wciąż robi dla Tottenhamu to, co robił w przeszłości. Co jeszcze wiemy po siódmej kolejce Premier League? Oto dziesięć wniosków.
Wilki potrafią być groźne także w pierwszej połowie.Do minionego piątku nie było to wcale oczywiste. W poprzednich 16 meczach ligowych z udziałem Wolverhampton aż 9-krotnie piłkarze obu drużyn udawali się na przerwę przy bezbramkowym remisie. Od startu sezonu 2019-20 Raul Jimenez i spółka strzelili zaledwie 16 goli w pierwszych połowach spotkań angielskiej ekstraklasy. Po awansie do elity w 2018 roku w 58 starciach bramkarze rywali zespołu prowadzonego przez Nuno Espirito Santo w otwierających częściach potyczek zachowywali czyste konta.
Vicente’owi Guaicie się to nie udało. Wilki bardzo dobrze weszły w mecz i nie pozostawiły złudzeń zawodnikom Crystal Palace. Po 27. minutach prowadziły 2:0 i utrzymały ten wynik do ostatniego gwizdka sędziego. Dzięki temu spędziły noc na trzecim miejscu w tabeli. Tak wysoko nie były od roku 1979.
Kyle Walker nie baczy na sentymenty.
Anglik jest dumnym wychowankiem akademii Sheffield United i nie kryje, że pragnie zakończyć karierę na Bramall Lane (o ile The Blades będą wówczas występowali na przyzwoitym poziomie). Na razie broni jednak barw Manchesteru City. Taryfy ulgowej dla byłego i być może przyszłego klubu nie stosuje. W sobotę strzelił jedynego gola w rywalizacji obu ekip. Było to jego ósme trafienie w historii występów na poziomie Premier League. Szóste po uderzeniu zza pola karnego. Pierwsze na wyjeździe, choć nie do końca poza domem.
Warto było czekać na Hakima Ziyecha.
Marokańczyk opuścił sześć spotkań z powodu urazu kolana, przez co z debiutem w wyjściowym składzie Chelsea musiał się wstrzymać do końcówki października. Jak się okazuje, warto było zachować cierpliwość. Będąc w pełni sił, 27-latek gra jak z nut. W starciu z Krasnodarem zdobył bramkę. W meczu z Burnley strzelił gola i zanotował asystę.
Były gracz Ajaxu stał się tym samym pierwszym zawodnikiem The Blues od 2014 roku, który zaliczył trafienia w obu premierowych w barwach Chelsea występach od pierwszej minuty. Między innymi dzięki niemu ofensywa londyńczyków wreszcie dorównuje defensywie, a defensywa ofensywie.
Twierdza Anfield nadal niezdobyta.
Juergen Klopp i jego piłkarze znów przeszli do historii. Potyczka z West Hamem była 63. kolejnym spotkaniem ligowym na Anfield, w którym zespół gospodarzy nie poniósł porażki. To wyrównanie klubowego rekordu, który w 1980 roku ustanowili podopieczni legendarnego Boba Paisleya.
The Reds nie mieli z Młotami łatwej przeprawy, ale dzięki efektownej akcji rezerwowych dopięli swego i sięgnęli po trzy punkty. Xherdan Shaqiri zagrał piłkę za linię obrony przeciwnika, a Łukasza Fabiańskiego pokonał niezawodny Diogo Jota. To czwarte trafienie Portugalczyka w jego czwartym domowym występie w barwach Liverpoolu.
Rywale Southampton powinni unikać fauli w okolicach własnego pola karnego jak ognia.
W innym wypadku niechybnie podzielą los Aston Villi. The Villans boleśnie przekonali się o precyzji, z jaką James Ward-Prowse uderza stojącą piłkę. Z trzech rzutów wolnych Anglik wycisnął asystę oraz dwa gole. Były to jego bramki numer siedem i osiem zdobyte w Premier League w taki sposób. Żaden piłkarz Świętych nie może się z nim w tym aspekcie równać. Nawet Matt Le Tissier!
– To nie przypadek, że jest naszym kapitanem. Jest wzorem godnym naśladowania – zawsze niebywale walczy o dobro drużyny. Kiedy ma szansę na oddanie strzału z okolic pola karnego, jest niewiarygodny. Jeśli chodzi o rzuty wolne, jest niesamowity i cały czas staje się lepszy – stwierdził po ostatnim gwizdku arbitra Ralph Hasenhuettl.
Było miło, ale się skończyło.
Drużyny Aston Villi i Evertonu weszły w sezon pewnym, niezachwianym krokiem. W pierwszych czterech kolejkach były bezbłędne, zgromadziły komplet punktów i zajęły dwa czołowe miejsca w tabeli. Dziś są odpowiednio na pozycjach numer osiem i cztery. Przegrały dwa kolejne spotkania.
W czym tkwią ich problemy? The Villans zatracili szczelność defensywy. O ile w rzeczonych początkowych czterech seriach gier zachowali trzy czyste konta, o tyle w potyczkach z Leeds United i Southampton zainkasowali łącznie aż siedem goli. Przy takiej postawie formacji obronnej ofensywne harce Jacka Grealisha zdają się na niewiele.
The Toffees cierpią natomiast z przyczyn dyscyplinarno-zdrowotnych. W meczu z Newcastle United Carlo Ancelotti nie mógł posłać na boisko Seamusa Colemana (kontuzja), Lucasa Digne’a, Richarlisona (obaj pauzowali za czerwone kartki) oraz Jamesa Rodrigueza (uraz). Kolejny mizerny występ potwierdził rozmiary przepaści, jaka dzieli podstawowych piłkarzy Evertonu od ich dublerów.
Obcy we własnym domu.
Właśnie tak mogą czuć się w bieżących rozgrywkach zawodnicy Manchester United. Jeśli chodzi o zmagania ligowe, na Old Trafford jeszcze w tym sezonie nie wygrali. Po raz ostatni Czerwonym Diabłom zdarzyło się to w roku 1972.
W niedzielę Marcus Rashford i spółka musieli uznać wyższość Arsenalu. Ich postawę adekwatnie podsumował zasiadający w studio Sky Sports Roy Keane. – Ole straci pracę mając takich piłkarzy – oto, co się wydarzy. Jestem bardzo zaniepokojony o Manchester United. W jego grze brakuje energii, entuzjazmu i jakości. To bardzo mnie martwi. Brak jakości, brak opanowania – powiedział Irlandczyk. Zdecydowanie nie tak miało wyglądać jubileuszowe, setne spotkanie Ole Gunnara Solskjaera w roli szkoleniowca klubu.
Koniec niechlubnych serii Arsenalu.
Czternaście długich lat czekali Kanonierzy na wyjazdowe zwycięstwo ligowe z Manchesterem United. Dzięki skutecznej grze w destrukcji, dobrej organizacji i przełamaniu strzeleckim Pierre’a-Emericka Aubameyanga wreszcie wywieźli jednak trzy punkty z Old Trafford. A na tym ich małych sukcesów nie koniec. Oto bowiem po raz pierwszy od 29 spotkań na niwie Premier League londyńczycy wygrali mecz z przedstawicielem Wielkiej Szóstki poza Emirates Stadium. To dobry omen przed grudniową potyczką z Tottenhamem.
Zmieniło się tak wiele i tak niewiele.
– Siedem lat to długa, długa przerwa, który zawodnik jest taki sam jak siedem lat temu? Czasami piłkarze nie stają się lepsi lub gorsi, stają się po prostu inni – mówił przed meczem z Brighton Jose Mourinho, odpowiadający na jedno z wielu pytań dotyczących Garetha Bale’a. Walijczyk jest dziś naturalnie zupełnie kim innym, niż był w momencie przeprowadzki do Madrytu. Jedno nie uległo jednak zmianie – nadal zdobywa ważne bramki, odmienia losy rywalizacji i zapewnia Kogutom punkty. W starciu z Mewami zwycięskiego gola strzelił dokładnie 200 sekund po pojawieniu się na murawie. Gdyby Tottenham Hotspur Stadium był wypełniony kibicami, niewykluczone, iż na moment uniósłby się nad ziemię.
Leicester City jest jeszcze lepsze.
Drużyna prowadzona przez Brendana Rodgersa była rewelacją sezonu 2019-20. Wprawdzie na samym finiszu zmagań straciła szansę na powrót do Ligi Mistrzów, ale i tak wdarła się między przedstawicieli Wielkiej Szóstki. Bardzo możliwe, iż to samo uczyni w bieżących rozgrywkach.
Początek drogi jest więcej niż obiecujący. Po siedmiu kolejkach Lisy są wiceliderami tabeli. Zostawili w pokonanym polu między innymi Manchester City, Arsenal oraz Leeds United. A piętnaście punktów, które widnieją na ich koncie, to najlepszy wynik na tym etapie sezonu w elicie w historii klubu (ex aequo z rozgrywkami 2000-01. Czyżby tym razem Jamie Vardy i spółka mieli sięgnąć po upragnioną przepustkę na europejskie salony?
***
7 Kolejka
30 Października: Wolves – Crystal Palace 2:0 (Ait-Nouri 18, Podence 27);
31 Października: Sheffield United – M. City 0:1 (Walker 28), Burnley – Chelsea 0:3 (Ziyech 26, Zouma 63, Werner 70), Liverpool – West Ham 2:1 (Salah 42, Jota 85 – Fornals 10);
1 Listopada: Aston Villa – Southampton 3:4 (Mings 62, Watkins 90+3, Grealish 90+7 – Vestergaard 20, Ward-Prowse 33 i 45, Ings 58), Newcastle – Everton 2:1 (Wilson 56 i 84 – Calvert-Lewin 90+1), M. United – Arsenal 0:1 (Aubameyang 69), Tottenham – Brighton 2:1 (Kane 13, Bale 73 – Lamptey 56);
2 Listopada: Fulham – West Brom 2:0 (Reid 26, Aina 30), Leeds – Leicester 1:4 (Dallas 48 – Barnes 2, Tielemans 21 i 90+1, Vardy 76)
Maciej Sarosiek