mistrzostwach świata namówił ich król Karol II, następnie w Villefranche-sur-mer dołączyli Francuzi, a w porcie w Barcelonie wsiedli Belgowie. Natomiast z Marsylii wielkim parowcem wyruszyła reprezentacja Jugosławii, która jako jedyna ze Starego Kontynentu zajęła później pierwsze miejsce w swojej grupie, co oznaczało awans do półfinału.
Dziesięć lat temu Serbowie nakręcili o tej drużynie film fabularny zatytułowany „Montevideo, smak zwycięstwa”. Obraz dostał nagrody na międzynarodowych festiwalach, był kandydatem do Oscara dla produkcji nieanglojęzycznej. To opowieść o młodych piłkarzach z Belgradu, którzy zapragnęli wziąć udział w urugwajskim czempionacie. Chociaż w turnieju uczestniczyła reprezentacja Jugosławii, to w ekipie, która popłynęła za ocean byli Serbowie, zabrakło zaś Chorwatów i Słoweńców. Król Jugosławii Aleksander I Karadziordziewić z tego właśnie powodu odmówił ekipie wsparcia finansowego. W trzech meczach, które reprezentacja Jugosławii rozegrała na mundialu wystąpiło dwunastu piłkarzy – dziewięciu z drużyn belgradzkich: BSK, BASK i Jugoslavija, trzech zaś zdążyło wcześniej wyjechać ze stolicy tego bałkańskiego kraju do klubów francuskich.
Głównymi bohaterami filmu są autentyczne gwiazdy tamtej reprezentacji: prawoskrzydłowy Aleksandar „Tirke” Tirnanić, napastnik Błagoje „Mosa” Marjanović i obrońca Milutin „Milutinan” Ivković. Selekcjonerem był inżynier Bosko Simonović, a koordynatorem całego przedsięwzięcia lekarz Mihajlo Andrejević, który potem na wiele lat został prominentnym działaczem FIFA. Dalsze ich losy już podczas mistrzostw świata można śledzić w sequelu „Montevideo, do zobaczenia”, który trafił do kin na początku 2014 roku. W fazie grupowej Jugosławia grająca w koszulkach czerwonych, a nie jak po II wojnie światowej niebieskich, wygrała 2:1 z Brazylią i 4:0 z Boliwią, a w półfinale przegrała 1:6 z Urugwajem, mimo że szybko objęła prowadzenie, a potem strzeliła gola na 2:0, którego sędzia jednak nie uznał. W filmie odtworzono nie tylko efektowne akcje, ale pokazano zdziwienie reprezentantów Jugosławii, gdy zobaczyli trenujących na plaży Brazylijczyków, których wzięli za turystów. Młodzi przybysze z Europy mocno byli zdziwieni trawą na boiskach, która była zupełnie inna niż u nich. Widzimy losowanie, które odbyło się w stolicy Urugwaju sześć dni przed pierwszym meczem turnieju. Ogromne wrażenie robi wpływający do portu statek, na którego pokładzie trenowali w czasie podróży.
WOJNA O PIŁKĘ
Turniej odbywał się w Ameryce Południowej, więc ten kontynent był reprezentowany najliczniej. Poza Urugwajem, przez Argentynę, Boliwię, Brazylię, Chile, Paragwaj i Peru. Dwa zespoły przybyły natomiast z Ameryki Północnej: Meksyk i Stany Zjednoczone. Trzynaście drużyn podzielono na cztery grupy. W trzech były trzy zespoły, a w jednej cztery. W niej pierwszą pozycję zajęli Argentyńczycy, którzy potem mieli pretensje, że przez to, że musieli rozegrać jeden mecz więcej, byli w gorszej sytuacji od gospodarzy przed finałem. W półfinale Albiceleste wygrali 6:1 z reprezentacją USA, czyli taki sam rezultat jaki Urugwajczycy w drugim meczu 1/2 finału osiągnęli z Jugosławią. Piłkarze drużyn, które przegrały nie wytrzymali podobno upału, spotkania rozpoczynały się o 14.30, gdy w cieniu było 35 stopni Celsjusza.
W książce pod tytułem „W blasku Złotej Nike. Walka o Puchar Świata” czytamy: „Stadion Centenario w stolicy Urugwaju Montevideo miał 100 tysięcy miejsc. A prawie tylu chętnych obejrzenia tego meczu zgłosiło się z samej Argentyny. Ostatecznie sprzedano im 20 tysięcy biletów, co wywołało spontaniczny sprzeciw Argentyńczyków i publiczne demonstracje, głównie w ich stołecznym grodzie Buenos Aires. Przez całą noc poprzedzającą spotkanie tłumy maszerowały ulicami, wznosząc hasła: „Argentyna tak, Urugwaj nie” oraz „Zwycięstwo albo śmierć”. Z kolei Urugwaj zmobilizował policję, a także jednostki wojskowe, obsadzając granicę oraz ściśle kontrolując cudzoziemskich przybyszów. Poszukiwano broni, której masowy przemyt zapowiadali krewcy sąsiedzi. W samym dniu zawodów podniecenie sięgnęło zenitu. Stadion był szczelnie wypełniony widzami, a także siłami bezpieczeństwa. Olbrzymie tłumy zgromadziły się na sąsiednich ulicach, oczekując z napięciem rozpoczęcia meczu”.
Przed meczem doszło do sporu czyją piłką zostanie rozegrany finał. Drogą kompromisu ustalono, że w pierwszej połowie będzie to futbolówka argentyńska, a po przerwie urugwajska. Miało to chyba znaczenie, bo do przerwy prowadzili 2:1 Argentyńczycy, mimo że jako pierwszy piłkę do siatki skierował w 12. minucie Urugwajczyk Pablo Dorado, a dopiero później dwaj Argentyńczycy – najpierw Carlos Peucelle, a potem Guillermo Stabile. W drugiej części gole strzelali już tylko grający swoją piłką Urusi: po kolei Jose Pedro Cea, Santos Iriarte i Hector Castro. Wygrał 4:2 Urugwaj i został pierwszym w historii mistrzem świata w piłce nożnej. Czeski dziennikarz Jiri Pechr w książce „Slavnosti fotbalu” napisał: „Osiemnaście meczów, jakie rozegrano na pierwszych mistrzostwach świata przyniosło 255 107 dolarów dochodu. Uczestnicy turnieju otrzymali pokrycie kosztów podróży, utrzymania, a także tak zwane startowe. Pusty do tej pory skarbiec FIFA zyskał 10 procent tej kwoty”.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 30/2020)