6 wniosków po weekendzie z Ekstraklasą
Za nami cztery mecze 9. kolejki i dwa spotkania 10. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. Co się działo w ostatnich dniach?
Poznański charakter
Piłkarze Warty Poznań w poprzednim sezonie na zapleczu nie przywieźli z Mielca i Bielska-Białej choćby jednego punktu. W Ekstraklasie drużyna Piotra Tworka z obu stadionów wywiozła zwycięstwa.
Zieloni prezentują najsolidniejszy futbol ze wszystkich beniaminków. Może nie grają widowiskowo, może nie porywają tłumów, ale solidnie punktują. Szczelna defensywa i liczenie na kontrę opłaciło się w Mielcu. Stal miała oczywiście swoje sytuacje, ale jeśli będzie tak pudłowała, to nie ma co liczyć na utrzymanie… Mielczanie z beniaminkami nie wywalczyli nawet jednego oczka. Więc z kim chcą wygrywać?
Jaga obniżyła loty
Początek sezonu w wykonaniu drużyny Bogdana Zająca był obiecujący. Jagiellonia grała przyzwoicie, punktowała, ale w pewnym momencie coś się zacięło. Białostoczanie w trzech ostatnich spotkaniach nie zdobyli nawet jednego punktu. I nie jest żadnym usprawiedliwieniem fakt, że wszystkie trzy mecze grali na wyjeździe.
Jaga gra słabo, liczy na błysk poszczególnych piłkarzy. W Krakowie zerwał się Jesus Imaz, który popisał się przepiękną bramką (a w zasadzie sposobem jej wypracowania), ale to było za mało na dobrze zorganizowaną Cracovię. W którą stronę podąża Jagiellonia? Nie wiemy.
Nuda we Wrocławiu
O meczu Śląska z Górnikiem nie można się rozpisywać. Trzeba tylko zaznaczyć, że się odbył. Najgorsze widowisko minionego weekendu.
Warszawska tradycja
Legia przegrywa z Lechem, ale w końcówce odwraca losy spotkania – ten scenariusz powtarzał się już kilka razy, więc nie inaczej było i tym razem. Mistrzowie Polski zagrali chyba najlepszy mecz w tym sezonie i w doliczonym czasie gry zadali decydujący cios.
Czesław Michniewicz miał nosa, bo postawienie na Kacpra Skibickiego i Rafaela Lopesa w takich okolicznościach było bardzo nieoczywiste. Obaj odwdzięczyli się golami i tchnęli w warszawski zespół nowego ducha. Można to już chyba ogłosić: Legia wyszła z kryzysu i zaczyna rozdawać karty w Ekstraklasie.
Nielogiczny Raków
Lider z Częstochowy miał okazję odskoczyć wiceliderowi z Zabrza. Zwycięstwo nad Wisłą Kraków miało być tylko formalnością, bo tak naprawdę nie było żadnych przesłanek, aby myśleć inaczej. Raków jednak dostosował się do ligowej rzeczywistości i postanowił zrobić psikusa. Inna sprawa, że cuda w bramce wyprawiał Mateusz List, który ustrzegł Białą Gwiazdę przed porażką.
Rozczarowana Pogoń
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Początek spotkania też na to wskazywał, że Pogoń rozjedzie Podbeskidzie. A tu klops. Górale niespodziewanie wyszli na prowadzenie i przez długi czas skutecznie się bronili. Ba, nawet stworzyli sobie sytuację, aby to spotkanie zamknąć, ale ją zmarnowali.
Jako że niewykorzystane sytuacje z początku zemściły się na Portowcach, to zmarnowana doskonała okazja przez przyjezdnych również nie uszła im płazem. Pogoń doprowadziła do wyrównania, a nieoczywistym bohaterem stał się Adrian Benedyczak, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie.
Paweł Gołaszewski