Przejdź do treści
5 lutego królewskie urodziny. Winobranie

Ligi w Europie Serie A

5 lutego królewskie urodziny. Winobranie

35 w fachu, który uprawia, to duża liczba. Dla większości za duża, pasują więc wcześniej. Jemu nic a nic nie ciąży, co więcej – ma w sobie ciągle tyle mocy i energii, że nie ustaje w staraniach o to, żeby oszukać czas oraz udowodnić, że metryka kłamie. Wśród wielu odniesionych zwycięstw to prawdopodobnie jego największe. Przed wami piękny 35-letni Cristiano Ronaldo.

TOMASZ LIPIŃSKI


Szykują się jego drugie urodziny w Turynie. 35. będzie obchodził w znacznie lepszej formie niż 34. Nie, żeby rok temu zawodził, zasługiwał na krytykę i nie trafiał do bramki, ale wszystko to, co na boisku robił w jakiś bardziej ludzki sposób. Nie zawsze perfekcyjny i z rzadka strzelający seriami. Owszem, dobry, ale indywidualnie nie rzucił Serie A ani Ligi Mistrzów na kolana. 

Tymczasem teraz znów założył wdzianko Supermana i lata w nim od miasta do miasta i ze stadionu na stadion. Stary rok pożegnał 5 golami w 5 meczach, tylko w Superpucharze Włoch obszedł się smakiem. Nowy rozpoczął od hat-tricka i na tym nie poprzestał. Licząc od 1 grudnia, 12 goli (11 w Serie A i 1 w Coppa Italia) nie strzelił żaden inny piłkarz z 5 najsilniejszych lig europejskich. W 20 kolejce zaliczył 7. kolejny ligowy występ z co najmniej jednym golem (jego rekord ustanowiony w Realu wynosi 11), strzelając Romie w Pucharze Włoch wpisał się do księgi 15 rozgrywek z 17, w których uczestniczył. Tylko Community Shield i Puchar UEFA mu się oparły. 

Wpadając do Juventusu na dwa, góra trzy sezony, trudno mu z tego względu wcisnąć się w szeregi klubowych rekordzistów i znaleźć poczesne miejsce w annałach pisanych od przeszło 120 lat, ale zawsze coś wyjątkowego się znajdzie. Sięgnijmy po przykład porównawczy z najwyższej półki. Alessandro del Piero, zanim odjechał w siną dal, dla Juventusu wybiegał 706 meczów i sypnął 290 golami. Wieczna chwała temu, kto kiedyś chociażby zbliży się do tego drugiego wyniku. Jednak między 34 a 35 rokiem życia, czyli w analogicznym okresie, w którym znajduje się Portugalczyk, wyraźnie już zwolnił i postarał się o ledwie 14 goli. Dokładnie dwa razy mniej niż CR7, który przed przypadającym na 5 lutego świętem miał do wykonania pracę jeszcze w dwóch spotkaniach: z Napoli i Fiorentiną. Znów pojawiło się w przestrzeni publicznej pytanie: skąd to się u niego bierze, ta witalność, ta młodzieńczość, to ciągłe niezaspokojenie? Jaki ma przepis na eliksir młodości? Wszystkich składników nie poznamy, kryją się w jego niezwykłym materiale genetycznym, ale przynajmniej cztery można wymienić i opisać. 

Po pierwsze: pasja 

Kiedy osiągnął wiek chrystusowy, w Realu poddali go drobiazgowym badaniom i testom, z których wiek biologiczny wyszedł na 23 lata. No to teraz zbliża się do ćwiartki. W pierwszej kolejności, niech będzie, że o dekadę, odmłodziły go pasja do uprawianego zawodu, perfekcjonizm we wszystkim co robi, przywiązanie do szczegółów, niesamowita, maniakalna wręcz pracowitość. Jego praca i trening nie spalają, one go uskrzydlają. I tak od lat. 

Dziennikarze nie ustają w zbieraniu i publikowaniu świadectw od byłych trenerów, kolegów z szatni oraz innych wiarygodnych osób z otoczenia CR7 na jego temat. Oddajmy głos Medhiemu Benatii: – Wracaliśmy z Bergamo z meczu, w którym obaj przesiedzieliśmy na ławce. W autokarze podszedł i spytał, jakie mam plany na wieczór. – Jak dojedziemy będzie po 23, więc pewnie pojadę do domu, a co? – odpowiedziałem. Na co on: – Nie masz ochoty na mały trening w siłowni? Nie zmęczyłem się dziś i muszę potrenować, nie chciałbyś mi towarzyszyć? 

Akurat Benatia nie chciał i jak każdy normalny człowiek pojechał do domu. Z kolei Douglas Costa mówił, że przyjście Ronaldo niesłychanie mobilizująco wpłynęło na cały zespół. – Wszyscy jak jeden mąż poprawili masę mięśniową. Każdy ma tkankę tłuszczową w takich granicach, jak nigdy w życiu. On wzmógł rywalizację. Maurizio Sarri, który od swojego pierwszego dnia w Juventusie ustawił Portugalczyka na piedestale i na razie tylko na chwilę go z niego zrzucił (do czego wrócimy), wypalił bez ogródek: – On jest jak zwierzę, które żywi się golami. Ktoś inny stwierdził, że gdyby mógł, to nie wychodziłby z siłowni. Po prostu tytan pracy, kompletnie zafiksowany na tym punkcie. No to jeszcze jeden przykład z życia wzięty. 

Jak padło wyżej, w poniedziałek 6 stycznia świętował pierwszego hat-tricka w Serie A, drugiego w Juventusie. Po zwycięstwie nad Cagliari 4:0 bardziej niż reszta zasłużył na dzień wolnego, co zresztą zaordynował Sarri. We wtorek wsiadł do prywatnego jeta i wylądował w Lizbonie. Myślicie, że na spotkanie ze znajomymi na mieście przy winku, na jakieś drogie zakupy i zupełny relaks? Nie myślicie więc o Ronaldo. Otóż umówił się z Francisem Obiwelu. To rekordzista Europy i wicemistrz olimpijski z Aten na 100 metrów, który pracował z Ronaldo nad szybkością i dynamiką już przed sezonem i z którym tamtego dnia odbył regularny trening. Po prostu ten typ tak ma, że odpoczywa w biegu, najlepiej w szybkim biegu lub ze sztangą nad głową. 

Po drugie: sława

Dietetyk Giulian Poser, do którego parę lat temu udał się po pomoc wymiotujący przy pierwszym zmęczeniu Leo Messi, powiedział mu, że dzięki stosowaniu się do jego rad co prawda nie stanie się lepszym Messim, ale dłużej pozostanie tym Messim. Utrzymanie się jak najdłużej na szczycie mobilizuje też wszystkie siły Ronaldo. 

On już dawno wyszedł poza ramy człowieczeństwa, a urósł do rangi światowego symbolu perfekcjonizmu, ikony pewnego stylu. Daje więc z siebie więcej i więcej, żeby sprostać tym wyobrażeniom. On wie, że obserwują go, oceniają i nie chce pozwolić im na krytykę, a zainteresowanie wzbudza niebotyczne, niewyobrażalne, nieziemskie. 

W Serie A jest jak słońce, które w bezpiecznej odległości od siebie trzyma inne planety. Na pensję w wysokości 31 milionów euro, prawie trzy razy wyższą od drugiego na klubowej liście płac i zarazem w całej lidze włoskiej, nikt się nie oburza. Jak nikt inny, ma do niej prawo. Jednak znacznie większe dysproporcje między nim a resztą piłkarzy panują w sieci. Tam to dopiero to portugalskie wino ma branie: na koniec 2019 roku 397 milionów followersów, tylko patrzeć jak przekroczy kolejną granicę. Podczas gdy drugi w całej Serie A Paulo Dybala ledwo wyszedł z progu 40 milionów, bez dużych szans na naprawdę dalekie skoki mają następni w kolejności Mario Balotelli, Alexis Sanchez i Gianluigi Buffon. 

To zresztą nie Serie A jest dla niego punktem odniesienia. Tu wygrywa przez nokaut. W świecie szeroko rozumianego sportu też wygrywa z Neymarem, Realem Madryt, Messim, NBA czy Le Bronem Jamesem przez, pozostając przy terminologii bokserskiej, wyraźną przewagę techniczną. W show-biznesie w tyle zostawił Justina Biebera, Taylor Swift czy Ariane Grande. Jest po prostu światowym numerem 1 w mediach społecznościowych. W nich o jego wizerunek dba Luis Correia – bratanek menedżera Jorge’a Mendesa. 

Każde zdjęcie, każdy wpis, który z pewnością przechodzi przez jego ręce, bo przez niego jest produkowany, według branżowych wyliczeń ma wartość 885 tysięcy euro. Łatwo policzyć: trzy wpisy w miesiącu to równowartość miesięcznej pensji CR7 w Juventusie. Taka drzemie w tym i w nim moc. 

Po trzecie: rodzina

Już go mieli i myśleli, że uziemili. Dziennikarze tygodnika „Der Spiegel” zaciskali pętlę z dowodami na gwałt popełniony w 2009 roku w Los Angeles na Kathryn Mayordze. W pierwszej połowie 2019 roku wydawało się, że szala przechyla się na korzyść oskarżycieli. Jeśli Portugalczyk miał jakieś obawy, że sprawy przybiorą niekorzystny obrót, to na boisku nie dawał niczego po sobie poznać. Kiedy Niemcy pisali o potwierdzonym kodzie DNA znalezionym na odzieży pani Mayorgi, on strzelał trzy gole i eliminował z Ligi Mistrzów Atletico Madryt. Wreszcie wykiwał wszystkich: w czerwcu kobieta wycofała oskarżenie, w listopadzie amerykański sąd oddalił zarzuty i umorzył sprawę. 

Przy swoim mężczyźnie niezłomnie stała Georgina Rodriguez: Argentynka wychowana w Hiszpanii, która w czasach madryckich jeszcze nie była przez media traktowana zbyt poważnie. Ot, kolejny miłosny kaprys CR7 i to taki, który przy księżniczkach z bujnej przeszłości wyglądał jak kopciuszek. Wydawało się, że jej czas musi szybko przeminąć. A jednak nie. Zaopiekowała się trójką dzieci Cristiano urodzonych przez surogatki, sama dała mu córkę Alenę i przeniosła się z tą gromadką do Włoch. A tu dopiero się zaczęło. 

Z dnia na dzień stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych kobiet we Włoszech, ruszyła w pogoń za Wandą Narą, która na szczyty celebryctwa wdrapała się po plecach Mauro Icardiego. Bez wysiłku i wywoływania skandali połknęła ją na pierwszym okrążeniu. Wystarczy, że była, pokazywała się i dzieliła życie z CR7. Jej konta w mediach społecznościowych napuchły do nieosiągalnych dla innych rozmiarów. Rola influencerki piszącej posty, choć częściej podsuwającej fotki przyniosła jej za poprzedni rok dochód w wysokości 4 milionów euro. Niby kropla w morzu domowego budżetu, ale kto by pomyślał, że na aż tyle ją stać? 

Drugi dowód. Telewizyjny, ale nie byłoby go bez tego całego zamieszania internetowego i oczywiście miłości Ronaldo. Jako jedna z dziesięciu dam została wybrana i zaproszona do prowadzenia festiwalu włoskiej piosenki w San Remo. A trzeba wiedzieć, że nie ma większego wyróżnienia dla ludzi z włoskiego show-biznesu niż pokazanie się na scenie tamtejszego teatru Ariston. Nic w końcu nie gromadzi większej publiczności przed telewizorami. Nawet 15 milionów patrzy, podziwia, krytykuje. Kto chce zobaczyć panią Rodriguez w akcji niech 6 lutego w prime time przerzuci się na kanał Rai 1. Niewykluczone, że w pierwszym rzędzie zasiądzie szanowny partner. On człowiek sukcesu, ona kobieta sukcesu, nie ma to jak zgodna para. 

Po czwarte: rekordy 

Tych nigdy dość. Traktowanych jako nowe wyzwania. Zgodnie z obowiązującą takich mistrzów jak on zasadą, że najważniejsze to, co do zdobycia, a nie już zdobyte. 

14 października 2019 roku rzut karny, jakich wiele wykonał, dał mu gola numer 700 w karierze. Przed nim tę granice pokonało tylko pięciu piłkarzy i każdego jeszcze zdąży wyprzedzić. Pierwszego połknie Gerda Muellera – 735, następni w kolejności będą Ferenc Puskas – 746, Pele – 767, Romario – 772 aż dojdzie do Josefa Bicana – 805. Trochę czasu mu to zajmie, ale jak wiadomo on jest jego sprzymierzeńcem. A niejako mimochodem wyminie Alego Daeia, Irańczyka, który dla drużyny narodowej strzelił 109 goli i jest najskuteczniejszym reprezentacyjnym strzelcem na świecie. Tylko jedenaście bramek i lider się zmieni. Mistrzostwa Europy powinny być do tego odpowiednią areną. 

Jako się rzekło, w Juventusie o rekordy trudno, ale dowodów na swoją wielkość dostarczył niemało. W krótkim okresie obejmującym półtora sezonu, chyba tak szybko nie udało się nikomu, strzelił gola prawie każdej drużynie w Serie A. Słówko prawie pojawiło się tu za sprawą trzech drużyn: Chievo, Brescii i Lecce. Z Chievo w poprzednim sezonie nie wykorzystał rzutu karnego, co już bramkarski emeryt Stefano Sorrentino poczytuje sobie za największy wyczyn w karierze, a szansy rehabilitacji niefortunny egzekutor nie dostał, bo drużyna z Werony zleciała do Serie B. Z kolei dwóch obecnych beniaminków obroniło się przed nim z błahego powodu: po prostu nie było go na boisku. Jeśli w rewanżach będzie obecny, to z pewnością padną jego ofiarami numer 20 i 21. 

Dla Sarriego strzelił już 19 goli, to tylko o 2 mniej niż w całym poprzednim sezonie dla Massimiliano Allegriego. Z ośmiu klubowych trenerów, z którymi pracował, najbardziej produktywny był u Jose Mourinho – 168 goli. Jeśli nic nie zakłóci jego współpracy z obecnym szkoleniowcem, obecny układ wciśnie się na piąte miejsce w generalnym: za Carlo Ancelottiego, Zinedine’a Zidane’a, Sir Alexa Fergusona, a przed Manuela Pellegriniego. Sarri patrzy w CR7 jak w święty obraz i oczekuje cudów. Na jednej z pierwszych konferencji nieproszony wyznał, że ma w drużynie Ronaldo i całą resztę. Stworzenie samemu takiej hierarchii nie przeszkodziło mu samemu jej zburzyć. 10 listopada wywołał konsternację, zdejmując nietykalnego z boiska w 55 minucie. Jako pierwszego w kolejności, przy stanie 0:0, w zawsze prestiżowym meczu z Milanem! Schodzący tylko obrzucił wściekłym spojrzeniem trenera i nie oglądając się już na nikogo, żwawo pomaszerował do szatni. To była kulminacja najbardziej tajemniczego okresu Portugalczyka w Juventusie. Sarri tłumaczył jego rzeczywiście słabą formę problemami z kolanem, czemu – niby kontuzjowany – dał odpór łącznie czterema golami z Litwą i Luksemburgiem w reprezentacji. Powrócił i z powodu bolącego kolana nie zagrał w meczu ligowym z Atalantą. A później już przyszedł grudzień i klimat wokół CR7 znów stał się gorący. Jak prawie zawsze. 

Gdyby w życzeniach urodzinowych przeczytał, że jest jak wino, to na ukryte w tym powiedzeniu wypominanie wieku, mógłby się obrazić. Ale na to, żeby smakował jak najdłużej tak jak smakuje to już chyba nie. Tego więc wypada mu życzyć. 



TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NUMER 4/2020)



Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024