Przejdź do treści
60 najlepszych na nasze 60-lecie. Część 6: Skrzydłowi

Polska Reprezentacja Polski

60 najlepszych na nasze 60-lecie. Część 6: Skrzydłowi

W związku z jubileuszem tytułu „Piłka Nożna” wybraliśmy najlepszych, według nas, 60 polskich piłkarzy. Zadanie bardzo frapujące, ale i trudne, bo przez lata futbol bardzo się zmienił. W tym okresie ewoluowały systemy gry, stosowano różne ustawienia, a i ci sami piłkarze grali na różnych pozycjach.

Oto co wyszło z głosowania, w którym wzięli udział: Michał Czechowicz, Adam Godlewski, Paweł Kapusta, Zbigniew Mroziński, Zbigniew Mucha, Leszek Orłowski i Przemysław Pawlak. Postanowiliśmy wyróżnić najlepszych sześciu bramkarzy tego okresu oraz po dziewięciu najlepszych zawodników w sześciu innych kategoriach. I tak w jednej grupie znaleźli się środkowi obrońcy, a w innej boczni, pomocników podzieliliśmy na środkowych, i w tej grupie są zarówno rozgrywający jak i ci, którzy mieli zadania głównie defensywne oraz na ofensywnych. Wśród skrzydłowych są piłkarze, który skupiali się tylko na atakowaniu bramki jak i tacy, których zakres obowiązków był o wiele większy i w dużej mierze musieli wspomagać kolegów ze swojej strony defensywy. No i wreszcie środkowi napastnicy.

 

 

Dwaj nasi najlepsi skrzydłowi byli w najlepszej jedenastce mistrzostw świata w 1974 roku. Z prawej strony hasał szybki jak sprinter król strzelców tego turnieju Grzegorz Lato, a z lewej nazywany fałszywym skrzydłowym Robert Gadocha. Osiem lat później Lato wciąż był w kadrze, a na drugim skrzydle grał Włodzimierz Smolarek. Jan Urban był świetnym bocznym pomocnikiem, a w Hiszpanii zrobiono z niego środkowego napastnika. Jakub Błaszczykowski to prawoskrzydłowy nowej generacji, finalista Champions League. Jacek Krzynówek grał natomiast po lewej stronie. Roman Kosecki występował w kilku świetnych klubach, był półfinalistą europejskich pucharów, ale zabrakło sukcesu z drużyną narodową, Mirosław Okoński może miał talentu najwięcej, ale zabrakło wyjazdu na mundial. A Ebi Smolarek na nim był.

– Grzegorz Lato postawą na boisku zasłużył na pomnik. To był zawodnik, który zawsze miał w sobie pokłady wielkiej motywacji. Bolek nie miał dobrych wyników badań wytrzymałościowo-szybkościowych, a w trakcie gry nie było tego w ogóle widać – wspomina Gmoch. – Orał boisko, dla niego nie było straconej piłki, szedł do przodu bez względu na wszystko. Jak przy tej bramce z Brazylią na mundialu w 1974 roku, kiedy do bramki dociągnął niemal z obrońcami na plecach. Zresztą nie tylko, pamiętam taki mecz w Szczecinie, Bolek uderzył na bramkę sprzed pola karnego i poszedł za piłką, ta trafiła w poprzeczkę, więc poprawił i… słupek, a od słupka dostał piłką w głowę i padł gol. Miał niesamowitą wolę walki, jechał z frajerami. Zawsze go podziwiałem, bo w młodym wieku został bez rodziców. Musiał wziąć się do roboty wcześniej niż wszyscy, został głową rodziny, a sam był jeszcze dzieckiem. Wypracował w sobie ten charakter, to przekładało się na boisko. Gadocha z kolei to skrzydłowy znakomity, a dla mnie mimo wszystko zmarnowany talent. Grał po lewej stronie boiska, ale piłkę prowadził prawą nogą. Jak wchodził w drybling, zwrócony był twarzą do obrońcy, a nie jak to jest w zwyczaju – starał się nakrywać piłkę ciałem. Ta prawonożność w połączeniu z grą na lewym skrzydle sprawiała też pewne kłopoty przy wykańczaniu akcji przez Roberta. Długo pracowaliśmy z nim w Legii z trenerem Jaroslavem Vejvodą, żeby pozbył się tej maniery, żeby mógł stać się tym Gadochą.

– Ja jestem na pierwszym miejscu? – dziwi się na poważnie Lato. – A nigdy nie byłem faworytem dziennikarzy, więc przyznaję, że jestem nieco zaskoczony. Ale już jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej powiedziałem, że oceni mnie historia i tak też jest w tym przypadku.

Zespół PN

Fragment zestawienia pochodzi z tygodnika „Piłka Nożna” nr 5/2016

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024